WORD Warszawa - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Tutaj możesz umieścić informacje i opinie dotyczące danego ośrodka egzaminacyjnego oraz zdać relację z egzaminu.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez ByTheWay » czwartek 14 stycznia 2010, 16:58

Miejsce: Odlewnicza
Podejście: 4 (o zgrozo)
Wynik: NEGATYWNY

Nie zdałam na... łuku. Prędzej bym się śmierci spodziewała, bez kitu.
Tak - robię łuk metodą na słupki - zanim ktoś mnie zjedzie :D (drugi słupek -3/4 obrotu, 3 słupek - do pełnego, a dalej już sobie radzę), zawsze wychodziło.
A tu dzisiaj egzaminator na Odlewniczej kazał wjechać przodem na najdłuższy z łuków, cofnąć i wpasować się w kopertę. Potem do przodu, elegancko. No i komenda "cofamy". To zaczynam cofać, fotel egzaminatora przysłaniał mi szybkę co dopiero ogarnęłam w trakcie wykonywania manewru, ale mniejsza o to. Widzę pierwszy słupek, a potem, dosłownie sekundę później (ku mojemy zdziwieniu) następny - różniący się od pozostałych. W każdym razie w efekcie najechałam na jeden ze słupków dlatego też egzamin został przerwany.
Jestem zła na siebie, nie chcę tutaj pisać o jakiś teoriach spiskowych ale wzbudziło to moje podejrzenia (tym bardziej, że kilka osób przede mną oblało na tym samym łuku).

A kaska leci... :)
ByTheWay
 
Posty: 6
Dołączył(a): wtorek 08 grudnia 2009, 14:57

Postprzez berdebul » poniedziałek 18 stycznia 2010, 21:11

Zdawałam długo i namiętnie - zdany za 5, objeździłam chyba wszystkie łuki z Odlewniczej, zawsze na sposób żeby mieć pewność że wyjdzie. Raz zdarzyło mi się śmignąć linię - nie zdążyła mi odparować tylna szyba i trochę się zagapiłam z odkręcaniem.


Zdany 13.01 podejście 5 Odlewnicza
Trochę stresu bo długo czekałam na wywołanie - ponad 40 minut. Plac wszystko za 1 - nawet górka na której zwykle trochę panikowałam.
Miasto z błędami, ale pozytywnie. Chociaż do ostatniej chwili spodziewałam się podziękowania i odpowiedzi 'wynik egzaminu negatywny'. I tak uznałabym egzamin na zakończony sukcesem - sama wróciłam do WORD! :wink:
Chwil zwątpienia było dużo - po każdym niezdanym egzaminie, gdyby nie podejście mojego Instruktora odpuściłabym po pierwszym oblanym. Bywało że w dniu egzaminu jeździłam z instruktorem i było dobrze, nawet zdarzyło się że mnie pochwalił (na początku zapisywałam dni kiedy powiedział że było dobrze!) szłam na egzamin i słyszałam że nie umiem używać kierownicy bo jakoś tak dziwnie macham i robię mało kobiece zakręty.
Gadanie - mi pomaga, ale pan egzaminator patrzył podejrzliwie, parę razy się dopytywał co powiedziałam bo chyba myślał że to do niego.
Wielki plus dla egzaminatora bo na początku zaczął ze mną rozmawiać - jak sprawdzał dokumenty, jak szliśmy do autka. Nie komentował głupio niczego, nie był nie miły, irytował mnie tylko zmniejszaniem ogrzewania - pierwszy raz zmarzłam w samochodzie! On siedział w kurtce, ja tylko w bluzie więc co się podgrzałam to jemu było gorąco i robił zimno.
Był to też najkrótszy egzamin - nie cała godzina, a jechałam wolno. Nie włóczył mnie długo po zakamarkach różnych.
Tego wieczoru sporo osób odpadło na łuku - wszyscy czekający dziwnie bledli widząc to.
13.01 egzamin zakończony pozytywem:)
(: Mój Instruktor jest BOGIEM! :)
chcę jeździć tak dobrze jak On!
berdebul
 
Posty: 11
Dołączył(a): środa 13 stycznia 2010, 23:15

Postprzez izuroxx » piątek 22 stycznia 2010, 00:29

zdane za pierwszym. dziś 21.01.10, 19.15
word warszawa odlewnicza

od razu powiem: egzaminator wspaniały. wysoki starszy Pan w mocnych okularach :) egzaminuje bardzo obiektywnie. nie spodziewałam się tego, zwłaszcza po różnych komentarzach, które czytałam na temat egzaminatorów.
łuk i górka bez problemów, wręcz śpiewająco, choć górki dawno (nawet nie pamiętam kiedy ;p) nie trenowałam. bez problemów, ta górka jest naprawdę łagodna, kompletnie nie ma się czego bać. spokój i jeszcze raz spokój. sami się wtedy zdziwicie jakie to łatwe...trochę popuszczamy sprzęgło, jednocześnie lekko gaz, jak przód samochodu się trochę "uniesie", nic nie puszczając "w pedałach", opuszczamy ręczny( gaz trochę trzymamy, a sprzęgło trzymamy "w połowie" aż do końca wzniesienia). choć to też zależy od sprzęgła...ważne, żeby "słuchać" co się dzieje z samochodem..
wyjazd na miasto:
przede wszystkim: przed szlabanem jest mała uliczka - oni mają tam znak ustąp pierwszeństwa!! czyli my jedziemy pierwsi.
a zaraz za szlabanem patrzymy czy nic z parkingu z prawej nie wyjeżdża, jezeli tak, musimy ich puścić.
wyjechałam w prawo na ulicę. potem tory, w prawo w Annopol.
potem bazyliańska w prawo, potem w lewo w wysockiego, to wszystko co pamiętam... :)
przejechałam się po wszystkich miejscach newralgicznych, po których przewoził mnie na kursie mój wspaniały instruktor p. Darek (JAR, Fieldorfa, goclaw) sławetny "stop", czy rondo polonez, którym jechałam dwa razy(najpierw prosto, za rondem zawrotka i w lewo na rondzie, a pod koniec egzaminu na rondzie w lewo na trasę toruńska).
dwa razy zawracanie, raz z użyciem infrastruktury, raz z użyciem "powierzchni skrzyżowania" jak nazwał to mój egzaminator.
dużo wcześniej i bardzo klarownie podawał komendy. naprawdę nie mogę się do niczego z jego strony przyczepić, wręcz przeciwnie!!!.
na jednym z lewoskrętów kierowca z przeciwka ustępował mi pierwszeństwa, od razu pamiętając co pisaliście na forum - zapytałam - czy mogę skorzystać. egzaminator na to: jak pani uważa, proszę nie pytać, tylko decydować sama. a że Pan ustępujący mi zaczął jechać, widząc, że nie ruszam (zanim się zapytałam i dostałam odpowiedź, trochę czasu minęło) zaczął jechać, więc poczekałam.
i tu uwaga: naprawdę warto mówić na głos takie rzeczy. żeby nie było, że wymusiliście pierwszeństwo.
i ogólnie muszę dojść do końca teraz, bo nie pamiętam dokładnie trasy.
rada dla wyjeżdżających z ośrodka (lewym wyjazdem) w lewo: do środka się ustawiajcie, broń boże do lewej!!, bo mi wyjeżdzająca L-ka egzaminacyjna zablokowała wjazd do ośrodka (tam mamy wjazd i wyjazd, więc nie możemy wyjeżdżać jak z jednokierunkowej...). ogólnie zapytałam się, czy w takim razie, jak on źle stoi, to mam go objechać z prawej... ale oczywiście, że nie... :) więc nie czekając na odpowiedź stanęłam i czekałam, aż wyjedzie.
potem przejechałam przez otwarty szlaban i w lewo i do końca i parkowanie tyłem między stojącymi L-kami :) trochę mój Pan egzaminator dał mi wolną rękę w tej kwestii... :)
i jak zaparkowałam, to nawet po wyłączeniu silnika siedziałam ze sprzęgłem wciśniętym i hamulcem, choć zaciągnęłam ręczny i zgasiłam silnik... tak mnie na koniec zestresowało. aż Pan mówi POZYTYWNY. prawie się popłakałam. wiedziałam, że było dobrze, ale nie chciałam robić sobie nadziei.
jestem bardzo nerwową osobą, egzaminy nie są moją mocną stroną, ale ten był mistrzostwem świata. :).
zdałam i jestem naprawdę szczęśliwa, bo wiem, że zrobiłam wszystko, żeby było dobrze.

