WORD Warszawa - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Tutaj możesz umieścić informacje i opinie dotyczące danego ośrodka egzaminacyjnego oraz zdać relację z egzaminu.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez cxxiv » piątek 02 stycznia 2009, 13:04

WORD Warszawa ul. Odlewnicza

Data egzaminu: 2 stycznia 2009 7:00

Samochód: Toyota Yaris (5 drzwiowy)

Dziewiąty egzamin ZDANY

Dotrzymałem rodzinną tradycję i zdałem egzamin za dziewiątym razem.
Mój sylwester zakończył się o godzinie 1:40, ale obudziłem się o 5:00, również w noc z czwartku na piątek sobie nie pospałem zasnąłem po 22:00 a obudziłem się o 3:30 potem przysnąłem do 4:10, ale i tak chodziłem trochę senny i ziewałem od czasu do czasu. Przed egzaminem po za małymi kilkoma kółkami zrobionymi na pustym parkingu nie miałem żadnych jazd dodatkowych.
O godzinie 7:00 u mnie, też nikt jak to zwykle bywało, nie wszedł do sali i nie sprawdzał obecności, zaczęto wzywać osoby z mojej grupy, choć zdarzały się też osoby z wcześniejszej godziny. Zostałem poproszony o godzinie 7:40 (tym razem dla odmiany wyczytane zostały moje oba imiona). Egzamin dla kogoś kto próbuje go zdać już dziewiąty raz to standard. Pierwsze zdanie otwarcie pokrywy silnika i wymienienie i wskazanie wszystkich wlewów itp. tym razem sam po kolei pokazywałem i mówiłem co to jest. Zadanie zaliczone, pora włączyć wszystkie światła. Włączyłem: pozycyjne, mijania, drogowe, przeciwmgielne, awaryjne i wsteczne ponieważ samochód nie miał uruchomionego silnika. Po wskazaniu i nazwaniu wszystkich żarówek egzaminator wsiadł do środka i jeszcze włączył światło stopu. Po potwierdzeniu, że świeci i nazwaniu tego światła, wsiadłem za kierownicę, i powyłączałem wszystkie zostawiając mijania. dałem sygnał dźwiękowy. Kiedy jeszcze ustawiałem to i owo egzaminator usunął z mojej drogi na łuk środkowy słupek po czym kazał mi jechać aż nie da znać kiedy się zatrzymać, tak zrobiłem. Ruszyłem po łuku do przodu, wziąłem zakręt i stanąłem nie wjeżdżając w pole zatrzymania całym samochodem. Kiedy chciałem normalnie wycofać po łuku, egzaminator kazał mi wyjechać z niego na wprost i objechać dookoła wracając do miejsca startu. Ponowna próba wyszła już bezbłedu, choć przy cofaniu trochę mi się tor jazdy nie chciał zgadzać więc trochę wężykiem, ale nie przekraczając krawędzi dojechałem do pola zatrzymania i zaliczyłem to zadanie. Egzaminator wsiadł i ruszyliśmy w stronę wzniesienia, ale kiedy chciałem skrócić trasę i przejechać przez inne łuki kazał mi jechać zgodnie z pasem ruchu. Wzniesienie bez problemu. Ruszyliśmy na miasto. Trasa była trochę dziwna, bo na skrzyżowaniu Kondratowicza/Annopol/Rembielińska pojechałem na wprost. Potem skręciłem w prawo, jeszcze raz w prawo i zawracanie z użyciem infrastruktury. Wybrałem sobie najbliższą bramę, wjechałem w nią i nie mogłem wyjechać. Dopiero gdy na widok nadjeżdżającego samochodu wjechałem w nią głębiej aby go przepuścić, a ten zatrzymał się mogłem w końcu wycofać i pojechać dalej. Przy parkowaniu równoległym na Nadwiślańskiej miałem chyba źle ustawione lusterka i nie mogłem wyczuć kiedy mam zacząć prostować samochód do krawężnika. Za pierwszym razem było za późno za drugim razem było chyba na styk, bo wydawało mi się, że tylne koło otarło się o krawężnik. Egzaminator tylko dla pewności wyjrzał czy nie wjechałem nim na krawężnik, ale nie. Ruszyliśmy dalej. Na rondzie Żaba przy zawracaniu wjechałem na zły, prawy pas. Dobrze, że na środkowym była nauka jazdy. Za nim ona ruszyła ja już byłem przed nią na właściwym pasie. Miałem też okazję podwójnego przejechania po trasie toruńskiej, bo raz wjechałem na nią w jedną stronę a potem zawróciłem i znów 80 km/h. Standardowo zjechałem z niej w ulicę Marywilską i potem w lewo w Odlewniczą. Tym razem nie było żadnego samochodu zaparkowanego na jezdni więc już bez sensacji dojechałem do ośrodka. Trochę mi się to już dłużyło, ale około 8:35 wjechałem znów na plac. Dojechałem do jego końca, odbiłem w prawo i wycofałem do tyłu parkując samochód. Trochę się zdziwiłem, jak nie dostałem kartki z przebiegu egzaminu, ale to naturalne bo stała się ona dowodem na zaliczenie tego egzaminu.
Egzamin zdany 02.01.2009 7:00
WORD Warszawa - Odlewnicza
(1/20/09) Prawo Jazdy do odbioru w Urzędzie.
Uprawnienia od 16.01.2009
Ważne do 07.05.2012
cxxiv
 
Posty: 16
Dołączył(a): piątek 28 grudnia 2007, 20:48
Lokalizacja: Warszawa

EGZAMIN - HYNKA/RADAROWA - 22.12.2008

Postprzez maceo » sobota 03 stycznia 2009, 22:34

Mój pierwszy egzamin na prawko i od razu wynik POZYTYWNY!

