Trzeba było nie zaczynać.

Co do pozostałych uczestników dyskusji: mi, szczerze mówiąc, nagrywanie wszystkiego i wszędzie, "na wszelki wypadek", kojarzy się nie tyle z permanentną inwigilacją (Orwell), ale z - najzwyczajniej mówiąc - paranoją prześladowczą, pochodzącą przecież z grupy bardzo poważnych zaburzeń zdrowotnych. Podstawowe pytanie brzmi wszakże: po co?
Stwierdzenie, że ktoś za rogiem czeka tylko, żeby nas wrobić w gwałt, czy morderstwo wydaje się dość kuriozalne. Nagrywanie wszystkiego wkoło sprawdzi się raczej w niewielkim stopniu, bo jak komuś zależy na tym, byśmy za coś niesprawiedliwie beknęli - i tak do tego doprowadzi.

Nagrywanie drogi wkoło samochodu wydaje się już mniej odważnym pomysłem, a przy tym bywa praktyczne. Ale zmuszanie, by robił to każdy? Można by było iść dalej - zamontować kamery na kierownicach rowerów, jak to ktoś wspomniał, albo "okamerować" wszystkich uczestników ruchu. Ale tutaj dochodzimy już do absurdu - znajdujące się wszędzie kamery działające 24 na dobę. Zwykły objaw paranoi, obojętnie, czy indywidualnej, czy zbiorowej, którą ogarnięte jest całe społeczeństwo. Już dziś przecież istnieją ludzie, którzy panicznie boją się przebywać w niemonitorowanych miejscach.

Myślę, że wprowadzenie takich kamer do obowiązkowego wyposażenia przesunęłoby niebezpiecznie tę granicę (nie)normalności. Kilka podobnych zmian, i zaraz obudzilibyśmy się w jakiejś chorej dyktaturze.
Przymusowa inwigilacja nie rozwiąże ani problemu idiotów siadających za kółko, ani tych, którzy wypadki powodują przez swoją nieuwagę. Jedyne, co zyskamy, to w miarę dokładną możliwość dojścia do tego, kto był sprawcą i dlaczego tak się stało. Możemy łatwo oczyścić się z zarzutów - szkoda, że najczęściej pośmiertnie.

Ale po co aż tyle nakładów dla tak wątpliwego efektu?
Lepiej zająć się przyczyną problemu wypadków. Rozpocząć eliminację debili za kółkiem (wystarczy uszczelnić i znacząco, bo znacząco, ale po prostu usprawnić obecne metody) oraz zminimalizować ryzyko nieszczęśliwych wypadków - tutaj oczywiście racjonalna gospodarka szlakami komunikacyjnymi się kłania. Wiadomo - istniejące drogi do poprawki, ograniczanie ruchu indywidualnego na rzecz efektywnego transportu zbiorowego, i tak dalej, i tak dalej.
Słusznie ktoś stwierdził, że jeżeli coś ma być monitorowane, to niech to będzie po prostu przestrzeń publiczna. Ale też bez przesady, bo kamera zaglądająca w okno wiejskiej chatki na uboczu to też wyjątkowo chybiony pomysł.
