WORD Warszawa ul. Odlewnicza
Data egzaminu: 2 stycznia 2009 7:00
Samochód: Toyota Yaris (5 drzwiowy)
Dziewiąty egzamin ZDANY
Dotrzymałem rodzinną tradycję i zdałem egzamin za dziewiątym razem.
Mój sylwester zakończył się o godzinie 1:40, ale obudziłem się o 5:00, również w noc z czwartku na piątek sobie nie pospałem zasnąłem po 22:00 a obudziłem się o 3:30 potem przysnąłem do 4:10, ale i tak chodziłem trochę senny i ziewałem od czasu do czasu. Przed egzaminem po za małymi kilkoma kółkami zrobionymi na pustym parkingu nie miałem żadnych jazd dodatkowych.
O godzinie 7:00 u mnie, też nikt jak to zwykle bywało, nie wszedł do sali i nie sprawdzał obecności, zaczęto wzywać osoby z mojej grupy, choć zdarzały się też osoby z wcześniejszej godziny. Zostałem poproszony o godzinie 7:40 (tym razem dla odmiany wyczytane zostały moje oba imiona). Egzamin dla kogoś kto próbuje go zdać już dziewiąty raz to standard. Pierwsze zdanie otwarcie pokrywy silnika i wymienienie i wskazanie wszystkich wlewów itp. tym razem sam po kolei pokazywałem i mówiłem co to jest. Zadanie zaliczone, pora włączyć wszystkie światła. Włączyłem: pozycyjne, mijania, drogowe, przeciwmgielne, awaryjne i wsteczne ponieważ samochód nie miał uruchomionego silnika. Po wskazaniu i nazwaniu wszystkich żarówek egzaminator wsiadł do środka i jeszcze włączył światło stopu. Po potwierdzeniu, że świeci i nazwaniu tego światła, wsiadłem za kierownicę, i powyłączałem wszystkie zostawiając mijania. dałem sygnał dźwiękowy. Kiedy jeszcze ustawiałem to i owo egzaminator usunął z mojej drogi na łuk środkowy słupek po czym kazał mi jechać aż nie da znać kiedy się zatrzymać, tak zrobiłem. Ruszyłem po łuku do przodu, wziąłem zakręt i stanąłem nie wjeżdżając w pole zatrzymania całym samochodem. Kiedy chciałem normalnie wycofać po łuku, egzaminator kazał mi wyjechać z niego na wprost i objechać dookoła wracając do miejsca startu. Ponowna próba wyszła już bezbłedu, choć przy cofaniu trochę mi się tor jazdy nie chciał zgadzać więc trochę wężykiem, ale nie przekraczając krawędzi dojechałem do pola zatrzymania i zaliczyłem to zadanie. Egzaminator wsiadł i ruszyliśmy w stronę wzniesienia, ale kiedy chciałem skrócić trasę i przejechać przez inne łuki kazał mi jechać zgodnie z pasem ruchu. Wzniesienie bez problemu. Ruszyliśmy na miasto. Trasa była trochę dziwna, bo na skrzyżowaniu Kondratowicza/Annopol/Rembielińska pojechałem na wprost. Potem skręciłem w prawo, jeszcze raz w prawo i zawracanie z użyciem infrastruktury. Wybrałem sobie najbliższą bramę, wjechałem w nią i nie mogłem wyjechać. Dopiero gdy na widok nadjeżdżającego samochodu wjechałem w nią głębiej aby go przepuścić, a ten zatrzymał się mogłem w końcu wycofać i pojechać dalej. Przy parkowaniu równoległym na Nadwiślańskiej miałem chyba źle ustawione lusterka i nie mogłem wyczuć kiedy mam zacząć prostować samochód do krawężnika. Za pierwszym razem było za późno za drugim razem było chyba na styk, bo wydawało mi się, że tylne koło otarło się o krawężnik. Egzaminator tylko dla pewności wyjrzał czy nie wjechałem nim na krawężnik, ale nie. Ruszyliśmy dalej. Na rondzie Żaba przy zawracaniu wjechałem na zły, prawy pas. Dobrze, że na środkowym była nauka jazdy. Za nim ona ruszyła ja już byłem przed nią na właściwym pasie. Miałem też okazję podwójnego przejechania po trasie toruńskiej, bo raz wjechałem na nią w jedną stronę a potem zawróciłem i znów 80 km/h. Standardowo zjechałem z niej w ulicę Marywilską i potem w lewo w Odlewniczą. Tym razem nie było żadnego samochodu zaparkowanego na jezdni więc już bez sensacji dojechałem do ośrodka. Trochę mi się to już dłużyło, ale około 8:35 wjechałem znów na plac. Dojechałem do jego końca, odbiłem w prawo i wycofałem do tyłu parkując samochód. Trochę się zdziwiłem, jak nie dostałem kartki z przebiegu egzaminu, ale to naturalne bo stała się ona dowodem na zaliczenie tego egzaminu.