W sumie takie było założenie, ale szczerze mówiąc, nie byłem znowu tak do końca przekonany, że się uda :wink:

Przyznam, że lektura forum bardzo pomogła mi w zdaniu, tak więc spieszę się podzielić wrażeniami z egzaminu w ramach rekompensaty za wszystkie przydatne porady, z których sam niedawno skorzystałem :)
Przepraszam za opóźnienie w relacji, ale egzamin zdawałem tuż przed świętami i do tego z zapaleniem krtani, więc musiałem to wszystko odchorować, odpocząć, jakoś się zresetować... ale do rzeczy:

Termin miałem wyznaczony w poniedziałek 22.12 na 12:30.
Wylosowano mnie jako piątego z grupy ok. godziny 13ej.
Kiedy usłyszałem sygnał kolejnego anonsu z głośnika, byłem przekonany, że za chwilę padnie moje nazwisko. I faktycznie tak się stało! Gdy po chwili na horyzoncie pojawił się młody egzaminator, rzuciłem coś na przełamanie lodów, że to chyba telepatia, ale pan w ogóle nie zareagował... Tak więc szliśmy na plac manewrowy w milczeniu, trochę jak na ścięcie :lol:

Ale nic to, postanowiłem skupić się na egzaminie.

Na początek silnik i światła, wiadomo - rutyna.
Potem łuk, którego nie wiedzieć czemu jakoś wyjątkowo się bałem.
Postanowiłem go pokonać najwolniej, jak tylko się da... i udało się!
Sprzęgło w egzaminacyjnej Yarisce było świetnie ustawione, więc manewry nie stanowiły większego problemu - zarówno łuk, jak i górka poszły gładko za pierwszym razem.
Polecam cofanie na łuku w przesadnie zwolnionym tempie, naprawdę nie ma co się spieszyć, kiedy trzeba coś wykonać dokładnie :wink:
Jeśli chodzi o górkę, to dość pewnym sposobem jest dodanie przed ruszeniem gazu do ok. 2 tys. obrotów, a później delikatne popuszczanie sprzęgła do momentu aż obroty nieco spadną, a wtedy zwalniamy ręczny i sru, idzie do przodu i raczej nie ma szansy, żeby zgasł :idea:

Po opuszczeniu górki dosiadł się do mnie pan egzaminator i wyruszyliśmy w miasto. Skręt w prawo w Hynka poszedł w miarę sprawnie, a po chwili wrzuciłem kierunek, by skręcić w Radarową, jak to się zwykle robi... I tu od razu pierwsza niespodzianka: "A kto powiedział, że skręcamy w prawo?? Co, mówią Wam na kursach, że będziecie jeździć po trasach egzaminacyjnych? Nic z tego! Pojedziemy zupełnie inaczej!" Zaśmiałem się z własnej głupoty i szybko odparowałem, że nie ma sprawy, bo przecież trasy i tak nie da się nauczyć na pamięć, a wszystko zależy od warunków na drodze.
I tak pojechaliśmy kawałek dalej prosto Hynka, ale zaraz skręciliśmy w prawo w małą uliczkę równoległą do Radarowej. Tam wymieniliśmy kilka opinii na temat forum - ja, że mi pomogło w przygotowaniach, egzaminator, że co to tam niby nie wypisują, same głupoty i pewnie o tym, że wszystko wina egzaminatora, a ja że wcale nie... Przez chwilę nawet zrobiło się jakby milej, ale po chwili pan powiedział mi, żebym się skupił na jeździe, żebym potem nie mówił, że mnie zagadywał.
I to w sumie była całkiem mądra rada! Może i atmosfera była grobowa przez całą resztę egzaminu, ale przynajmniej pozwoliło mi się to maksymalnie skoncentrować i uniknąć głupich błędów.

Tak więc z Lechickiej wjechaliśmy w Al.Krakowską, kawałek w lewo i skręt w lewo w jakąś ulicę z bazarkiem (?). Tam zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury, prawie pusty parking więc zero problemów, a potem powrót do głównej ulicy i w lewo w Grójecką.
Na Grójeckiej zaczął się mały korek; dojechaliśmy do Korotyńskiego i tam o dziwo skręciliśmy w prawo (a przyznam, że obawiałem się lewoskrętów zwłaszcza na tym skrzyżowaniu, jak i z Banacha).

Tu trochę pamięć mnie zawodzi, ale chyba był kolejny skręt w prawo i jakieś szkrzyżowania podporządkowane. Cały czas jechałem super ostrożnie, przyhamowywałem i rozglądałem się, gdzie tylko się da :roll:

Punktem kulminacyjnym egzaminu były dwa skręty w lewo - jeden z ustąpieniem pierwszeństwa (stałem z 10 minut) i zaraz potem drugi ze znakiem stopu - tu stałem chyba z kwadrans, aż pan egzaminator stracił cierpliwość i zaczął mnie pouczać, że już spokojnie mogłem jechać i nie wolno tak korkować innym drogi. Przeczekałem bez słowa jeszcze ze dwie minuty, po czym spokojnie ruszyłem w lewo. Dopiero po skręcie wyraziłem swoje zdanie, że jednak to nie było takie oczywiste, bo samochód z lewej był dosyć blisko, a nawierzchnia była mokra i nie wiadomo, czy by wyhamował, a ja nie chciałem wymusić pierwszeństwa. Dodałem, że "oczywiście zdaję sobie sprawę, że doświadczony kierowca by zdążył, ale..." - lepiej być skromnym, niż zbyt pewnym siebie! :wink:

Facet był już wyraźnie zniecierpliwiony, bo na kolejnym skrzyżowaniu nakazał jechać prosto, ale kiedy ciężarówka zagrodziła nam drogę, zmienił zdanie i pojechaliśmy w prawo. Jakoś dotarliśmy do Żwirki (po drodze przy zmianie pasa z prawego na środkowy, biały bus w tym samym momencie zjechał z lewego i bezczelnie zajechał mi drogę - tu egzminator po raz pierwszy użył hamulca). Przy skręcie w lewo z Racławickiej w Żwirki koniecznie zwróćcie uwagę na linie naprowadzające, tak żeby nie wjechać na wysepkę przystanku autobusowego :idea:

Na Żwirki jakiś warunkowy skręt w prawo na zielonej strzałce, zapomniałem przyhamować, więc znowu egzaminator dał po hamulcu... Skręciłem i przeprosiłem, że wiem jaki błąd popełniłem (zawsze warto powiedzieć, jeśli się wie :wink: )

Już mi się myli kolejność zakrętów na trasie, więc jeszcze tylko krótko powiem, że na Żwirki zrobił się spory korek, więc jeszcze tylko zrobiliśmy zawracanie na wysokości 17ego stycznia i z powrotem kawałek, a potem w lewo w Hynka, więc się zorientowałem, że już końcowka. Oczywiście te 40 minut wlokło się w nieskończoność, więc marzyłem już o powrocie... Egzaminator chyba już też, bo tylko spytał, czy robiliśmy parkowanie prostopadłe, a ja na to, że też nie pamiętam, ale chyba tak, żeby już tylko mieć to z głowy :lol:
(ale chyba faktycznie robiliśmy i to po lewej stronie, także wyjątkowo gładko poszło).

