Radhezz napisał(a):Ok, więc podsumujmy: stan zarówno kolei, jak i dróg na dzień dzisiejszy jest tragiczny. Kolej najwydajniejsza? OK, w pewnych przypadkach na pewno, np. wtedy gdy mówimy o dowozie surowców do zakładów przemysłu ciężkiego, elektrowni, itd. Ale dla zwykłego pasażera kolej na dzień dzisiejszy nie stanowi ŻADNEJ konkurencji dla samochodu.
Do kosztów ponoszonych przez użytkownika auta powinno się jeszcze doliczyć koszta społeczne: obniżenie standardu życia wynikające z ruchu samochodowego, kłopoty ze zdrowiem, ale także koszta budowy infrastruktury do obsługi ruchu samochodowego czy koszt utrzymania auta, a także - a może przede wszystkim - koszta, jakie generują wypadki z udziałem samochodów osobowych i ciężarówek, których na kolei (w przeliczeniu na pasażera) jest zdecydowanie mniej. Tutaj koszta idą w miliardy. O życiu ludzkim już nie wspominam - to jest bezcenne. Za to wszystko płacimy przez to, że istnieje zjawisko masowej (nie zawsze potrzebnej) motoryzacji.
Jestem też ciekaw, skąd - Twoim zdaniem - biorą się pasażerowie nowych tras kolei, które okazały się hitem... do tej pory piechotą chodzili po 20-30 km, czy może raczej poprzesiedli się z aut? To pokazuje, że chyba raczej kolej jakoś tam konkuruje z transportem indywidualnym. Pod warunkiem, że dobrze działa o co jednak w Polsce bardzo trudno.
Prosty przykład: czteroosobowa rodzina jedzie na wakacje z Opola na Mazury, powiedzmy do miejscowości Susz (wybieram nieprzypadkowo, bo Susz jest moim miastem rodzinnym i jeszcze parę lat temu zdarzało mi się jeździć tam do rodziny pociągiem). Chcę wyjechać jutro o 8 rano, co mi proponuje PKP?
Twoja analiza jest mocno zmanipulowana. Liczysz najdroższy możliwy wariant przejazdu komunikacją publiczną. Założyłeś, ni z gruchy ni z pietruchy, przejazd na czterech biletach normalnych podczas gdy w typowej rodzinie masz co najmniej jedną - dwie osoby uprawnione do ulgi.


Natomiast po najważniejsze: wciąż tak naprawdę nie odnosisz się do tego, o czym piszę i - świadomie lub nie - dokonujesz retorycznego nadużycia. Bo ja wciąż powtarzam o tym, że transport samochodowy zawsze przegra z dobrze zorganizowaną komunikacją zbiorową i podaję to jako powód tego, dlaczego należy przestać inwestować w indywidualną motoryzację na rzecz połączeń kolejowych, autobusowych, czy nawet lotniczych. Ty natomiast przeciwstawiasz transport indywidualny polskiemu, ledwie dyszącemu systemowi komunikacji zbiorowej (składającego się, co sam zauważyłeś, z jeżdżących zygzakami pociągów i pekeasów kursujących raz na dobę) który wymaga głębokich reform.
Kolej czy autobusy są bezkonkurencyjne, kiedy są dobrze zorganizowane. Przykład? Też mogę porzucać wyliczeniami. Kiedyś wybieraliśmy się w ósemkę z rodziną i znajomymi z Bolesławca (dolnośląskie) do Ustrzyk Górnych. Zbiorkom wyszedł nas o ile pamiętam jakieś 300 zł mniej niż przejazd na dwa auta. Dodatkowe oszczędności poczyniliśmy poprzez zrezygnowanie z poruszania się po Bieszczadach autami na rzecz tamtejszego PKS (w rękach prywaciarza, chyba Veolii), na biletach turystycznych. Jako że mogliśmy wyspać się po drodze nie musiałem marnować dwóch-trzech dni urlopu na stresowanie się jazdą i odsypianie jej. =) Powodzenia w spaniu za kółkiem...

Inny przykład? Chcesz takie ekstremalne, to masz! Z Wrocławia do Warszawy jechałem na koncert znanego, metalowego zespołu - z kolegą. Znajomi chcieli nas "okazyjnie" podrzucić autkiem. Zrzuta na paliwo w jedną stronę to chyba 50 złotych od łebka jakoś wychodziło.





A torów i stacji też dla każdej wiochy nie opłaca się robić.
Transport to system naczyń połączonych. Tam, gdzie nie opłaca się robić torów, robi się połączenia autobusowe. Zsynchronizowane z koleją. Tam, gdzie naprawdę, naprawdę, naprawdę nie opłaca się ciągnąć zbiorkomu robi się "park&ride" do najbliższej stacji.