i tu ukłon w stronę tego forum: naprawdę dużo dzięki Wam udało mi się zrobić "jak trzeba". od groma porad sprawdziło podczas egzaminu.

drugi i największy w stronę p. Darka z JAR fieldorfa, gocław. dzięki Niemu jestem w stanie jechać wszędzie i w jakichkolwiek warunkach :)
poza tym dzięki mojemu Dziadkowi (pracownik starego FSO i zagorzały "samochodziarz") i Teściowi ("umiesz jeździć, to zdasz"), którzy mnie dopingowali w czasie kursu, a zmarli tuż przed egzaminem... Oni dali mi siłę i wiarę w siebie.

nie dopuszczajcie stresu do siebie, to będzie dobrze.

dzięki,
izu.
izuroxx
 
Posty: 3
Dołączył(a): wtorek 19 stycznia 2010, 18:20

Postprzez maxxvandorr » piątek 29 stycznia 2010, 20:30

Warszawa - Bemowo - ul.Powstańców Śl.


mój egzamin przebiegł dosyć stresowo


1 podejscie mialem 11.01.2010 Razz i oblalem niestety ale teorie 5 minut siedzialem nad testem i nici Wink poszedlem wiec sie zapisac na kolejny termin i wyznaczyli mi na date 19.01.2010 i znow oczywiscie łączony zapłaciłem 50% kwoty tylko za egzaminy z powodu nie przystopienia do praktycznej czesci egzaminu.
19.01.2010 jednak udalo sie zdac teorie po 2min30sec. opuscilem sale z wynikiem pozytywnym (0 bledow) a wiec czym dluzej czlowiek mysli to wiecej popelnia bledow, nic nie zostalo tylko czekac na praktyczna czesc egzaminu,

znalazlem watek o pewnym egzaminatorze Jerzym K. na ktorego nie bylo pochwaly, okazalo sie ze ten sam czlowiek Jerzy K. bedzie mnie egzaminowal Smile... stres sie podwoił Wink... na placyku przy wzniesieniu silnik mi zgasl syndrom nogi z waty Smile... znacie to?.. Razz
łuk zrobilem bezblednie
dal mi druga probe, na wzniesieniu ktora okazala sie udana
po czym udalismy sie na miasto bylo kilka bledow jezdzilem z nim ponad 1 godzine po warszawie drogi szybkiego ruchu, z ograniczeniami itp. przy rondzie nie pamietam nazwy ulic ... zapomnialem o BIEGU NEUTRALNYM i puscilem pedal sprzegla Smile no i wszyscy wiedza co sie stalo... bylem w 10000000 % pewny ze oblalem po tym zdarzeniu pojechalismy na parking kazal mi zaparkowac ... oczywiscie nie wyszlo jak mialo wyjsc Smile ale to z powodow atmosferycznych snieg, i ciapa Acid... koszmar... po czym kazal zawrocic z wykorzystaniem biegu wstecznego udalo sie i wracalismy juz na osrodek po 1h jezdzenia jak juz wczesniej wspominalem Smile... nastepnie gdy juz zaparkowalem na wordzie nie patrzylem nawet na to co on tam notuje czekalem tylko na zaproszenie na kolejny termin a uslyszalem "nic mi nie pozostalo tylko pogratulowac panu zdania egzaminu z ocena pozytywna"... zostalem totalnie w szoku !!.... nie zgodze sie z opinia ze ten czlowiek to maszyna do oblewania Smile.... bylo calkiem sympatycznie bylo to moje 1 podejscie do praktycznej czesci egzaminu Wink... teraz tylko czekac na PJ Smile pozdrawiam


ps.. WITAM WSZYSTKICH NA FORUM Smile
11.01.2010 - 1 egzamin (teoria negatywna)
19.01.2010 - 2 egzamin Teoria +, Praktyka +(za 1 razem)
01.27.2010 - Prawo Jazdy:: Przyjęto wniosek - trwa postępowanie administracyjne.
01.29.2010 - Prawo Jazdy do odbioru w Urzędzie.
maxxvandorr
 
Posty: 3
Dołączył(a): poniedziałek 25 stycznia 2010, 19:23

Pierwsze podejście dziś, 29 stycznia 2010r

Postprzez kate wawa » piątek 29 stycznia 2010, 23:22

WORD Okęcie (ul. Radarowa, Warszawa)

Mam 28 lat, w swoim życiu miałam różne egzaminy, ale tylko ten wzbudził we mnie tak wielki strach, choć jak się okazało miał wieeeelkie oczy...i nic poza tym. Po długim czasie namawiania i wysłuchiwania od męża, jak to ważne i potrzebne jest prawo jazdy, postanowiłam je w końcu zrobić, będę niezależna- to mnie zmobilizowało...tak więc zapisałam się na kurs do CSK Alfa, teoria, później jazdy szkoleniowe, bardzo łatwo, przyjemnie, sympatycznie, nabrałam ochoty na prowadzenie samochodu, choć jeszcze pół roku wcześniej zarzekałam się, że nie chcę o kursie nic słyszeć...Miałam bardzo fajnego, rzetelnego i dobrze uczącego instruktora-Kamila- tak naprawdę, technikę prowadzenia samochodu miałam od początku na dobrym poziomie, miałam się nauczyć poruszania po warszawskich drogach, w różnych warunkach, wszystko pięknie, ładnie...Nie obejrzałam się a minęło dwa miesiące, kurs się skończył (za czym szybko zatęskniłam), więc trzeba było zapisać się na egzamin. postanowiłam że bezpieczniej i lepiej dla moich zszarganych nerwów, będzie jak się zapiszę na teorię i praktykę oddzielnie. Zapisałam się na ostatniej jeździe, podjechałam z instruktorem, egzamin wyznaczono mi 3 dni później.


TEORIA:

Sobota 23 stycznia 2009, godzina 10.00 Zaliczony, zero błędów, jako pierwsza opuściłam salę po 4 minutach od rozpoczęcia egzaminu. Potem czekanie na jego zakończenie, aż wyniki dotrą do pań w okienku, no a następnie zapisałam się na pierwszy możliwy termin 29 stycznia, godzina 17.00...............największe korki na Hynka i nie tylko, ale zaryzykowałam, nie chciałam czekać nie wiadomo na kiedy, chciałam mieć to jak najszybciej z głowy.