Ewentualne omówienie błędów miało nastąpić po powrocie na plac;
jednak gdy tylko dojechaliśmy na miejsce, egzaminator rzucił krótko "EGZAMIN ZDANY POZYTYWNIE, DO WIDZENIA"... i tyle go widziałem :lol:

Naprawdę się cieszę, bo w życiu stawiam głównie na dobry kontakt z drugim człowiekiem, a tu zrozumiałem, że nie ocenia się mnie za miłą aparycję, tylko za konkretne umiejętności i teraz czuję, że zdałem, bo mi się po prostu należało i tyle! :D

No ale trochę szczęścia też miałem, bo podczas godziny jazdy doszkalającej przed egzaminem potwornie lało, a na samym początku egzaminu nagle przestało...

Polecam zdecydowanie batonik i kawkę przed samym egzaminem, ew. jakiś napój energetyzujący, normalnie wprowadza mnie w nerwowy nastrój, ale akurat na kierowanie pojazdem wpływa doskonale, poprawia koncentrację i wyostrza spojrzenie 8)

Nie będę Wam mówił, żeby się nie denerwować, bo nerwy zawsze są i tylko trzeba trzymać je na wodzy, tzn. bez względu na wszystko zachować skupienie i zimną krew, a wszystko będzie dobrze.

Pozdrawiam i 3mam kciuki za wszystkich zdających!! :D
Avatar użytkownika
maceo
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 23 grudnia 2008, 13:27
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez zgoda » sobota 10 stycznia 2009, 00:28

WORD Warszawa, ME Okęcie (Radarowa)

Podejście: 2
Godzina wyznaczona: 19:00
Godzina rozpoczęcia egzaminu: 20:20 (około)
Czas trwania egzaminu: 00:15 (około)

Plac: OK
Miasto: nie OK

Egzaminator: OK
Wrażenia: superpozytywne

Egzaminator zaczął od "czy my się już nie spotkaliśmy?". Rzeczywiście, spotkaliśmy się wcześniej w dość charakterystycznych okolicznościach podczas egzaminu teoretycznego, ale to było pod koniec listopada 2008... Pochlebiam sobie, że jestem dość charakterystyczny, nawet jak nie noszę maski przeciwgazowej. :)

Początek standardowy: proszę pokazać zbiorniki (nie wlewy!) płynów pod pokrywą silnika. Potem przy włączonym silniku światła, egzaminator położył nacisk na "w bezpieczny sposób" dając do zrozumienia, którego światła nie chce widzieć zapalonego (cofania). Po roztłumaczeniu włączonych świateł i sprawdzeniu brakujących kazał przygotować "siebie i samochód" do jazdy, co oznaczało mniej-więcej "proszę zdjąć kurtkę, odśnieżyć samochód i przygotować sobie stanowisko" (mieliśmy dziś lekkie opady śniegu). Zmiotka była na wyposażeniu samochodu, więc zacząłem zmiatać śnieg od dachu (egzaminator powiedział, że to niekonieczne, ale może być) przez szyby do świateł i tablic rejestracyjnych. Potem stanowisko (fotel, zagłówek, lusterka, pasy) i jedziemy na łuk. Nauczony po poprzednim egzaminie łuk zrobiłem wolniej, niż mi się wydawało, że powinieniem robić. Po łuku egzaminator kazał wykręcić za drzewem na podjazd. Podjazd wyglądał na śliski, więc zastosowałem metodę "0 gazu, tylko sprzęgło" i poszło. Podjechałem do wyjazdu z ośrodka, egzaminator zajął miejsce, skasował kontrolkę niezapiętych pasów i wyjeżdżamy na Hynka. Dojeżdżam do Hynka (po drodze quick look na parking z prawej, czy jakaś L-ka nie próbuje mi wyjechać) i... zgasł. Sukinsyn. Ale spoko, wyjeżdżam na Hynka, pan egzaminator od razu daje komendę "na skrzyżowaniu w prawo", czyli jedziemy normalnie, Radarowa, 30km/h. Potem w lewo w Lechicką do Al. Krakowskiej i w lewo w Al. Krakowską. Po skręcie wjeżdżam na prawy pas, a pan egzaminator już mówi "na najbliższym skrzyżowaniu z ruchem okrężnym proszę zawrócić", więc ja od razu na lewy pas i zadowolony z siebie, bo "dobrze idzie". Dojeżdżam do ronda, a tu śnieg leży pod wiaduktem... Spokojnie i luźno (20:30, prawie pusto) skręcam w lewo, próbuję znowu w lewo i kicha, nie widać znaków poziomych, więc jadę po koleinach - w ten sposób ląduję na środkowym pasie Al. Krakowskiej. Zapala się zielone, więc ruszam i zaraz za skrzyżowaniem włączam prawy kierunek, żeby wjechać na "prawidłowy" pas. I tu się zabawa kończy, bo jezdnia w tym miejscu trochę zakręca, a ja zaabsorbowany obserwacją tego, co się dzieje za mną i po prawej stronie nie zauważam, że wjeżdżam na lewy pas. Pan egzaminator łapie kierownicę i sprowadza samochód na właściwy pas. "Przykro mi, panie Jarku, ale w ten sposób nie można jeździć, wjechał pan na sąsiedni pas bez zasygnalizowania, zagrożenie...." i tak dalej. Dojechaliśmy do Lechickiej, znaleźliśmy spokojne miejsce do zaparkowania i była przesiadka.

