Szczerze mowiac mam to juz w miejscu, gdzie plecy traca swa szlachetna nazwe. Wkurza mnie to, ale jednak jakis lek przed nieprzyjemnosciami, ktore ewentualnie mnie czekaja jest. Moim zdaniem w tym przypadku jest to sprawa sumienia zdajacej i egzaminatora. Tak naprawde to tylko ta babka powinna poniesc konsekwencje tego calego zajscia. Wiem - ktos moglby napisac, ze przez "takie sytuacje na egzaminach" na drogach pojawia sie wiecej pseudo-kierowcow stanowiacych zagrozenie dla innych uzytkownikow drog... :roll:
Co innego gdyby egzaminator zadal ode mnie kasy za zdanie egzaminu. Wtedy po pomyslnym ukonczeniu egzaminu zapewne zglosilbym to w odpowiednim osobom. A propos egzaminatora- uwazam, ze jest to w porzadku osoba (mimo wszystko). Widac, ze nie upierniczal na sile, naprawde spokojnie i konkretnie podchodzil do egzaminu, a osoby, ktore nie zdały, po prostu popelnialy bledy podczas wykonywania manewrow. Ciezko to wyrazic, ale moim zdaniem jest naprawde dobrym egzaminatorem z ludzkim podejsciem. Podczas jazdy po miescie w trakcie rozmowy wyrazal sie bardzo krytycznie o sensie egzaminowania na placyku. Jak juz wczesniej napisalem odnioslem wrazenie (wyrazne), ze nie od niego to zalezalo. Teraz mimo wszystko nie zamierzam sie wychylac. A napisalem o tym, bo troche mnie niemilo zaskoczyla ta sytuacja :? , a to jest miejsce, w ktorym moglbym sie tym podzielic.
Pozdrawiam legalnych kierowcow:)