Uprzedzam, że moja opowieść będzie dość obszerna, jako, że mam dobrą pamięć do szczegółów. Na samym początku wspomnę także, że jestem przeogromnym pasjonatem motoryzacji, samochody i motocykle to coś co kocham. Dzięki temu lepiej zrozumiecie czym dla mnie jest to, że wreszcie udało mi się zdać.
Kurs na prawko kategorii B rozpocząłem w 2011 roku i na przełomie 2011 i 2012 miałem 2 egzaminy w ośrodku "MORD Koszykarska", oba oblane. Pierwszy na łuku, drugi na jakimś dużym rondzie (wymuszenie pierwszeństwa przy zmianie pasa ruchu). Egzaminatorzy Ludwik H. i Krzysztof B. Pierwszy to był świetny i wesoły człowiek, drugi natomiast to straszny gbur. Zero uśmiechu. Nie życzę nikomu.
Później miałem bardzo długą przerwę i z powodów osobistych mój trzeci egzamin przypadł dopiero 20 marca 2015 roku. Nie musiałem powtarzać kursu, ale musiałem zdać nową teorię (71 na 74 punkty). Wziąłem także 20 godzin jazd doszkalających w OSK Dudek (polecam!) i za radą Pana instruktora wybrałem tym razem MORD na Balickiej ("Jeśli nie boisz się wąskich uliczek, to tam jest łatwiej, w dodatku jest tylko jedno duże rondo"). Oto:
Data egzaminu: 20. 03. 2015, godzina 10:00 ( w praktyce zacząłem o 10:45)
MORD Balicka
Egzaminator: Wiesław S.
Łączny czas trwania: 41 minut
Czekam w poczekalni i nagle wyszedł Pan egzaminator. Wysoki, trochę gruby, postawny facet w wieku około 50 lat. Myślę sobie, cóż chciałem mieć babkę, no ale trudno. Wyczytał moje nazwisko, podał mi rękę i prawie się uśmiechnął. Pomyślałem, że wygląda na sympatycznego. Zaprosił mnie na plac manewrowy. Wszedłem do auta ustawiłem sobie fotele, lusterka i tak dalej. Wylosowałem sprawdzenie oleju i światła biegu wstecznego. Sprawdziłem i kazał poczekać z wjechaniem na łuk, bo jeszcze dwa samochody zrobią przede mną. Ja na to, że ok i te 2 minuty kiedy czekałem pozwoliły mi się odstresować i wylajtować

Zrobiłem łuk i górkę, po czym kazał się zatrzymać i wytłumaczył zasady jazdy w ruchu miejskim. Chłop bardzo rzeczowy, wszystko dokładnie tłumaczył. Trasa wyglądała mniej więcej tak:
1. Wyjazd z Balickiej w lewo - tutaj bardzo długo czekałem na możliwość jazdy ale nic nie mówił.
2. Skręt w prawo w Lindego w ulubione miejsce do zawracania. Kazał zawrócić tam gdzie pokazał. Nie było żadnego wjazdu, musiałem się zmieścić na drodze. Przy zawracaniu zwrócił mi uwagę:
- Co Pan tak dziubdzia, tyle miejsca Pan ma? Pomyślałem sobie "Ku***, to ja prowadzę, więc mogę sobie dziubdziać jak chcę"
3. Po zawróceniu dojazd z powrotem do Balickiej i skręt w prawo
4. Dojechanie do skrzyżowania i skręt w prawo
5. Przejazd przez pseudorondo, prosto. Ktoś kto wymyślił to rondo musiał być idiotą. Tutaj zmieniłem zdanie o moim egzaminatorze. Stanąłem przed rondem bo było pełno samochodów, ciągle ktoś zjeżdżał i wjeżdżał. Nie chciałem żeby mi depnął na hamulec więc czekałem. Tutaj rozpoczął się koncert:
- Proszę Pana czemu Pan nie rusza?!
- Kiedy Pan w końcu ruszy?!
- Ruszy Pan czy nie?!
Ja na to, że nie chcę wymusić pierwszeńtwa, a on:
- Proszę nie dyskutować ze mną, tylko jechać!
- Jak Pan teraz nie ruszy to...!
- Czemu Pan tamuje ruch?!
Prawie krzyczał jak wypowiadał te wszystkie zdania. Koszmar. Ogólnie strasznie mnie zdenerwował i wkurzył w tamtym momencie. W końcu ruszyłem i on mówi:
- Ma Pan pierwszy błąd za tamowanie ruchu.
Ja sobie myślę, że przecież takiej rubryki nie ma na tej kartce. Kij z tym, jadę dalej.
6. Jadąc ul. Zarzecze pierwszy skręt w prawo w ul. Wiedeńską i od razu parkowanie przodem prostopadłe po lewej stronie. Fartem udało mi się zaparkować idealnie, bo trochę za daleko wyjechałem przed skrętem, ale wyszło perfetto

Zadowolony, że mam najgorsze za sobą pojechałem dalej.
7. Wyjeżdżając z miejsca parkingowego zawracanie z Wiedeńskiej z powrotem na ul. Zarzecze i skręt w prawo
8. Dojazd do skrzyżowania z sygnalizacją świetlną i skręt w prawo w ul.Armii Krajowej
9. Armii Krajowej cały czas prosto i potem skręt bezkolizyjny w lewo przy budynku Sobiesław Zasada Automotive.
10. Później pokierował mnie na Lea i ogólnie jeździliśmy cały czas jakimiś jednokierunkowymi ulicami, których nie pamiętam. Jak powiedziałem głośno do siebie, jaki manewr wykonałem to zwrócił mi uwagę, że "Ja widzę co Pan robi". W międzyczasie miałem drugi błąd za zmianę pasa ruchu bez kierunku, sprawa dyskusyjna. Przeprosiłem, ale wcale się nie udobruchał dzięki temu. Za chwilę, zwrócił mi uwagę, że po co używam kierunków przy omijaniu stojących po prawej stronie aut. Ja mu na to, że lepiej dać niż nie dać (jak mawiał mój instruktor) Na to on, że za coś takiego jest mandat bla,bla,bla,bla,bla.
11. Pokierował mnie z powrotem na Bronowicką i myślę sobie wtedy, że nie zrobiłem jeszcze zawracania na rondzie czy coś. Ale nie wierząc temu co się działo jechałem cały czas prosto, bo się nic nie odzywał, aż minąłem Lindego i kazał skręcić w prawo do ośrodka! (Moje pytanie brzmi, czemu mnie nie wziął na zawracanie?):D Byłem wniebowzięty. Zaparkowałem po lewej, on wyciągnął tą kartkę i mówi tak:
E: Tu ma Pan błąd za tamowanie ruchu. Tu ma Pan drugi błąd za brak użycia kierunkowskazu. (5 sekund ciszy) Ale ma Pan pozytyw za całość.
JA: Dziękuję. Czyli zdałem?
E: (Podając mi rękę) Zmęczył Pan to. Zmęczył. (...)
JA: Ale dziękuję Panu i tak.
Byłem jedną z pierwszych osób, która zdała tamtego dnia

Wielu wracało na fotelu pasażera. Gdyby nie to, że się czepiał i był oschły to ogółem fajny chłop, polecam. Po mieście jeździłem krótko, komendy wydawał odpowiednio wcześnie. Ale egzaminator powinien zrobić wszystko by odstresować zdającego, a tutaj było odwrotnie i ktoś powinien się w końcu tym zająć, bo czytając ten wątek, to nie pierwsza taka sytuacja. :