Egzaminator (p. Konrad, około 40-tki, wysoki, szczupły, pozdrawiam jakby co :)) był sympatyczny. Udzielał tylu wskazówek, ile mógł bez wzbudzania podejrzeń. Przed wyjazdem na miasto powiedział, że nie będzie mnie zagadywał, żeby mnie nie rozpraszać, ale pogadaliśmy sobie trochę już po przesiadce.

Po prostu miód, to już drugi taki egzaminator (i egzamin) na Radarowej. Szkoda tylko, że niezdany, bo to było do zdania...
Avatar użytkownika
zgoda
 
Posty: 104
Dołączył(a): piątek 07 listopada 2008, 12:49

Mój kolejny egzamin...

Postprzez Kamelka » niedziela 11 stycznia 2009, 21:31

4 kolejne egzaminy 4 lata temu w Skierniewicach " - " :oops: Nawet nie wyjechałam z placu. A swoją drogą, bardzo mnie interesuje, dlaczego plac był realizowany na Micrach, a miasto na Toyotach, i jak stały 3 Micry wolne, a Toyoty akurat zajęte, to na pytanie do egzaminatora, czy nie można pojechać Micrą na miasto, ludzie usłyszeli, że absolutnie nie. Czyżby problemy z układem kierowniczym? :wink:

Radarowa
19.11.2008 - teoria " +"
24. 12.2008 - praktyka "-" :oops:

Wstyd jak nie wiem co. Egzamin o 6 rano, wigilia, dzień dobroci dla zwierząt i pierdoł, ulice puściutkie, egzaminator dusza czlowiek ( Pan Marek, pozdrawiam, oby więcej takich), a ja po 10 godzinach jazd, zestresowana jak nieszczęście, widzę niewinną Toyotkę, ale pięciodrzwiową... Wsiadam - coś wysoko, ale niech tam. Przedstawienie, maska ( w tym jestem mocna, bo zainteresowana prywatnie), światełka - oczywiście pali się przeciwmgielne, które włączyłam cudem, bo nie pamiętałam, jak się włącza (wajha do siebie, czy od siebie i pokrętło), Pan się pyta, co to za światło, a ja, że cofania. Pan udał, że nie słyszy. Dobra, zaliczone. Wsiadam i beztrosko szukam wajhy na fotelu, żeby odłozyć kurtkę do tyłu. Blondynka normalnie - w pięciorzwiowym samochodzie! Egzaminator z trudem powstrzymuje śmiech i podpowiada. Dobra, dalej. Pytam się, jak mam obniżyć fotel (!) Naprawdę nie wiedziałam, bo w tym modelu, co się uczyłam, nie było nawet takiej opcji. Egzaminator - banan od ucha do ucha, instruuje cierpliwie blondynkę. Dobra, jedziemy na kopertę. Ja juz na pewniaka, bo nauczyłam się na małpę, wychodziło 100 na 100. Jadę sobie do przodu, ustawiłam sie idealnie, tak jak na jazdach, stop, wsteczny, skręt ciała, oko na lusterko i na boczną szybę - jadę. Pierwszy pachołek, drugi pachołek.... Obudziłam się, jak usłyszałam zgrzyt z prawej strony. I dotarło do mnie, że ani razu nie spojrzałam w lusterko, tylko szukałam pachołków. NIGDY tak nie robiłam! Ja się pytam, jakim cudem! Zawsze patrzyłam na linię i korygowałam, jak trzeba było, gdyby pachołki zawiodły, a tym razem ani razu. Co więcej, jak ruszyłam, to juz czułam, że coś nie tak i co? zero reakcji! Nic z tego nie rozumiem... Stres padł mi na mózg.
No dobra, zobaczymy następnym razem... :shock:
Victoria!!!
Kamelka
 
Posty: 29
Dołączył(a): niedziela 11 stycznia 2009, 20:20
Lokalizacja: Pruszków

Postprzez ciemna.masa » środa 14 stycznia 2009, 12:33

Ech...
Ja mialam egz wczoraj.

Radarowa, 20.30.
Bardzo sie stresowałam, ale przed samym egzaminem jakby mnie "otępiło", wyszłam i tyle. Światła, płyny- bez problemu. Łuk, górka bez problemu.
Wyjeżdżamy na miasto.
Dodam, że miałam świadomość -przed egzaminem- że nie nastawiam się na zdanie, żeby sie nie spiąc, tylko po prostu jechać przed siebie.
No i jedziemy. Spokojnie, byłam opanowana.
Egzaminator w porządku, bez rewelacji, ale był OK-oby więcej takich.
Jeździliśmy już ok. 30 minut, wszytsko OK. Aż do pewnego momentu...
Wąska uliczka, ale dwukierunkowa. Stoi autobus na przystanku, my zanim. Stoimy, stoimy, stoimy, a on nic, ani nie rusza, a ni ludzie nie wsiadają już, ani nie wysiadają... spanikowałam, nie wiedziałam co robić bo trwało to i trwało w nieskończoność...
I, debilka, postanowiłam go ominąć zamiast spokojnie dalej czekać... i oczywiście na wyskości autobusu okazało się, że jest podwójna ciągła...masakra, nie wiem jak mogłam być tak głupia... dosłownie kilka metrów tej ciągłej, na wyskości przystanku...
No i egzmin przerwany... egzaminator powiedział tylko, że nie rozumie, nie wie co się stało, i że już mieliśmy wracać do ośrodka z pozytywem... gdyby nie ten błąd... Powiedział, że mam predyspozycje, że ogółem już miał mnie bardzo pochwalić i zaliczyć egzamin...a tu taki błąd...

No nic, mówi się trudno... Źle mi tylko z tym, że wiem jak blisko byłam. I że nawet egzaminator sam już powiedział, że byłoby zaliczone...
Było to już przed końcem egzaminu, a nie, że oblałam zaraz na początku...

