Domiii92 napisał(a):1. Oczywiście, że miałam i będę jeszcze mieć długo. Z tym, że są to "prawdziwe" egzaminy. Wewnętrzny egzamin w szkole jazdy w moim przekonaniu powinien wyglądać bardziej jak swego rodzaju próba.
2. Można wszystko powiedzieć, ale z uwzględnieniem zasad kultury i zwyczajnego szacunku dla drugiej osoby.
3. Wszystkim wypisuje, a mnie nie chciał. Na pewno nie jest to podejście normalne.
4. Nie chciał nie z powodu mojej jazdy, ale z powodów mi nieznanych do końca.
5. To jest zwyczajny brak ogłady i profesjonalizmu.
6. Na przykład takie, że nie ocenia mojej jazdy przez pryzmat jej samej, tylko ma w tym udział jego urażone instruktorskie i przy okazji męskie ego.
7. Miałam i wolno mi je mieć, bo jeśli za coś płacę, to wymagam.
8. A, że do tej pory trafiali mu się kursanci naiwni do tego stopnia, że wierzyli mu bezgranicznie i nie wyłapywali żadnych błędów, to nie przyzwyczaił się "biedaczek" do krytyki.
9. Kolejnym logicznym argumentem jest to, ze jeździł ze mną inny instruktor i on ocenił moją jazdę jako dobrą z pewnymi niedociągnięciami,ale jednak jako dobrą. Chyba coś w tym musi być.
10. W takim razie jest Pan instruktorem pokroju instruktora opisywanego. Nie ma się czym szczycić. Nalezy uwzględniać zdanie innych, bo nie zawsze ma się samemu rację...
1. Widzisz, juz tu rozgraniczasz, ze te sa prawdziwe, a te mniej prawdziwe, moze faktycznie brakuje Ci tej powagi potraktowania tego na serio ? Tak jak sama napisalas w Twoim przekonaniu. Nie zastanowilas sie, ze ktos moze miec inne przekonanie ? Ze widzi to z innego punktu niz Ty. Ty widzisz tylko prawo jazdy a ja widze, ze dostajesz licencje do zabijania – ot taka mala roznica.
2. Owszem, pytanie tylko jak w tym momencie wygladal Twoj stan emocjonalny i jak bylas w stanie przyjac krytyczne slowa dotyczace Twojej jazdy.
3. Hmmmm, wszystkim wypisuje a Tobie nie chcial ? Moze masz racje, a moze warto by sie nad tym zastanowic dlaczego ?
4. Hmmmm, Wspomnialas, ze z Twojego powodu bylo na dywaniku u szefa. Z mojego doswiadczenia powiem Ci, ze do mojego szefa dochodza rozne sprawy. Zasada jest taka, ze najpierw rozmawia sie ze swoim szkolacym, a dopiero pozniej z szefem. To moje zdanie.
5. Owszem moze tak, a moze nie tak do konca, kazd yjest inny i nie zawsze do kazdego trafia to co sie w dany sposob mowi. Trzeba dobrac metode przekazu i argumentacje, czasami i ton + jeszcze kilka innych vektorow.
6. Nie do konca chce mi sie w to wierzyc, zwlaszcza, ez gosciu chyba zdaje sobie z tego sprawe, ze jego prace b. latwo mozna sprawdzic. Symulacja egzaminu z szefem OSK i wszystko jasne.
7. Alez oczywiscie, zadaj i wymagaj ale badz tez fair. To ze placisz i wymagasz nie daje Ci prawa do traktowania innych z gory, to dziala w dwie strony a nie tylko w jedna.
8. Naprawde oczekujesz, ze w to uwierze ? Dowiedz sie moze ile ten instruktor pracuje juz w tym OSK, jak dlugo szkoli a co wazniejsze jaka ma zdawalnosc. Przy tym co mu zarzucasz, to zaden z jego kursantow nigdy nie zdal egzaminu, no bo on przeciez zle uczy i nie potrafi przekazac wiedzy
9. Sorry ale dla mnie to nie argument. Za duzo razy przejmowalem od innych kolegow kursantow ktorzy w/g nich byli dobrze wyszkoleni, niejednokrotnie byli to kursanci z ktorymi jezdzil sam szef.
10. Ach, i po moich nie pasujacych Ci odpowiedziach juz jestem beeeee ? Nie znasz mnie, nie jezdzilas ze mna ale juz mnie zaszufladkowalas – mowi samo za siebie. Od czasu do czasu trafia mi sie podobna do Ciebie kursantka, z regoly panie pracujace w szkole maja dobre wyczucie tematu i psychologi, ze z gory wiedza jak calosc bedzie przebiegac – z regoly sie nie myla. Twoje wypowiedzi sa dla mnie zbyt extremalne. Za duzo sprzecznosci widze – ot co.
Nie ma sie czego szczycic, hmmmm. Nie wiem do czego to przylatac ? Jestem zadowolony z tego co robie. Nie kazdy kursant daje ze mna rade – jestem wymagajacy i bardzo, ale to bardzo szanuje moj czas.
W szkole jest to powszechnie wiadome – kursanci rozmawiaja o nas i wiedza kto jaki jest. Wiesz co jest najsmieszniejsze, ze nie mam wcale mniej kursantow niz moi koledzy czy kolezanki a opia jest taka, jezeli bedziesz u niegoi jezdzil do konca to zdajesz bez problemow, bo facet wie co robi.
Na zakonczenie powiem Ci, ze nie jestem przeciwko Tobie, moze i opisalas jek faktycznie bylo, ale jak juz wspominalem, za duzo mi tu sprzecznosci.
Zmien szkolecego i nie zapomnij napisac jak bylo i za ktorym razem zdalas.
P.S. Nie wszystko da sie lopatologicznie i przystepnie wytlumaczyc, jazda pojazdem to nie tylko przepisy ale podswiadomosc i to co podpowiada Ci intuicja, odczucia.
