Gorąco polecam OSK Zielony Listek na Chełmie, szczególnie jazdy z panią Iwoną (chociaż mąż podobno też w niczym jej nie ustępuje).
Zacząłem robić prawko w 2012 roku w Kwidzynie. Przy okazji nie polecam zdobywania plastiku "po znajomości", bo to najczęściej działa tak, że "jak po znajomości, to nie trzeba się trzymać procedur". Tym samym zacząłem kurs teoretyczny w połowie, z gorącym zapewnieniem, że i tak dam sobie radę. Pierwszy egzamin obiecany miałem jeszcze przed wyjazdem na studia od 1 października. Odbył się on w grudniu, przy czym dodam, że ja nie miałem żadnych problemów z dyspozycyjnością. Jazdy były nieregularne, prowadzone nieprofesjonalne, z pięcioma różnymi instruktorami, nieraz po 4 osoby w aucie - generalnie słabo.
Był to okres wprowadzania nowych egzaminów, toteż kolejki w Wordzie to był istny armagedon. Pierwszą próbę oblałem, a na każdą następną musiałem czekać aż miesiąc.
Po pięciu próbach w Grudziądzu i niespełna 3 latach przerwy, przeniosłem egzamin do Gdańska, gdzie studiowałem i osiedliłem się na stałe. Na nowy OSK wybrałem właśnie Zielony Listek (w międzyczasie zdałem nową teorię i podjąłem jedną żałosną próbę praktyki, ale tego w ogóle nie liczę).
Pierwszych ok. 6 godzin stanowiło oduczanie mnie złych nawyków pozostawionych przez poprzednich instruktorów. Okazało się, że dopuszczali mnie do egzaminów, gdy leżał u mnie elementarz, czyli technika jazdy. Pani Iwona, pod groźbą dotkliwego pobicia kajetem, skutecznie pozbyła się wszystkich mankamentów z mojej jazdy, wprowadzając w to miejsce swoje szlify. I co? Po ok. 10 godzinach pierwszy raz w życiu poczułem, że jeżdżę samochodem, a nie tylko siedzę za kółkiem. Wcześniej wyjeździłem coś koło 40 godzin i dopiero teraz zacząłem jeździć!
Gdańsk jest trudniejszy niż Grudziądz. Do egzaminu przystąpiłem gdzieś po 20 godzinach, przy czym trzeba pamiętać, że duża część tego czasu to nie była nauka, tylko oduczanie. Pani Iwona pracowała w Pordzie jako egzaminator, stąd zna wszystkie trasy, zdradliwe miejsca i sztuczki służące oblewaniu kolejnych kursantów. Idąc do tego OSK masz pewność, że poznasz je wszystkie. Ale to nie działa tak, że nauczą Cię tam, jak zdać egzamin i do widzenia. W Zielonym Listku uczą JEŹDZIĆ, a nie zdać egzamin! Jeśli pani Iwona uzna, że jesteś gotowy na egzamin, to jesteś równie dobrze gotowy na samotną trasę do stolicy. Nie muszę chyba dodawać, że po kilku tygodniach znajomości z panią Iwoną pordowski teatrzyk, którego tak się obawiałem, okazał się wręcz śmiesznie banalny.
Jeśli więc szukasz dobrego OSK lub nie jesteś zadowolony z obecnego i chciałbyś się doszkolić, jeśli jesteś załamany kolejnymi oblanymi próbami i wydaje Ci się, że nie nadajesz się do prowadzenia auta, to idź to Zielonego Listka i opowiedz im swoją historię