Tak więc przykrość...teraz znów, miesiąc albo i więcej czekania...
ciemna.masa
 
Posty: 50
Dołączył(a): poniedziałek 20 października 2008, 18:10

Postprzez yarox » czwartek 15 stycznia 2009, 17:50

witam choc nie jestem z Warszawy to bylem w wojsku w stolicy i zdawalem egzamin na kat.C w WORD na ul.Odlewniczej egzamin mielismy cala grupa z armii moze to mialo jakis wplyw ale instruktora mialem spoko goscia nazwiska nie znam wiem tylko ze przyjechal osobowym srebrnym mercedesemi ze podobno jest bylym wojskowym z calej grupy 10 chyba nie zdal za pierwszym podejsciem jeden ale za drugim poszlo bez problemu ,natomiast na osobowe z tego co pamietam to jak czekalismy to duzo ludzi oblewalo ogolne wrazenia ok pozdro
yarox
 
Posty: 4
Dołączył(a): wtorek 13 stycznia 2009, 14:56
Lokalizacja: zdunska wola

Postprzez mah » czwartek 15 stycznia 2009, 22:52

Egzamin 13.01 (drugie podejście)

Odlewnicza, godz. 8.00.

Egzaminator super, cały czas mnie zagadywał i dzięki temu stres był mniejszy :)

Na placu - płyny, światła - bez problemu. Łuk, górka (noga mi drżała) ale bez problemu.

Wyjeżdżamy na miasto. Z ośrodka skręcamy w prawo a później na światłach oczywiście również w prawo (za pierwszym razem również ta sama trasa, chociaż egzaminator już inny, więc to chyba ulubiona trasa Panów egzaminatorów).

Niestety nie znam jeszcze dobrze Bródna więc nie pamiętam dokładnie ulic jakimi jeździłam, ale napewno miałam zawracanie na Polonezie a potem jechałam chwilę trasą toruńską (tu Pan Egzaminator stwierdził, że "rozpędzamy się":).

W sumie miałam dwa razy zawracanie na światłach, parkowanie prostopadłe oraz zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury.

Jeździłam około 35-40 minut. Na koniec dojechaliśmy do ośrodka i usłyszałam magiczne słowo ZDANE. Z radości chciałam wyściskać Pana ale podaliśmy sobie ręce i jeszcze przez chwilę jak wysiedliśmy po drodze wymieniliśmy kilka zdań. Usłyszałam, że niepotrzebnie tak stresowałam się, bo było dobrze :)

Teraz pozostało mi czekanie na upragniony plastik i kupno auta.

Przy okazji pozdrawiam Pana Egzaminatora, bo naprawdę miałam szczęście, że trafiłam na tak wyluzowanego gościa ;)
mah
 
Posty: 2
Dołączył(a): środa 14 stycznia 2009, 22:52
Lokalizacja: W-wa

Postprzez Cartman » sobota 17 stycznia 2009, 12:19

ME Okęcie (Radarowa)

Dzień: 13.01.2009 (drugie podejście)
Godzina wyznaczona: 12.00
Godzina rozpoczęcia egzaminu: 12.45
Czas trwania egzaminu: 45 minut

Egzaminator - pierwsze wrażenie w miarę pozytywne, lekko krępy pan z czarnym wąsem, na oko po 50-tce

Plac:

Płyny i światła bez najmniejszego problemu, łuk - za pierwszym podejściem (ten element miałem już opanowany do perfekcji). Górka: za pierwszym podejściem oblałem właśnie w tym miejscu z powodu przyzwyczajenia do sprzęgła w samochodzie instruktora (brało dużo wyżej nad podłogą). Z tego powodu trochę się stresowałem, ale postanowiłem tym razem mocniej podkręcić obroty nieco wolniej spuszczając sprzęgło. Byleby nie zgasł, kilka centymetrów niech się cofnie - tak właśnie się stało, co prawda zatrzymałem się na wzniesieniu zamiast z niego zjechać i mi zgasł :D... drugie podejście - minimalne cofnięcie (ledwo wyczuwalne), ale dalej już dynamicznie z głowy i wyjazd na miasto...

Miasto:

Wyjazd z ośrodka bez większych problemów, egzaminator stwierdził, że "ot, trzeba się wcisnąć" :). Poczekałem max 1-2 minuty i udało mi się wyjechać. Dalej na skrzyżowaniu w prawo, tuż za znakiem wjazdu do strefy z ograniczeniem prędkości do 30km/h (PAMIĘTAĆ O TYM!) parkowanie prostopadłe przodem, miejsca na 3 Yarisy :-)... Wyszło bez problemu, kilkadziesiąt metrów dalej zawracanie w bramie po lewej wyraźnie wskazanej przez instruktora. Następnie kręciliśmy się chwilę po uliczkach osiedlowych (pilnując jednocześnie ograniczenia prędkości!), nie dojeżdżając w ogóle do ul. Hynka, po kilku skrętach (głównie w prawo) ostatecznie wylądowaliśmy na Lechickiej. (Topografię dzielnicy znałem bardzo dobrze (w sumie po Ochocie wyjeździłem z instruktorem około 25-30h, kosztowało mnie to trochę kasy extra, ale dzięki temu nawet nie widząc dokładnie znaków, które czasem są nieszczęśliwie ustawione, doskonale wiedziałem, że jestem na jednokierunkowej itd.).

O tej porze jest strasznie dużo pieszych, ja oblałbym egzamin przez zbyt uprzejme przepuszczanie wszystkich jak leci (raz przeszli przeze mnie na czerwonym ... instruktor się rozeźlił, zaczął mi zwracać uwagę - trzeba położyć uszy po sobie, zbytnio nie odpyskiwać!). Z Lechckiej pojechaliśmy dalej na 1 sierpnia, a z niej wyjazd w prawo na Krakowską prosto, już na Grójeckiej w prawo do Racławickej, przez Mołdawską (pamiętać o drodze z pierwszeństwem!) i do Korotyńskiego. Na skrzyżowaniu Korotyńskiego z Grójecką pojechaliśmy prosto :-). Na Grójecką wróciliśmy przez Dickensa, dalej jadąc w stronę Żwirki i Wigury (były lewoskręty, ale z zestawu najtrudniejszych lewoskrętów na Ochocie praktycznie nie było żadnego...). Na jednej jednokierunkowej (dość długa, zastawiona strasznie samochodam polecenie skrętu w lewo, oczywiście od LEWEJ KRAWĘDZI jezdni (inaczej kończy się egzamin bo to jest wjechanie na inny pas ruchu bez uprzedzenia uczestników ruchu itd.). Jeździłem relatywnie szybko, więc zrobiliśmy sporą trasę (do Ośrodka pojechaliśmy Żwirkami do Hynka - warto dynamicznie zmieniać pasy ruchu jeśli np. któryś się kończy, pokazać, że nie boimy się innych, zrobić dobre wrażenie). Praktycznie najtrudniejszym manewrem obiektywnie rzecz biorąc było zawracanie na małym rondzie (gdzieś w okolicach Grójeckiej, nie przypomnę już sobie ulicy...). Egzaminator w ośrodku zażyczył sobie zaparkowania się prostopadle obok innego samochodu egzaminacyjnego z ZACHOWANIEM ODSTĘPU (bardzo wyraźnie to podkreślił, więc pomyślałem, że mimo, iż miejsca w bród, to trzeba to zrobić zgodnie z zasadami sztuki, tj. wypuścić przód w lewo, dociągając później w prawo, niech widzi, że rozumiem o co chodzi :-). Na końcu wydawało mi się, że w sumie szanse są 50-50 (wg egzaminatora przynajmniej 2 razy naraziłem pieszych na niebezpieczeństwo, choć raz argumentowałem, że widziałem już praktycznie osobę wchodzącą na pasy, więc zasada ograniczonego zaufania itd. :), z drugiej strony - ponieważ jeździłem pewnie, dynamicznie i bez błędów w zakresie zmiany pasów czy sygnalizacji i czytania znaków to jednak dojechaliśmy razem do ośrodka i to ja prowadziłem, a nie on :D... Ostatecznie - "ma pan zaliczone", powiedziane tonem a la "ledwo, ledwo, koleś" :). Grunt, że z głowy!

Ewidentnie egzaminator pomimo szorstkiego zachowania w samochodzie był życzliwy, nie zrobiliśmy nawet parkowania równoległego tyłem (fizycznie ciężko było znaleźć takie miejsce :)). Egzaminatora nie traktować jak wroga. Podejść do tego jak do czegoś, co w 100% zależy od nas :) ("nie zrobię błędu - nie może mnie oblać", dzięki temu bardziej skupiłem się na jeździe bez stresu, że "zaraz mnie uwali").
Cartman
 
Posty: 1
Dołączył(a): sobota 17 stycznia 2009, 11:48

Postprzez iwex1969 » sobota 17 stycznia 2009, 14:35

Egzamin 15 01 2009 na Bemowie. Zdałam za 4 razem.Pierwsze 3 razy uwalałam za rzekome wymuszanie pierszeństwa.Teraz pojechałam wolniej i bardzo uważnie.Egzaminator był siwym panem z dłuższymi z tyłu włosami,niskim i nijakim/ani sympatycznym,ani antypatycznym/,toyota nr.33.Z placu zawsze wyjeżdżałam bez problemu,w mieście poszło dobrze,raz mi zgasł.Trasa 4 raz prawie ta sama:w lewo,jeszcze raz w lewo,potem w Maczka,z Maczka w lewo,w prawo na Kochanowskiego/tam pamiętajcie pierwsze skrzyżowanie jest równorzędne,trzeba puścić prawą stronę/Dalej było parkowanie prostopadłe i zaraz zawrócenie z wykorzystaniem infrastruktury.Potem z Kochanowskiego w prawo na Broniewskiego i zawracanie na rondzie pod trasą toruńską.Z broniewskiego w prawo,potem 2 razy w lewo do jednokierunkowej/ta ulica nie ma zmazanych pasów podwójnych ciągłych przy wyjeżdzie,bo do niedawna była dwukierunkowa-uważajcie/Potem skręt w lewo i Rudnickiego prosto starym skrótem na Bemowo,w prawo przed halą Legii,przy Carrefourze w lewo.Ale jeszcze nie do Word,tylko w lewo,przy MC.Donaldzie w prawo i następnie w lewo tam gdzie domki,rundka i wyjazd w prawo na ulicę prowadzącą do Ośrodka potem w lewo do Wordu i koniec.Jeśli mam coś radzić to 1 nie gadać z egzaminatorem 2 jechać jak żółw na skrzyżowaniach puścić wszystkich i jechać na czyste skrzyżowania 3 jak miga światło dla pieszych zwalniać i nie jechać na pomarańczowym 4 strzałka i stop zatrzymać się i włączyć jedynkę 5 z prędkością 50 jechać tylko na ulicach 2-3 pasmowych.I będzie dobrze.Powodzenia.
iwex1969
 
Posty: 2
Dołączył(a): piątek 16 stycznia 2009, 22:41

:)

Postprzez pan_dusz » poniedziałek 19 stycznia 2009, 02:07

Egzamin 12.01 (pierwsze podejście na odlewniczej, drugie ogółem)
Odlewnicza, godz. 7.00.

Poszło elegancko :) Miałem gorączkę 39 stopni :P Ale poszło miodnie. Egzaminator wyrozumiały i miły. Zrobiłem dwa błędy bo mi się w głowie już przewracało, ale on powiedział że nikt mistrzem drogi po kursach samych w OSK nie będzie. Więc mi zaliczy. :) Teraz czekam na odbiór. :)
Teoria Ciachanów +
Praktyka Ciechanów -
Praktyka Warszawa Odlewnicza +
pan_dusz
 
Posty: 4
Dołączył(a): poniedziałek 19 stycznia 2009, 01:29

Postprzez AniaR » poniedziałek 19 stycznia 2009, 10:33

Egzamin 15,01 Radarowa
Wynik NEGATYWNY
Czas trwania chyba 10 minut

Egzamin nie zaliczony, wyjechałam z łuku :oops: , moja wina dawno nie siedziałam w samochodzie, pierwsze podejście, stres itp.
Egzaminator nie pamiętam jak się nazywał wysoki ok 40, miły chyba.
Była to tylko moja wina przed egzaminem jeżeli kończyliście dawno kurs radzę pojeździć po łuku, bo na radarowej jest ( w moim przekonaniu) taki natłok słupków, że wszystko się zlewa, chiałam robić na czuja.( Byłam w grupie o 7 rano i chyba nikt z nas nie wyjechał na miasto :oops: ) Nie udało się - trudno następny egzamin 11,02

Ps. Fajna sytuacja
Egzaminator mówi żebym wysiadła i zobaczyła co się stało. Wysiadam no koło auta rzeczywiście stoi na lini nie ma co dyskutowć. Poinformował mnie o wyniku negatywnym, zapytał się kiedy ostatnio siedziałam w aucie. Mówię, że dawno, bo nie było takiej możliwości, że teraz przed egzaminem pojeżdże itp. Przez całą rozmowę uśmiech jakoś nie znikał mi z twarzy ( chyba przez stres), na co pan mówi , widzi że jestem uśmiechniętą dziewczyną a ja na to, czy mam się popłakać jak ten chłopak przede mną ( 180 havy metal, skóra, glany, długie włosy) na co pan : " Kurcze pani też to widziała , chyba pteraz będzie słuchał poezji śpiewanej"
A tak od siebie Ludzie to nie trzecia wojana nastepnym razem sie uda
AniaR
 
Posty: 4
Dołączył(a): piątek 17 października 2008, 08:12

Postprzez reynevan » wtorek 20 stycznia 2009, 21:07

Egzamin 19. 01 RADAROWA
wynik NEGATYWNY
czas trwania 13 minut :twisted:

Nie wyjechałam z placu. Najechałam na tyczkę w jeżdzie po łuku.

Zdawałam o 19, wylosowana w pierwszym rzucie. Zestresowana nieziemsko. Ze mną dwie inne dziewczyny, wychodza po nich egzaminatorzy, mili :), zagadują "jak samopoczucie" etc. Wychodzi mój, koło 40, strasznie sztywny, droga jak na ścięcie, ani słowa. Ja - zestresowana bardziej. Pod maską, zadaje dziwne pytania, jak dla blondynki (ja zdziwiona że może pytać o takie logiczne rzeczy), światła - ze szczegółami, każe sprawdzić te które sie nie palą, więc proszę by nacisnął pedał hamulca jeśli może, bo wiadomo, jest bliżej, a on do mnie całkowicie poważnie "jak pedał?", ja na niego - oczy jak spodki - "hamulca!" a on na to "A który to?" Prawie głupawki dostałam, "drugi od prawej i drugi od lewej, mówię, czyli śrdokowy". Dobra wjeżdżam z nim na łuk, pierwsze podejście, cholera - bałam się że się stoczę i... maska 1cm nad linią - uch... no a przy poprawce, stres już był taki, że koszmar... pacnęłam w słupek.... Nigdy tego na placu nie zrobiłam, instruktor kazał łuk robić na niezbyt oświetlonym placu ze zlożonymi lusterkami i było cacy.... a tu... stres i... ulga (że już po egzaminie).

Pan Egzaminator po niezaliczeniu okazał się bardzo sympatyczny, porozmawiał, kulturalny (dopiero teraz przypomniałam sobie że przy wejściu i wyjściu z placu furteczkę mi otworzył
:)

Jednym słowem, było sympatycznie a następnym razem nie będę się tak bać, nie ma czego :)

Następne podejście: 16 luty :lol:
reynevan
 
Posty: 3
Dołączył(a): wtorek 20 stycznia 2009, 20:46

Postprzez regedit » czwartek 22 stycznia 2009, 18:08

W ramach rewanżu zapisuję swój przebieg z egzaminu.

Egzamin 22.01.09
WORD Radarowa
czas trwania 23 minuty (na mieście)

Podejście numer 1
oczywiście OBLANY

Muszę się komuś wyżalić i dlatego to piszę :) Nie spodziewałem się, że oblanie egzaminu na prawko to tak duże rozczarowanie. Muszę jakoś dojść do siebie :(

Zdawałem o 15. Czekałem godzinkę. Zostałem wylosowany jako jeden z ostatnich. Egzaminator bardzo oschły i konkretny ale nie mam do niego żadnych pretensji bo zawaliłem z własnej winy w bardzo kretyński sposób ale o tym później.

Na placu tradycyjnie światła. Bardzo szybko i pobieżnie sprawdzone ale to na moją korzyść chociaż i tak umiałem. Płyny sprawdziliśmy tylko dwa i zamknąłem maskę z którą wcześniej miałem problem z otwarciem. Potem łuk i górka bez żadnego problemu no i wyjeżdżamy na miasto.

Wyjazd z radarowej jest beznadziejny. Kto zdawał ten wie o czym piszę. Jakoś się udało. Potem w radarową. Strefa 30 km/h. Bez problemów z ustępowaniem pierwszeństwa na równożędnych. Potem w kierunku ronda na Hynka. Miałem zawrócić ale niestety wjechałem nie na ten pas. Nie poprawiałem się bo przejechałbym ciągłą i bym oblał na samym starcie. Potem pojechałem prosto Hynka do Żwirek ale zanim tam zrobiłem zawracanie (druga szansa), to pokręciłem się gdzieś po bocznych uliczkach . Potem znowu strefa 30 km, Grójecka do Dickensa i skręt do żwirek. No i tutaj mój niewybaczalny błąd. Jadąc Dickensa przed kościołem jest przejście. Padał deszcz a ja się zagapiłem i nie spojrzałem w lewo a przechodziła babcia. Zawiedziony moim błędem egzaminator wychamował no i przesiedliśmy się przy kościele. Potem trochę porozmawiałem na temat mojej jazdy. Ogólnie powiedział, że bardzo dobrze jechałem i myślał, że zdam. Nie mam do niego pretensji bo zostałem potraktowany normalnie, bez żadnych cyrków. Szkoda, że nie wykorzystałem tej szansy. Po powrocie dostałem przekreślony papierek z pieczątką na pamiątkę i to by było na tyle :)

Tak więc nie popełnijcie takiego samego błędu i:

- uważajcie na rondach
- uważajcie na pieszych, zwalniajcie przed każdym przejściem i uważnie się rozglądajcie!!!
regedit
 
Posty: 3
Dołączył(a): czwartek 22 stycznia 2009, 17:41

Postprzez Kamelka » środa 28 stycznia 2009, 16:57

No to ja też:
28.01.09 - Radarowa
Podejście - ostatnio drugie, w ogóle szóste
Wynik - plac "+", cud jakiś, miasto "-"

Zaczęłam o 8.12 dokładnie. Taki sobie Pan, ok 40, najpierw bardzo uważne studiowanie dowodu, no dobra, idziemy. Ja oczywiście miękkie nogi, ale uśmiech od ucha do ucha. Płyny - ok, a że obkuta byłam, to i strach mniejszy. Światła - tylko zobaczyć, czy wszystkie się palą, ale kazał od razu włączyć cofania - zapłon, ręczny, sprzęgło, wsteczny - działa. Żadnego nazywania i pokazywania. Przygotować się do jazdy i odpalić silnik. " Czy jest pani na pewno gotowa do jazdy?" Cholera, ręczny... Ok. Jadę na łuk, lusterko przezornie kapkę niżej, co by linie widzieć, bo na słupki nie ma co liczyć, za gęsto ich. I nagle - cud!!! Jak pięć razy nie zrobiłam łuku na egzaminie, tak dzisiaj powolutku ( chociaż z górki), wyszedł!!! Ok, na górkę. Ale co to za górka - pic na wodę. Stop, ręczny, 2000 obrotów, sprzęgło i ręczny + gaz na tym samym poziomie - nie ma prawa zgasnąć ani się stoczyć. Ok. Wyjazd z ośrodka - dobrze, że nikt za mną nie stał, bo tam jest pod górkę i to ostro, i przy ruszaniu lubi się stoczyć i zgasnąć. Oczywiście zgasł, ale szybko się zebrałam. Zresztą gasł mi często, bo mi noga na sprzęgle latała. W Radarową, na pierwszym skrzyżowaniu w prawo, zawracanie z wykorzystaniem osiedlowej - ok. Na rondzie bardzo dziękuję innemu egzaminowanemu, co poprawnie zajął pas i mi przypomniał, że tak trzeba :) Dalej nie pamiętam, jak jechałam, ale pamiętam jedno - łysego smarkacza w czerwonym Peugeocie, który z pasa do skrętu w lewo pojechał prosto, a był na drodze z pierwszeństwem - ja miałam skręcać w prawo. Jakby był ustawiony poprawnie, to bym nie ruszyła, bo przecież go widziałam. A ta droga, w którą miałam jechać, juz nie miała dwóch pasów. Wymuszenie... Egzaminator był szybszy... A teraz 5 godzin i kolejny egzamin przez takiego buraka.
Victoria!!!
Kamelka
 
Posty: 29
Dołączył(a): niedziela 11 stycznia 2009, 20:20
Lokalizacja: Pruszków

Postprzez srebrny » piątek 30 stycznia 2009, 00:26

Witam!
Dość dawno zdawałem egzamin, bo 28 sierpnia 2008. No i do teraz mam przerwę, z różnych przyczyn. Egzamin na Odlewniczej, niezdany, trzecie podejście.
Na początku egzaminator (nawet nie pamiętam jak wyglądał) kazał mi pokazać światła - standard. Później kazał otworzyć maskę - niby standard, ale kompletnie zapomniałem gdzie ją się otwiera!! Siedziałem tak i myślałem, otworzyłem wlew paliwa i dalej siedziałem i myślałem. Już miałem zamiar poddać się i pójść do domu, ale jakimś cudem otworzyłem tą maskę. Później plac ok, tzn zgasł mi na górce, ale za drugim razem poszło dobrze. Wyjechaliśmy na miasto - z WORDU pojechaliśmy w prawo i później znowu w prawo, jak chyba wszyscy. Już na pierwszym skrzyżowaniu przyczepił się do mnie, że jestem za mało dynamiczny, bo czekam, żeby przepuścić samochód, który jest daleko od nas. Ale nie przejąłem się tym zbytnio. Jechaliśmy prosto, potem chyba gdzieś skręcaliśmy, ale nie pamiętam dokładnie. Dojechaliśmy do jakiegoś skrzyżowania. Nie wiem jakie to były ulice. Jest tam tak, że gdy minie się skrzyżowanie, to najlepiej od razu zajmować wewnętrzny pas, bo ten zewnętrzny szybko się kończy i później trzeba się włączać do ruchu. Wiedziałem wcześniej o tym. No i gdy stałem na światłach przed tym skrzyżowaniem, włączyły mi się wycieraczki. Nie wiedziałem jak je wyłączyć... Zapaliło się zielone światło i ruszyłem na skrzyżowanie. Przejeżdżałem je z włączonymi wycieraczkami. Przestałem zwracać uwagę na cokolwiek, bo męczyłem się, żeby wyłączyć te wycieraczki. Byłem już chyba w panice i wjechałem nie na ten pas, co powinienem. Nie zwróciłem uwagi, że mój pas się kończy i powinienem zatrzymać się, żeby ustąpić pierwszeństwa, cały czas walczyłem z wycieraczkami... No i wymusiłem pierwszeństwo. Oczywiście egzaminator zahamował, wyłączył te nieszczęsne wycieraczki i to był koniec egzaminu. Nawet nie chciało mi się słuchać, co do mnie mówił. Byłem zły na siebie, swoją głupotę i na to, że znowu poddałem się stresowi.
Avatar użytkownika
srebrny
 
Posty: 4
Dołączył(a): czwartek 29 stycznia 2009, 18:48
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ośrodki egzaminowania kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości