Dzień dobry.
Miałem się już nie udzielać w tym wątku, ale skoro wsadziłem kij w mrowisko to może jednak się jeszcze wypowiem.
Gdybym miał się za kogoś lepszego, to bym nawet nie poświęcił minuty na to forum. Uważam po prostu, ze moja wiedza może się komuś przydać. Nie jestem alfą i omegą. Sam cały czas się uczę.
Tam ktoś wyżej napisał, ze uważa się za dobrego kierowcę (bodajże
qwer0). Cmentarze są pełne dobrych kierowców. Więcej pokory w swoje umiejętności. I proszę - nie napinaj się. Nie pisze tego do Ciebie złośliwie. Ja sam uważałem się za dobrego kierowcę zaraz po otrzymaniu uprawnień. Ale wiesz co? Brakowało mi wyobraźni, by zrozumieć, ze jednak nie umiem nic. Zycie to skorygowało kolizjami i wypadkami...
Piszecie, ze umiecie jeździć ekonomicznie. Ale kto z Was napisze, ze potrafi
KAŻDYM autem pojechać ekonomicznie?
Ja tez po paru m-cach jazdy jednym autkiem, bym potrafił obniżyć spalanie.
A jak tam u Was to wygląda? Potraficie wsiąść z benzyniaka do diesla i również jechać ekonomicznie?
Potraficie przesiąść się z 50 konnej maszynki do toczenia się w dajmy na to 200 konne BMW?
PS: Ekojazda to również oszczędzanie podzespołów, nie tylko niskie spalanie
PS2: Zdementuje te 120 kkm/rok, tyle to osiąga się na dostawczakach z oczami na zapałki (przerabiałem busy i w rzeczy samej podchodziło do 130 kkm).
//edit
Mój szef nie jest instytucją charytatywną. Ja swoją jazdą zarabiam mu pieniądze. Gdybym nie jeździł ekonomicznie, to bym po prostu nie miał pracy. Przy tych wyżej podanych 7000 km. nie byłoby różnicy, ale im większy przebieg - tym wyraźniej widać skutki ekojazdy.
Ja mam obecnie ustaloną normę na 100km plus kolejne 0,5 litra za kolejną tonę. I nikt nie sprawdza ile ja jeżdżę po mieście, ile stoję w korku, ile poza miastem, ile po płaskim, ile z/pod górkę a ile z/pod wiatr.
Khay napisał(a):by było tanio i przyjemnie. :D
Przyjemnie się obawiam nie da. No chyba, ze obok będzie siedziała jakaś fajna i miła kobieta trzymająca nas za kolano :)
Ogólnie w trybie miejskim tak samo jak poza miastem należy starać się w miarę możliwości rozpędzać jak najszybciej do stałej prędkości (obroty/bieg rzecz jasna każdy dopasuje do swego auta).
Dieslem wypada starać się w miarę możliwości hamować silnikiem, a benzyniakiem dojeżdżać do świateł na luzie. Jasna sprawa, ze nie wszystko uda się nam przeskoczyć, na zakorkowane ulice jeszcze póki co nie ma genialnych i skutecznych rozwiązań.
Często widzę "mistrzów prostej", którzy parzą 8 zlotych, aby zaraz przed zakrętem heblować do 50 km/h i za zakrętem znów dają w pedał.
A cały odcinek dało się pokonać ze stałą prędkościa rzędu 60 km/h