PRAKTYKA:
Czas trwania:17.20-18.22

Tak więc, egzamin na godzinę 17stą, a na 15.30 miałam umówioną dodatkową godzinę jazdy, żeby po prawie dwóch tygodniach nie wsiadać do samochodu egzaminacyjnego z 'ulicy', i chyba dobrze mi to zrobiło, poprosiłam instruktora o 6cio biegową, i taką też przyjechał...jechało mi się fatalnie, pomyślałam sobie, że jak tak ma wyglądać moja jazda na egzaminie to mogę zapomnieć o zdaniu dzisiaj....dzisiaj znowu sypnęło, parkingi zaśnieżone, ruch duży, o sobie myślę, to się będzie działo, bałam się strasznie placu, bo naczytałam się przez ostatni tydzień forów, jak to opisywano różne historie z placu manewrowego, zaczęłam się panicznie bać łuku i górki, co wychodziło mi bezbłędnie na kursie...ale wiadomo stres wziął górę...tak więc, rozstałam się z Kamilem o 16.30, więc do rozpoczęcia losowania ludzi z mojej grupy miałam 30 min, a kiedy ja wejdę tego nikt nie wie....trochę się pokręciłam po ośrodku, słuchałam jak wywołują parę osób, zdążyłam zadzwonić do męża ponarzekać na to jak mi się okropnie jechało, patrzyłam przez szybę jak idą kursanci na plac manewrowy jak na ścięcie, i na tych, którzy, to już na fotelu pasażera wracali do Ośrodka, zwróciłam (nie wiem czemu) uwagę na jednego egzaminatora, jedzącego kanapkę, przemknęło mi przez myśl: "O nie, on na pewno będzie jeździł ze mną", ale po chwili skupiłam swoja uwagę na ciastku, które ledwo przełknęłam, nie jadłam nic od śniadania, więc warto było coś przekąsić... marzyłam tylko o tym, żeby najpierw pchnąć plac, a potem martwić się miastem, o ile w ogóle uda mi się wyjechać....

Parę minut po 17stej wyczytują mnie, czułam, zanim powiedział nazwisko, że to będę ja- pierwsza z grupy. Poszłam, czekam przed drzwiami, z których miał wyjść egzaminator, po chwili wychodzi, to ON, to ten, który jadł kanapkę, no nic, zobaczę jak pierwsze 'koty za płoty', ale on, 'dzień dobry, dowód poproszę', coś tam zagadał, ze zdjęcie faktycznie zgadza się z osobą przed nim stojącą i takie tam...poszliśmy, przedstawił się, pan T.Ż.( wiek ok 50, może więcej) widział, że się denerwuję, to zagadał coś o żonie, i zwracał się do mnie pani Kasiu:) Pomyślałam, ze może źle nie trafiłam, nie zapowiada się makabrycznie, wybrał samochód, inny niż wszystkie eLki, wsiadłam do ciemnej Toyoty...6cio biegowej, za którą nie przepadam. Pominę te info o przedstawianiu się itp, wylosowano dla mnie płyn hamulcowy+ światło cofania...wykonałam, dalej fotel, lusterka itp, no i kazał wjechać na ostatni (lewy) tor do łuku, wtedy już przestałam myśleć, o tym co czytałam na forach, że słupki się mylą, że nie pozwala patrzeć w lusterka, więc wjechałam przodem, stop, cofanie, liczę słupki, żaden problem, nic się nie myli, widzę swoje dokładnie....jadę, korygując trochę tor na prostej, wydawało mi się ze zaraz wyjadę poza linię...zatrzymanie w kopercie STOP, powiedział, ze dobrze, teraz górka, też bez problemu, no i w tym momencie się przeraziła, wyjeżdżam na miasto, a tak mi dziś źle szło...wyjechaliśmy w Radarową, progi, ograniczenie, potem w lewo na równorzędnym, i w al.Krakowską, do ronda, zawracanie, na szczęście ruch nie był już duży, przejechałam, później już ulic nie pamiętam po kolei, ale trasa nie była trudna, naprawdę, dał mi łatwą trasę, kłopot zaczął się z parkowaniem prostopadłym przodem, wszystkie parkingi zasypane po kolana, a on mi każe wjeżdżać, ale miło się zwraca "pani Kasiu, spokojnie", przy wyjeździe miałam problem, zgasł...ten cholerny śnieg, powiedział, żebym się nie denerwowała, odkręciła szybę, odetchnęła i spróbowała jeszcze raz, gdzie indziej, parę metrów dalej, poszło już lepiej, ale nie idealnie, i to było jedyne parkowanie, wtedy przez chwilę myślałam, że będzie kazał się przesiąść, fakt, przyznam się, źle mi się jechało...gdybym była na jego miejscu, ten egzamin nie skończył by się tak, jak 30 minut później, pokręciliśmy się po trasie egzaminacyjnej, dużo lewoskrętów, trochę przechodniów na przejściach, ale ogólnie zwrócił mi raz uwagę, ze za szybko (nie przekraczając dozwolonej prędkości) zjeżdżam ze wzniesienia, nie wiedziałam, że za nim będzie sznur samochodów, a na to właśnie babka na kursie zwracała uwagę...no nic, potem ulice mi się pomieszały, więc nie pamiętam, w końcu wjechaliśmy w Żwirki-myślę sobie, wracamy do WORDu,ale załamana, bo na 100% powie, że nie zdałam... trochę postaliśmy w korku na Hynka i wjechaliśmy do WORDu, kazał zaparkować, i powiedział, ze po przeanalizowaniu, egzamin zdany z wynikiem POZYTYWNYM,ale z dozą tolerancji, ja mu mówię, że wiem, że dziś nie było zbyt dobrze, i łzy mi napływają do oczu, patrzę na niego, prosto w oczy i nie wierzę...wychodząc z samochodu zapomniałabym szalika, wróciłam się po niego, no i wracamy, ja mu mówię, że jestem w szoku, bo tak źle jak dziś, jeszcze nie zdarzyło mi się jechać, i że to co piszą na forach o egzaminatorach- katach, w moim przypadku się nie sprawdziło, i że to była przyjemność z nim jechać, podziękował i.......zapytał w drodze powrotnej, jakich perfum używam, bo bardzo ładnie pachnę, i że jestem taką młoda, sympatyczną osobą (szkoda, ze nie wie jaka jestem na co dzień) ja mówię mu, jakich używam, gdzie i za ile kupiłam, on notuje nazwę (pewnie dla zony chce zakupić) i podkreśla jaki to niesamowicie EROTYCZNY zapach jest;), tak więc mnie się miło zrobiło, chwila uśmiechów, pan podał mi pierwszy rękę na do widzenia i się pożegnaliśmy, życząc sobie miłego wieczoru.Ja nadal nie dowierzam, ale idę zadowolona do budynku wykonać telefon do męża, żeby mnie odebrał, no i z podziękowaniami dla mojego instruktora....tak więc, tylko czekać na odbiór dokumentu:)


Ale przyznam, strach, zdenerwowanie i suchość w ustach miałam do samego końca. Choć jak piszę, cieszę się, że trafiłam na pana T:)
Ostatnio zmieniony poniedziałek 01 lutego 2010, 15:24 przez kate wawa, łącznie zmieniany 1 raz
29.01.2010 Prawo Jazdy zdobyte!
kate wawa
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 29 stycznia 2010, 22:35

co do perfum

Postprzez rai » sobota 30 stycznia 2010, 21:34

:lol:
Gratulacje!

A co do perfum... :) ja miałam taką sytuację na jednym z egzaminów na Radarowej :P : egzaminowała mnie Pani... wsiadam do samochodu, pani przygotowuje arkusz i rzuca sucho: piękne ma pani perfumy. Ja na to kulturalnie i krótko: dziękuję. Na to ona głosem zza grobu: nie ma za co, ja w ogóle nie uzywam perfum bo to strata pieniędzy :?
Łoł. To mi się egzamin zaczął :P tego oczywiście nie zdałam, ale następny już tak i trwał całe 32 minuty !!!!
rai
 
Posty: 3
Dołączył(a): piątek 28 sierpnia 2009, 13:56

Postprzez ByTheWay » piątek 05 lutego 2010, 10:25

Odlewnicza, godzina 17:00, zostaję wywołana ok 17:30 (zdążyłam napatrzeć się na ludzi oblewających na łuku, górce lub wracających na miejscu pasażera)

Pan w średnim wieku, na początku wydał się mega sympatyczny, zagadał, mówił przemiłym głosem. W momencie rozpoczęcia się egzaminu zamienił się w prawdziwego służbistę :D
Siedząc obok kazał wjechać mi na łuk - następnie cofnąć i ustawić się w kopercie. "Ale proszę patrzeć do tyłu!" Pomyślałam sobie, no to się zacznie :D Zrobiłam łuk, zrobiłam górkę, czas na miasto. Zatrzymałam się przed pasami czekając, aż pieszy zejdzie (tyle się naczytałam o oblewaniu podczas wjeżdżania na przejście kiedy jeszcze znaduje się na nim pieszy). Usłyszałam nerwowe "na co Pani czeka?!". Następnie w innym miejscu nieładnie zahamowałam (przyznaję się :D) na co Pan egzaminator: "Proszę porzucić te nerwy!" :D Teraz się z tego śmieje, ale mimo wszystko, strasznie mnie to zestresowało, bo od tej pory tylko czekałam, aż znowu usłyszę jakąś pretensję.
Pan egzaminator zabrał mnie w kilka miejsc, na których często się oblewa (z tego co wiem od instruktorów). Kiedy już pokonałam wszystkie "pupłapki" a także brawurowo :D wyszłam z kilku trudniejszych sytuacji pojechaliśmy parkować. Przejechaliśmy jedną ulicę, Pan znowu zamienił się w miłego osobnika sprzed egzaminu. "Ludziska do domu wróciły. No nic, jedziemy szukać dalej". Wjechaliśmy na inną uliczkę i Pan powiedział "proszę wybrać sobie miejsce do parkowania po lewej stronie". A po tej lewej stronie, były 2 WOLNE miejsca, potem zaparkowany JEDEN samochód, i znowu 2 WOLNE miejsca. Brawurowo przejechałam te <&%#$@> miejsca do parkowania i wzięłam pierwsze następne (miałam w sobie ten strach, że Pan zaraz zacznie się czepiać...). Wjechałam. Dostałam polecenie wyjechania. Zaczęłam wykonywać manewr. Lewe lusterko znalazło się w niebezpiecznej odległości od auta obok. Niestety, egzaminator zareagował szybciej ode mnie. Cały czas nie mogę darować sobie, że dał mi wolną rękę co do wyboru miejsca a ja wpasowałam się w najgorsze z możliwych. Wszystko do tej pory szło dobrze.

W przyszłym tygodniu kolejne podejście. Tymczasem życzę wszystkim powodzenia (proszę o to samo dla mnie :)); tym, którzy zdali, gratuluję!

P.S. dlaczego cenzuruje słowo c.iasne? :D
ByTheWay
 
Posty: 6
Dołączył(a): wtorek 08 grudnia 2009, 14:57

Bemowo

Postprzez Agula2121 » piątek 05 lutego 2010, 18:01

Hej!!

22 styczeń - negatywny (górka)
5 luty - pozytywny!!

No i wreszcie zdałam egazmin praktyczny ale nie było łatwo :? hehehe także najpierw stres przed pokazaniem świateł przeciwmgielnych :cry: za chwile mnie oświecilo że trzeba je włączyć przy zapalonych światłach mijania :P no to sobie mysle już po ptakach :P ale dobra jade :) łuk na lusterka no i do poprawki bo facetowi się nie spodobało za drugim razem pojechałam według jego wskazań i i na górkę - spoko:) noga na sprzęgle strasznie mi latała:( ale jak już wyjechalismy na miasto skupiłam się na jeździe i poszło:) miałam z ośrodka skręcić w prawo a dalej w lewo a potem nie pamiętam :lol: zawracanie na 3 dał mi w takim miejscu że nic nie widziałam cofając bo stała ciężarówka ale dałam rade, parkowanie - spoko nawet dużo miejsca miałam ale sniegu było mnóstwo. Egzaminator nic nie mówił tylko polecenia wydawał dosyć wcześnie to nie miałam problemu z ich wykonaniem. No i tak sobie jezdzilismy patrze na zegarek a ja juz 30 minut jezdze to sobie mysle ze chyba bedzie czas wracac do osrodka no i patrze po prawej osrodek uff odetchnełam, wjazd, parkowanie i koniec:) Egzaminator mowi do mnie że egzamin zakończony wynikiem pozytywnym :P :P :P podziekowałam mało co się popłakałam ze szczescia i na tym zakończyłam moja przygodę z elkami
Agula2121
 
Posty: 2
Dołączył(a): środa 06 stycznia 2010, 13:35

Postprzez Asmodeusz » środa 10 lutego 2010, 23:24

Bemowo, 10.02 - wynik negatywny, z mojej winy.

Egzaminator trafił mi się idealny - rzeczowy, konkretny, nie zagadywał. Do sprawdzenia był płyn do spryskiwaczy i kierunkowskazy. Łuk poszedł gładko, natomiast na górce... negatyw. Za pierwszym razem zgasł, za drugim przesadziłem w drugą stronę ze sprzęgłem i się stoczył. Mimo to wyjechałem (z pewnym wynikiem negatywnym) na miasto.

Wyjazd z WORD w lewo, potem w lewo w Powstańców Śląskich. Do Żeromskiego i dalej prosto, tamtych okolic nie znam, więc dokładnie nie podam. Po drodze było sporo prawoskrętów, egzaminator chciał wyraźnie sprawdzić, czy zatrzymam się przed S-2 przy warunkowej strzałce w prawo. Po drodze jedna uwaga pojawiła się przy omijaniu - przypominam o kierunku i zachowaniu bezpiecznej odległości.

W pewnym momencie dostałem polecenie prawoskrętu - skręciłem i (właściwie to z tego powodu - znak dość wysoko) nie zauważyłem znaku strefy ograniczenia do 30. Jazda cały czas prosto, po drodze kilka skrzyżowań równorzędnych, które mijałem ze znacznie przekroczoną prędkością (doszło do 47/30). Było wąsko, a z naprzeciwka wyjechał (dwukierunkowa) inny samochód. Instruktor zaczął hamować szybciej niż ja. Egzamin przerwany z powodu stworzenia zagrożenia. Pomijając ten przypadek jazda szła bardzo dobrze, powinienem w końcu zdać.

Uwagi i rady: omijać szeroko i ostrożnie, zwracać uwagę na wszystkie znaki, również na drogach poprzecznych, nie szarżować i jechać ostrożnie. Lepiej niepotrzebnie zwolnić/się zatrzymać, niż starać się "jechać bardzo dynamicznie".

Krótko: przedobrzyłem i zawaliłem.
Samochody są złe; inne formy komunikacji - jeszcze gorsze.
Research: czy uda się znaleźć i zmodyfikować samochód, aby uzyskać spalanie w mieście poniżej 1l/100km? In progress...
Asmodeusz
 
Posty: 94
Dołączył(a): poniedziałek 26 października 2009, 20:56
Lokalizacja: Warszawa/Kraków

Radarowa

Postprzez tandaradei » czwartek 11 lutego 2010, 17:27

Ośrodek: Radarowa
Data: 11 luty 2010, godzina 6.00
Egzamin: część praktyczna
Podejście: 8
Wynik: pozytywny

Gdybym chciał opisać całość moich zmagań z kursem, egzaminami, wszystkie przypadki bycia oszukanym czy wykorzystanym przez chciwych i leniwych instruktorów , całość doświadczanych niesprawiedliwości i frustracji ze strony egzaminatorów czy systemu jako takiego, to musiałbym chyba złożyć wymówienie w pracy i skupić się na tym temacie przez parę miesięcy. Ale za to miałbym całkiem fajną książkę o naszej chorej instytucji upodlania obywatela, który przy okazji czasem też zajmuje się ocenianiem kwalifikacji przyszłych kierowców.

Uzyskanie uprawnień do kierowania pojazdem zmechanizowanym kategorii B1, kolokwialnie zwanego „prawkiem”, zajęło mi prawie 5 lat, kosztowało prawie PLN 4 tys. i udało się za 8 podejściem. Pokiereszowanej psychiki nie doliczam, choć to był największy koszt.

Być może przyczyna moich niepowodzeń i skutkującej tym traumy tkwi we mnie – za bardzo się stresuję, jestem nadmiernie emocjonalny i agresywny. Być może. Ale mimo tych wad nigdy nie miałem tylu trudności w życiu, jak z prawem jazdy - a udało mi się zdać maturę, dostać na oblegane studia i do pracy w jeszcze bardziej obleganej firmie. Więc co jest? Do cholery, patent żeglarza zrobiłem od ręki, instruktora narciarskiego też! Nigdy nie oblałem egzaminu na studiach ani nie powtarzałem klasy! A tu ani rusz! Był to jedyny przypadek kiedy wymagane było ode mnie nie popełnienie ANI JEDNEGO BŁĘDU, a egzaminatorzy jeżdżą do upadłego. Gdzie jeszcze w życiu jest tak, że jak pomylisz się raz to wypad i na koniec kolejki (ok, kiedyś były automaty do gier w których gdy straciłeś życie lub trzy to przegrywałeś i musiałeś zaczynać od początku... ale to było jedną z przyczyn ich wyginięcia!!!). Moja matka za każdym razem powtarzała mi po oblanym podejściu: „zapisuj się jeszcze raz, trzeba z powrotem wsiąść na konia z którego się spadło” – ale koń nie każe ci płacić stówki i poczekać miesiąc! Ani tym bardziej zapisać się na kurs doszkalający który bynajmniej też darmowy nie jest!

No nic, dość tego wyrzucania z siebie żalów, w końcu się udało, życie toczy się dalej, a ja mam nadzieję pomóc tym, którzy jeszcze walczą, tak jak ci przede mną pomogli mi. Najpierw trochę moich doświadczeń i błędów jakie popełniałem, słono za nie płacąc.

Pierwsze 4 razy zdawałem na Oblewniczej. Górka (latająca na sprzęgle noga, a za drugim razem ze stresu nie wrzuciłem biegu), wymuszenie pierwszeństwa na równorzędnym, zjazd z ronda na czerwonym, górka (... a za drugim razem ze stresu nie wrzuciłem biegu KUR%$#@&*#!!!).

Po tej drugiej górce zrobiłem sobie ponad roczną przerwę na podreperowanie zdrowia psychicznego. W tym czasie zdążyła się otworzyć Radarowa i dziękujmy za to Panu – czas oczekiwania tydzień zamiast półtora miesiąca, kolejki do zapisów mniejsze (ergo mniej zniszczone życiem i cyniczne biurwy) no i zdecydowanie bliżej mojego miejsca zamieszkania (jechać półtorej godziny żeby oblać w 15 minut i zapłacić za to 115 zł? Super! Czy mógłbym jeszcze prosić o naplucie w twarz, co by już znaleźć się w stanie absolutnego szczęścia i samozadowolenia?!).

W każdym razie postanowiłem spróbować, przeniosłem papiery, wziąłem parę jazd doszkalających i poszedłem się zapisać. 4 tygodnie później i jestem wreszcie pełnoprawnym kierowcą. Odniosłem też wrażenie, że instruktorzy na Radarowej są kulturalniejsi. Spośród czterech nie trafił mi się żaden SS-man, tylko dwóch mruków.

Co poszło nie tak przy pierwszych 3 podejściach? Za pierwszym razem nie zachowałem odstępu wyprzedzając rowerzystę (ma być bezpieczny, minimum 1 metr, „- A co jakby się gibnął na bok i przewrócił? –No tak, pewnie nie zostałaby po nim nawet mokra plama po zderzeniu z moją srebrną strzałą, mknącą z zawrotną prędkością... 20 KM/H!!!!”), potem łuk (ech... i „nie mogę Pana zapisać, musi doszkolić się, o tu mi się system blokuje, widzita?”, tak, babo, widzę...), potem najechanie na podwójną ciągłą (skręt w lewo z jednokierunkowej Sanockiej w Księcia Trojdena – należy tam, wbrew intuicji, skręcać bardziej ze środka drogi niż jej lewej krawędzi, inaczej ciężko wam będzie ominąć daleko wystającą podwójną ciągłą) a tydzień później już sukces.

A jak ten sukces został zdobyty? Pojawiłem się standardowo już na 6.00 rano (w dzień pracuje, a po 18 widoczność jest gorsza niż z samego rana, są korki plus można bardzo długo czekać bo przez cały dzień kumulują się opóźnienia z wszystkich grup) i o 6.20 (miłe zaskoczenie, ostatnim razem byłem DOSŁOWNIE OSTATNI i zostałem wyczytany dopiero o 7.30!) wkroczyłem na plac. Przywitał mnie bardzo młody pan instruktor JakMuTam, ale niestety mruk.

Płyn hamulcowy jest, wsteczne się świeci, przygotuj się pan do jazdy i kokodżambo. Z placu na 5 aut wyjechałem tylko ja. Czułem się jak żołnierz aliantów w trakcie desantu na plaży Omaha – po mojej lewej dziewczyna oblała płyny i światła, niedaleko ktoś właśnie zawalił łuk a czekając aż zwolni się górka obserwowałem jak młody człowiek w okularach właśnie stacza się do tyłu drugi raz z rzędu... Świetnie.

I tu uwaga – miałem niesamowite problemy z górką, gdyż przy trafianiu na mruka stresowałem się i nie mogłem opanować lewej nogi , która wściekle i z nienawiścią kopała pedał sprzęgła, co ciut utrudniało zadanie. Próbowałem prochów uspokajających (na receptę, po których, zdaniem ulotki, nie wolno prowadzić – niech mnie cmokną w dupę, i tak nikt nie sprawdzi), ale bez sukcesów. To co mi pomogło, to wizualizacja. Przypominanie sobie scen z życia w których czułem spokój i bezpieczeństwo. Brzmi głupio – ale działa...

W każdym razie, można by rzec - będąc już starym rutyniarzem, przejechałem przez plac i skierowaliśmy się prosto na Radarową przez bramę za ośrodkiem.
-Proszę pamiętać, że tu jest strefa z ograniczeniem do 30.
-Jawohl! Jestem tu co tydzień!
-...
Parkowanko prostopadle przodem i jedziemy dalej, w lewo w Lechicką, w lewo w Al. Krakowską (bezkolizyjne na mijankę, uwaga na tory tramwajowe), na rondzie nawrotka (nie zjechać na czerwonym! I nie stanąć na torowisku, na Boga!) a potem prosto i dopiero w Karola Dickensa w prawo, znowu w prawo w Pawińskiego, prosto do końca i w lewo na skrzyżowaniu ze znakiem stop, we Władysława Korotyńskiego. Potem w lewo w Mołdawską, która jest jednokierunkowa, więc jedziemy środkiem. Potem w prawo w Pruszkowską i od razu w lewo Sanocką (też jednokierunkowa, na skrzyżowaniu nie zgłupiejcie jak ci z przeciwka nie będą jechać – tak są światła skonfigurowane). Z Sanockiej przeklęty skręt w lewo (szeeeerokim łukiem i z dala od podwójnej ciągłej!) i na Księcia Trojdena, dynamicznie do 50 km/h i do zatrzymania a potem zawrócenie „z wykorzystaniem infrastruktury drogowej i biegu wstecznego” (ach legislaturo droga, ja rozumiem potrzebę precyzyjnego definiowania zadania, ale brzmi to komicznie wręcz głupio). No to zawróciłem, wyjeżdżając miałem za sobą daleko jakieś auto, ale pies z nim, jedzie wolno, więc cofam. To wolno nadjeżdżające auto i mnie wyprzedził jakiś trzeci samochód, ale generalnie nic się nie działo, no tyle że mój krążownik szos zgasł mi tam gdzieś po drodze, ale cóż z tego, za to nie biją. A tu nagle słyszę „manewr wykonany nie prawidłowo”. WTF? Co się stało? Błędy omówimy po zakończeniu egzaminu. Ty <&%#$@>... No nic. Trojdena do Żwirki i w prawo, a potem kółeczko: Pruszkowska, Jasielska, Korotyńskiego, Mołdawska (wciąż jednokierunkowa), Pruszkowska a potem już tylko Żwirki, Hynka i z powrotem w Radarową, tu zawrócenie i do ośrodka i BACH! Wynik pozytywny, do odebrania w urzędzie, pytania?

Pytania? W sumie to nic mnie już nie obchodzi, idę cieszyć się życiem a ty tu gnij w tym samochodzie za 1500 na rękę miesięcznie. Ale o! Co się nie podobało w tym pierwszym zawracaniu? „Utrudnił Pan ruch, za drugim razem zresztą prawie też”. To co miałem zrobić? „To co Pan zrobił, tylko dynamiczniej, szybciej usunąć się z drogi”. Ech, brak mi słów... Trochę jak w tym dowcipie o Stalinie: Stalin uderzył głodne dziecko, które podbiegło do niego prosząc o chleb, na co Rosjanie zaczynają klaskać w zachwycie – „A mógł zabić!”. Ale tym razem nie zabił, więc niech będzie.

Reasumując – cieszę się, że to już koniec, gdybym wiedział jak to będzie wyglądać to w ogóle bym nie zaczął, tylko skoczył w wakacje do jakiegoś bardziej przyjaznego kraju i tam zdał. Życzę powodzenia wszystkim którzy utopili kupę kasy i chcą walczyć do końca i mam nadzieję, że moje wypociny choć troszkę pomogą.
I wybaczcie wulgaryzmy i cynizm – to efekt zbyt długiego wystawienia na szkodliwe działanie urzędników państwowych Rzeczypospolitej Polskiej.
tandaradei
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 11 lutego 2010, 16:41

Odlewicza

Postprzez Robert1991 » środa 17 lutego 2010, 20:16

Witam
egzamin teoretyczny-zdany
egzamin praktyczny-oblany
Zdawałem dzisiaj na odlewniczej,teorie miałem o godzinie 10 potem troche czekania i moje naziwsko ,no to jazda. Wsiadłem gadanina egzaminatora,światła awaryjne i sygnal dzwiękowy OK
Dalej łuk. Dostałem łuk najdłuższy, Cofanie ok potem jazda w przód do koperty zatrzymanie i jedziemy do tyłu. Cofam i tak jak sie uczyłem na swoich jazdach (technika na tyczki) cofam a tu nagle zahaczyłem przodem mojej rakiety o tyczke. Szczerze byłem strasznie zdzwiony ,bo nie pamiętam,kiedy łuk żle mi poszedł ,to był w zasadzie mój najlepszy punkt programu na placu.
Jakąś godzinke temu zadzwoniłem do swojego instruktora z ,którym wyrabiałm godzinki i opowiadam mu co sie stało. Zapytał sie gdzie zdawałem ,mówi ,ze Odlewnicza i na czym oblałeś? Na łuku ,potem zapytał sie który to był łuk ,no to powiedziałem ,ze chyba pierwszy napewno był długi,a on i tu UWAGA " TO JA SIĘ NIE DZIWIE ,ZE OBLAŁEŚ,LINIE NA TYM ŁUKU SĄ ŻLE WYZNACZONE ,TAKZE TYCZKI SA INACZEJ USTAWIONE" I teraz to ja rozumiem dlaczego przedemną 2 osoby oblały właśnie na tym łuku. Obok mnie przechodził ,kiedy czekałem na swoją kolej chłopak jeden z tej dwójki ,która oblała i powiedział komuś kto stal obok"STARY NIE WIEM CO SIĘ STAŁO,ALE JA ROBIŁEM WSZYSTKO TAK JAK TRZEBA ,IDENTYCZNIE ŁUK U SIEBIE ROBIŁEM"
Następne podejście w poniedziałek ,już wiem ,który łuk omijać :D :D
Robert1991
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 17 lutego 2010, 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Kategoria C

Postprzez WujekDobrelody » czwartek 18 lutego 2010, 00:45

Data egzaminu: 17.02.2010, w samo południe.
Ośrodek: Odlewnicza
Samochód: Star
Wynik egzaminu: POZYTYWNY!!!

Trafił mi się młody egzaminator, bodajże Pan Dąbrowski ( byłem tak zes**ny, gdy się przedstawiał, że nie jestem pewien), człowiek bardzo rzeczowy i przyzwoity, nie próbował mnie na siłę przyciąć. Przed egzaminem bałem się tego nowego DAFa, ale okazało się, że będziemy zdawać na Starmanie. Wylosowałem borygo i kierunkowskazy, przy okazji obszedłem samochód do okoła i po prawej stronie łuku znalazłem przydatną prostopadłą linię- Przy dojeżdżaniu tyłem wystarczy przekroczyć ją prawym tylnym kołem o kilka cm i odległość do tyczek jest poniżej metra. Zrobiwszy za drugim podejściem łuk, oraz parkowania ukośne i prostopadłe tyłem, wyjechaliśmy na miasto. Na światłach w prawo na Nieporęt i zaraz znowu wprawo, jednokierunkowa z zawracaniem i stopem. Śnieg zasypał linię zatrzymania, więc dojechałem do krawędzi skrzeżowania i tam zrobiłem stopa, egzaminator nic nie powiedział. Potem na Białołękę, po drodze wyprzedzanie koparki (musiała się cholera napatoczyć podczas egzaminu), boczne uliczki (na Modlińskiej pierwsza w prawo), zawracanie na rondzie i powrót do ośrodka, z potrójnym ustąpieniem pierwszeństwa na lewoskręcie pod wiaduktem z Modlińskiej.
I tym sposobem udało mi się znowu zdać za pierwszym podejściem na Odlewniczej, nie taki diabeł straszny, jak go malują ( moi koledzy też mają nienajgorsze doświadczenia z tym ośrodkiem, jeśli ich udupiali na B, to za poważne błędy, jak wymuszenie)
PS. Kolega, który zdawał po mnie, nie miał tyle szczęścia, wyjeżdżając z ośrodka minąłem go, gdy wracał już jako pasażer od strony Kanału Żerańskiego. Prawdopodobnie przegrał na tamtym stopie.
WujekDobrelody
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 18 lutego 2010, 00:20
Lokalizacja: Warszawa

ME Radarowa

Postprzez gosia_w90 » piątek 26 lutego 2010, 15:37

23.02.2010 (wtorek) godz. 7:00 (wejście 7:24, koniec: 8:19
ME Radarowa (Okęcie)
Podejście: 2
Wynik: POZYTYWNY !!

Nieprawdopodobne przeżycie jak sami wiecie zdać prawko :) Plac manewrowy poszedł gładko i szybko, ale miałam stracha, gdyż za pierwszym podejściem gdy zdawałam prawko 2 razy mi zgasł samochód, więc bałam się, że znów ze stresu mi będzie latała noga, a tu nie!! prawie bezstresowo!!! A to zasługa chyba herbatek ziołowych, przed snem wypiłam dwie na bazie rumianku, melisy itp. i czułam się spokojna i rozluźniona, polecam ludziom, nie jestem zwolennikiem tabletek uspokajających, ale herbatki jak najbardziej!!!
Potem miasto, od razu Pan egzaminator zabrał mnie w lewo na trasę, a nie w boczne uliczki, ciężko było włączyć się do ruchu, ale jakoś poszło, potem zabrał mnie na rondo z tramwajami aby zawrócić, ja robię rondo, pewna siebie, a po tym zadaniu pan mówi mi- że nieprawidłowo zrobiłam ten manewr, a ja jak to? -odpowiedział: nie mogę teraz powiedzieć. To serce do gardła mi podskoczyło i się dla świętego spokoju zapytałam- to co już oblałam egzamin?? a Pan odpowiedział- dlaczego? jedziemy dalej. Więc wiedziałam, że muszę się bardzo starać teraz, zabrał mnie w boczne uliczki, dużo było skrzyżowań równorzędnych !! Piesi mi przechodzili bez pasów, więc gwałtownie zahamowałam, cały czas jakieś skrzyżowania, te fatalne skrzyżowanie w lewo z jednokierunkowej, co można łatwo najechać na podwójną ciągłą, ale mi się udało, choć bardzo duży korek był i musiałam się jakoś przecisnąć w lewo. Ale stres trochę mnie trzymał jak mi 2-3 razy zgasł samochód. Pan mi powiedział, że nie może być, że Pani gaśnie samochód, więc się ogarnęłam i uważałam i już mi nie zgasł. Krążyliśmy, krążyliśmy, a ja nie popełniałam żadnych błędów. Miałam zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury, parkowanie prostopadłe i kazał mi się rozpędzić na trasie do 50 km/h. Nie przekroczyłam dozwolonej prędkości, jakoś na wyczucie też jechałam, na koniec Pan zabrał mnie na rondo, abym się poprawiła. Wiedziałam, że muszę to dobrze zrobić, bo jak skopię, to będzie po mnie i po prawku. Jednak dobrze wykonałam zadanie i jak zobaczyłam ośrodek to się bardzo ucieszyłam, z wrażenia gdy parkowałam samochód przy ośrodku to nie wyłączyłam świateł hehe i powiedział mi, że będę musiała ciągle wymieniać akumulator he A okazało się, że na pierwszym rondzie na początku nie włączyłam kierunkowskazów. Eh.. Myślę, że gdybym prawidłowo wykonała te pierwsze rondo, tak bardzo bym się potem nie starała, a uważałam sto razy bardziej. Troszkę przeszkadzało mi słońce, ale dobrze było!! Gdy wyszłam z samochodu, to tak mi było gorąco, że szłam bez kurtki.

Życzę wszystkim zdającym POWODZENIA NA EGZAMINIE, ABY ZDALI JAK NAJSZYBCIEJ !!!!!!

POZDRAWIAM !!!!
gosia_w90
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 25 lutego 2010, 18:56

RADAROWA- STRZAŁ 1 NIECELNY

Postprzez UltraViolet30 » sobota 06 marca 2010, 12:11

No to pierwsze koty za płoty. Nastawienie miałam pozytywne (egzamin teoretyczny w sobote, na Radarowej, czas oczekiwania po teorii na egzamin praktyczny zaledwie 15 minut...)
Wylosowane zadania: światła cofania i sprawdzenie poziomu płynu hamulcowego. Na wstepie małyy zgrzyt, bo mówie do egzaminatora: "do swiatel cofania bede potrzebowala pana wsparcia ;/ ale szybko okazalo sie, ze poradze sobie bez problemu sama. Zadanie pod maską zaliczone. Przygotowanie do jazdy ok i ruszamy- a tu ups... nie zapielam pasów i nie zwolnilam hamulca recznego. Skad na egzaminie taka amnezja?? Doradzam wiecej luzu i opanowania. Ale coz, egzaminator pozwolil mi wjechac na łuk. Jak dla mnie poszło gładko, pieknie wjechalam przodem i tyłem- ale niestety druga próba... to ma byc plynna jazda, a wychodzac z łuku miala pani lekkie zatrzymanie. Trudno, drugie podejcie... jadac tylem stracony pacholek. Koniec egzaminu. Na szczescie nastepny termin juz za 2 tygodnie.
I jeszcze jedno- wwazne jest wsparcie bliskich- mnie maz tuz przed egzaminem powiedzial ze na tym etapie nie dalby mi prawka i wywróżył;/
UltraViolet30
 
Posty: 1
Dołączył(a): sobota 06 marca 2010, 11:57

Postprzez Mbuska » sobota 06 marca 2010, 17:47

04.03.2010 (czwartek) godz. 18:00 (17:57 - 18:38 )
Radarowa (Okęcie)
Podejście: 4
Wynik: POZYTYWNY :D

No wreszcie się udało :) Po kilku miesiącach przerwy od ostatniego egzaminu, głównym powodem takiej przerwy była pogoda. Za bardzo się bałam, że nie będę umiała w takim śniegu parkować.
Pierwsze trzy egzaminy, już są przeze mnie zapomniane. Wszystkie nie zdane z powodu stresu, mimo że jak jechałam na egzamin i czekałam nie byłam zdenerwowana.
W nocy z środy na czwartek nie mogłam spać, śniło mi się nawet egzamin. Z rana nie mogłam jeść. Przed egzaminem jeszcze poszłam na jazdy, po tym poczułam się bardziej pewnie, ale nadal byłam strasznie zdenerwowana. W końcu nadeszła 17:00 trzeba wyjść z domu, myślałam że podróż zajmie nam więcej, ale okazało się że już o 17:30 byliśmy na miejscu. Nastawiłam się na co najmniej godzinę czekania, a zostałam wywołana o 17:50! Egzaminator spytał się, czy to mój pierwszy egzamin. Zdziwił się, jak odpowiedziałam że nie:D
PLAC
Dobra do samochodu, za kierownicę. Jak zwykle śpiewka do kamery. Pytał, czy znam taką skrzynię biegów. Ja odpowiadam twierdząco, przecież pytają mnie o to 4 raz :roll: Wylosowali mi do sprawdzenia haha sygnał dźwiękowy i tylne przeciwmgłowe. Kazał mi włączyć i wysiąść zobaczyć czy się świecą. Wykonałam polecenie. A tu mnie zagiął. I pyta: ile jest tych świateł. Sama zgłupiałam! Zdenerwowałam się, mimo że to takie proste. A on: niech Pani wysiądzie i sprawdzi. Świeże powietrze dobrze zrobiło, uprzytomniałam sobie i mówię no 1, a on: a po lewej czy po prawej. Znów zgłupiałam. W stresie robi się dziwne rzeczy. A on: co mylą się strony? a ja: no czasem tak. to on: niech Pani pokaże ręką. Dobra wykonałam zadanie. Przygotowałam się do jazdy. Mówię już, a on: na pewno? a ja: aa pasy! Zapięłam. No i już, to on jedziemy w kierunku łuku. Na łuk najbardziej po prawej. Kazał mi wjechać bokiem. Zatrzymałam się, a on: słyszy Pani takie wibracje? a ja: tak, wiem. Nie potrzebnie wzięłam na dwójkę. Przepraszam to przyzwyczajenie. A on: no dobrze. Proszę ustawić się na miejscu, przy pomocy biegu wstecznego. No to łuk zaliczony za pierwszym razem! Aż normalnie stres zszedł. No to na górkę. Tu się nie dogadałam z egzaminatorem, jak mam do niej dojechać, ale spoko. I dopiero tam zauważyłam, że zostawiłam włączone światła przeciwmgłowe! Jejku cud, że mnie za to nie oblał. Od razu skorygowałam. On się uśmiechnął tylko i powiedział jakie mam 2 zadanie. No to jazda. Zaciągam ręczny. Chcę już ruszyć, a tu nie mogę go odblokować! Zdenerwowałam się. Noga mi zaczęła latać. Już miałam mu mówić, ale ok. udało się. Co tam że przepaliłam sprzęgło troche z tego wszystkiego :D. On wsiada: zadanie zaliczone. Jeszcze stawaliśmy z boku, żebym mogła zdjąć kurtkę. Wyjazd na szczęście na Radarową, nie na Hynka! Podziękowałam mu aż za to.
MIASTO:
Od razu mu powiedziałam, żeby mówił do mnie jasno, nie tymi wszystkimi pojęciami. Po prostu proszę skręcić w prawo czy coś. Bo do mnie trzeba jasno. Poprosiłam, żeby też pozwalał mi się upewniać. Bo ja muszę być pewna i już. Zgodził się. Już się bałam, że jak na poprzednim egzaminie od razu każe mi parkować:/ Ale nie! Wyjechaliśmy w prawo, następnie w lewo na pierwszym skrzyżowaniu. Całe szczęście pamiętałam o ograniczeniu do 30. Spodobało mu się, że omijam wielkie dziury. No i już pierwszy sprawdzian. Przepuściłam samochody z prawej, chcę jechać i mi zgasł! :shock: o zgrozo! a on: Niech się Pani nie denerwuje. Proszę jechać. Ale wtedy znów jechały samochody. W końcu opuściłam skrzyżowanie. Potem w lewo na Al. Krakowską. Jeszcze po drodze było 1 skrzyżowanie równorzędne. Spodobało mu się, że zwalniam przed każdym skrzyżowaniem i sprawdzam prawą. Tu przy skręcie w lewo na szczęście nie trzeba uważać na tramwaje. Bo mają wtedy czerwone. Git. Za torami skręt na prawy pas. Jedziemy prosto otrzymałam komendę. Git! To chyba tu też chciałam pokazać, że zauważyłam znak dozwolone do 60km/h. Potem: Na najbliższym skrzyżowaniu proszę zawrócić. Patrzę o to rondo, co go nienawidzę, ale ok. Na lewy pas. Z kieruneczkiem. Elegancko. Czerwone. Czekam. Kiedy zapaliło się zielone, nadal nie miałam miejsca żeby wjechac na rondo. Czekam, spodobało mu się to znów. Wjeżdżam(tu wiem sama nie spojrzałam na światło!, ale na szczeście chyba musiało być zielone XD, a po 2 stałam jako pierwsza na wjeździe na rondo) Sprawdzam, nie ma z jednej i drugiej tramwaju. Ustawiam się i czekam, bo mam czerwone. Kiedy jest zielone sprawdam czy mam miejsce. Ustawiam się na prawym pasie. No i jazda. Dalej trochę mi się pomotało jak jechałam. Za dużo skrętów. Dalej chyba w prawo w Trapez, albo 1 sierpnia. Ogólnie jazda małymi uliczkami. Tu uwaga na skrzyżowania równorzędne i nie tylko! Wiem, że gdzieś skręcałam w lewo. Kurczę nie znam tam ulicy, ale strasznie długo czekałam, żeby skręcić. Z 5 minut tam stałam! :/. I zaczęłam coś gadać, że ile ich jedzie, a on: przecież ja nic nie mówię. Niech Pani się skupi. Ok. Wyjechałam w końcu! Wiem, że kazał mi jeździć też po drogach z wyznaczonym pierwszeństwem przejazdu, itp. Na jednym skrzyżowaniu byłam z 3 razy, tylko za każdym razem kazał mi jechać inaczej. Ciągle musiałam przepuszczać pieszych! Z 10 razy. Coraz lepiej mi się jechało. Coraz mniej stresu. Potem zawracanie w jakiś wjazd. Okey. Nawet pamiętałam, że jak jest wsteczny w tych 6 biegowych, bo ostatnio ze stresu zapominałam o tym. Dobra zadanie zaliczone. Uff. Potem zatrzymanie w wyznaczonym miejscu. Po prostu kazał mi stanąć obok jakiegoś samochodu. I: Dziękuję, zadanie zaliczone. Zdziwiona byłam, że nie trzyma na kolanach tej kartki i nie zapisuje co robię. Właśnie może to lepiej, bo nie czułam do końca takiego biurokraty egzaminatora. Dobre było też, jak zobaczyłam Subaru Impreza i nie mogłam się powstrzymać i nie powiedzieć, że to moje marzenie. Śmiał się, pogadaliśmy o tym, ale znów kazał mi się skupić. Nie pozwalał, się do końca zagadywać. Jak zobaczyłam, że jesteśmy znów na Radarowej. Normalnie myślałam, że oszaleje ze szczęścia. Ale jeszcze opanowanie, trzeba minąć samochody po prawej z kierunkiem. Powiedział: tu wyjątkowo, może Pani najechać na linię. I wyszedł mi pieszy znów na środku skrzyżowania, już myślałam, że mi obleje. Ale nie, zatrzymałam sie spokojnie przed pasami. Wszystko ok. Jedziemy. I tu eLka uczy się równoległego parkowania. Musiałam się zatrzymac i zaczekać, aż się schowa, bo z drugiej strony jadą. Dobra jedziemy. Aż musiałam się upewnić, czy nie skręcany, bo byłam w takim szoku, że jesteśmy obok ośrodka! A ja jeszcze nie parkowałam. On: proszę troszkę zwolnić, będziemy zaraz parkować prostopadłe, wjazd przodem. Ja wyznaczę miejsce.
Zobaczył. Mega szerokie. Byłam w szoku. Wjechałam, zero jakiś kontr, prościutko. Parkowałam na przeciwległą stronę jezdni. Kazał mi drzwi otworzyć, spoko. Nie mogłam znaleźć gdzie sie otwiera XD Musiałam zapalić światło. Wychylił się, czy się zmieściłam w liniach. No to wyjeżdżamy. Tu pomyliłam pierwszy raz strony! Ale uśmiechnął się i mnie poprawił. Wyjechałam. I o rany! Wjeżdżamy w bramę ośrodka! Wtedy wyciągnął kartkę i zaczął zaznaczać ptaszki. Wjechałam. Ze szczęścia zapomniałam o dwójce :D Patrzę, mój brat stoi uśmiechnięty, że to ja prowadzę:D Jedziemy.
OŚRODEK
Już w ośrodku. Przychamował mnie i poprosił, żebym się zatrzymała. Spytał, czy słyszę dziwny warkot samochodu. A ja: wiem, wiem! dwójka! On zaczął mi tłumaczyć jak to jest z biegami. Rany! Potem, że była jedna dziura przed chwilą jak wjeżdżaliśmy do ośrodka, która mogłam ominąć. Ja już stres. Ale ok, proszę pojechać tam gdzie stoją inne samochody egzaminacyjne. Stanęłam. Stres. Stres. Stres. On zaznacza tam na tej karteczce swojej. Ja odpięłam pasy, zaciągnęłam ręczny, wzięłam na luz, wyłączyłam światła, silnik. No i przemówił: no tak, Pani jazda nie była rewelacyjna, ale egzamin jest zaliczony! Brakuje Pani po prostu doświadczenia, ale spokojnie. Nabierze je Pani.
a ja:dziękuję, dziękuję! tata mi już obiecał, że wyjeżdżamy, to będę mogła prowadzić. On: dobrze, ale niech Pani pamięta. Nie wolno Pani jeździć, dopóki nie ma Pani dokumentu! Ja tam idę w dziękowanie. A on: proszę wziąć na zapłon. Sprawdzał godzinę, o której skończyliśmy.
-Oryginał dla Pani! Zapraszam do zarządu dróg miejskich. Do widzenia!
-Dziękuję! Do widzenia.
Wyleciałam jak oparzona. Zabrałam kurtke, torebke z tylnego siedzenia. I lece do brata uradowana. Od razu smsy do wszystkich: ZDAŁAM!!

Prawko zdałam mając zaledwie 18 lat i 3 miesiące i kilka dni :)
Do tej pory łapię się, że patrzę na tą kartkę i napis: POZYTYWNY

Życzę wszystkim zdania! I nie załamujcie się! Ja miałam taki okres, po 2 egzaminie. Oblał mnie za to na łuku, że nie dotknęłam ani nie najechała na linię, ale byłam blisko :/. Prawko to super sprawa i należy o nią walczyć! Na egzaminie na mieście, czułam że mnie nie zagnie. Gdzie nie dojeżdżaliśmy wiedziałam kto jak ma pierwszeństwo, gdzie mam się zatrzymać, jakim pasem jechać, jaki mam tor jazdy.
Przepraszam, że tak długo!
Avatar użytkownika
Mbuska
 
Posty: 39
Dołączył(a): poniedziałek 12 października 2009, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ośrodki egzaminowania kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości