Stres i obawy

Wszystko co nie mieści się w powyższych kategoriach.

Moderatorzy: ella, klebek

Stres i obawy

Postprzez przemek918 » środa 30 stycznia 2008, 15:29

Witam jutro ide na pierwsza jazde L i strasznie boje sie ze cos sie stanie...;( ( dodam ze kiedys juz jezdziłem i wcale nie szło mi tak źle pokonałem jeden zakret,drugi i wpadłem na pomysł aby wjechac na kogos posesje zawrócic no i.... przyłozyłem w płot poprostu za monco skreciłem kierownica( co prawda minimalnie) i z nerwów dodałem jeszcze gazu no i nieszczęscie gotowe( lekkie wgniecenie boku i lampa zbita) na początku myslałem ze to nie dzieje sie naprawde;/ Teraz sie stresuje jak pomyśle ze mam isc na to prawko ale w sumie jest ze mna instuktor i chyba z nim jestem w miare bezpieczny...( dodam tez ze kiedys jak byłem młody tez bałem sie jezdzic motorem kumple mnie namawiali a ja i uległem no i przezwyciezyłem strach 5 min pobrykałem i niechciałem zejsc :P) Macie jakies rady dla mnie?
przemek918
 
Posty: 12
Dołączył(a): środa 31 października 2007, 11:14

Postprzez barbra » środa 30 stycznia 2008, 16:34

kiedys juz jezdziłem i wcale nie szło mi tak źle pokonałem jeden zakret,drugi i wpadłem na pomysł ...

Lepiej już sam na żadne pomysły nie wpadaj,tylko skup się na prowadzeniu przez fachowców,do tego przygotowanych,to zdecydowanie wyjdzie ci na dobre.... :D
z nerwów dodałem jeszcze gazu no i nieszczęscie gotowe

Instruktor ma na szczęście dodatkowy pedał hamulca,to pomoże ci,byś na stałe,tego nawyku w sobie nie wyrobił..... :twisted:
Wszystko jest trudne,dopóki nie stanie się proste..
-----------
Kat. B-marzec 2007
Avatar użytkownika
barbra
 
Posty: 583
Dołączył(a): poniedziałek 19 marca 2007, 19:40
Lokalizacja: Poznań

Re: Stres i obawy

Postprzez ARTEK_1910 » środa 30 stycznia 2008, 18:02

przemek918 napisał(a):Witam jutro ide na pierwsza jazde L i strasznie boje sie ze cos sie stanie...;( ( dodam ze kiedys juz jezdziłem i wcale nie szło mi tak źle pokonałem jeden zakret,drugi i wpadłem na pomysł aby wjechac na kogos posesje zawrócic no i.... przyłozyłem w płot poprostu za monco skreciłem kierownica( co prawda minimalnie) i z nerwów dodałem jeszcze gazu no i nieszczęscie gotowe( lekkie wgniecenie boku i lampa zbita) na początku myslałem ze to nie dzieje sie naprawde;/ Teraz sie stresuje jak pomyśle ze mam isc na to prawko ale w sumie jest ze mna instuktor i chyba z nim jestem w miare bezpieczny...( dodam tez ze kiedys jak byłem młody tez bałem sie jezdzic motorem kumple mnie namawiali a ja i uległem no i przezwyciezyłem strach 5 min pobrykałem i niechciałem zejsc :P) Macie jakies rady dla mnie?


Też miałem pierwsze obawy przed pierwszą jazdą, ponieważ nie miałem styczności z samochodem. Pamiętam, że pierwszą godzinę miałem o 7 rano, więc myślałem, że instruktor mi wszystko opowie, a dopiero na drugiej zacznę jeździć, ale ku mojemu zaskoczeniu pokazał mi tylko biegi, i powiedział spróbuj włączyć wsteczny, udało się i już wyjechałem na miasto.. Dla Ciebie rada powiedz instruktorowi, że nie miałeś styczności z samochodem, a on Ci pomoże. Ja w ciągu 20 minut pierwszych zapomniałem, że istnieje coś takiego jak znaki. Dopiero po oswojeniu się z tym wszystkim udało mi się opanować samochód do tego, abym jakoś jeździł bez pomocy instruktora. Pamiętaj, na samym początku powiedz, że nie miałeś styczności z samochodem i żeby wszystko na spokojnie Ci opowiedział, lub zabrał w miejsce w którym nic nie zrobisz..:) Pozdro
ARTEK_1910
 
Posty: 38
Dołączył(a): piątek 25 stycznia 2008, 18:38
Lokalizacja: Radom

Postprzez jamnik » środa 30 stycznia 2008, 18:07

Dlaczego ma mowic, ze nie miał stycznosci z samochodem, skoro miał. I cos tam potrafi.

Na tej zasadzie to moznaby "jezdzic" ze 20h z pomoca instruktora i dopiero potem powiedziec, ze chce sie sprobowac "samemu".

Ja bym raczej powiedział, że dawno nie siedzialem za kierownicą i chciałbym pojechac na jakis plac czy parking, a nie od razu na ulice.
13.05.2008 - prawo jazdy kat. B: odebrane.
Avatar użytkownika
jamnik
 
Posty: 362
Dołączył(a): niedziela 14 października 2007, 16:15
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ARTEK_1910 » środa 30 stycznia 2008, 18:14

jamnik napisał(a):Dlaczego ma mowic, ze nie miał stycznosci z samochodem, skoro miał. I cos tam potrafi.

Na tej zasadzie to moznaby "jezdzic" ze 20h z pomoca instruktora i dopiero potem powiedziec, ze chce sie sprobowac "samemu".

Ja bym raczej powiedział, że dawno nie siedzialem za kierownicą i chciałbym pojechac na jakis plac czy parking, a nie od razu na ulice.


Taka styczność nie stwierdza, że coś potrafi, bo teraz samochód odpalić i ruszyć to każdy może się nauczyć, ale najważniejsze jest jego opanowanie, aby nie robić zagrożenia. Całe szczęście, że to się skończyło na płocie. Ja mu dałem swoją radę, więc wiesz.. forum jest po to, aby każdy mógł wyrazić swoją opinią na dany temat. Pozdro..
ARTEK_1910
 
Posty: 38
Dołączył(a): piątek 25 stycznia 2008, 18:38
Lokalizacja: Radom

Postprzez barbra » środa 30 stycznia 2008, 18:25

Swoją drogą,to instruktor sam się szybko zorientuje,na co nas stać.... :spoko:
i nie mamy obowiązku wykazania się umiejętnościami praktycznymi już od pierwszej lekcji,bo dopiero zaczynamy kurs nauki jazdy,więc nie ma potrzeby by się tym stresować.
A doświadczenie (pozakursowe) autora wątku,z pewnością pomoże,by bardziej
ufać fachowcom w tej dziedzinie....... :wink:
Wszystko jest trudne,dopóki nie stanie się proste..
-----------
Kat. B-marzec 2007
Avatar użytkownika
barbra
 
Posty: 583
Dołączył(a): poniedziałek 19 marca 2007, 19:40
Lokalizacja: Poznań

Postprzez AgaG » środa 30 stycznia 2008, 19:44

To,że styczność z samochodem miałeś możesz powiedzieć bo napewno się zapyta ale,że jeździłeś to może nie bo przez to mógłby mieć większe wymagania :wink: A pozatym to nie denerwuj się napewno sobie poradzisz :)
AgaG
 
Posty: 204
Dołączył(a): wtorek 04 grudnia 2007, 20:27
Lokalizacja: k/krakowa

Postprzez przemek918 » środa 30 stycznia 2008, 20:58

W sumie to macie racje nie ma czym sie martwic, pewnie jak to opanuje bedzie tak jak z motorkiem;P
przemek918
 
Posty: 12
Dołączył(a): środa 31 października 2007, 11:14

Postprzez Michał_62 » czwartek 31 stycznia 2008, 00:47

Wszystko będzie w porządku. Ja też miałem obawy choć tak naprawdę wyimaginowane. Jak siadłem za kółkiem, a pan instruktor mi wszystko wyłożył to obawy minęły i mogłem skoncentrować się na realnej nauce jazdy. Dodatkowo jeżdziłem o 18 kiedy to już totalna ciemnica na dworze... Życzę powodzenia :wink:
Pozdrawiam serdecznie
Avatar użytkownika
Michał_62
 
Posty: 198
Dołączył(a): niedziela 12 sierpnia 2007, 21:37
Lokalizacja: stąd

Postprzez sp4xkp » czwartek 31 stycznia 2008, 23:11

Niektórzy instruktorzy uważają, że wystarczy pokazać gdzie gaz, hamulec, sprzęgło, biegi i już każą jechać do miasta, zapominając, że kiedyś też przeżywali swoje początki. Moim zdaniem to błąd. Ja z osobą, która nigdy wcześniej nie miała styczności z samochodem lub miała niewiele, jadę na początek na plac. Tam pokazuję i wyjaśniam zasadę działania poszczególnych elementów sterowania samochodu, następnie kursant uczy się na "sucho". Potem uczę jak poprawnie ruszać, kręcić kierownicą i bezpiecznie hamować. Dopiero jak te elementy zacznie pojmować, wyjeżdżamy w mało ruchliwą trasę, gdzie każę co jakiś czas się zatrzymać i ruszyć od nowa, zmieniać biegi i skręcać z tak zwaną przeplatanką. I dopiero jak tu problemy zaczynają znikać, wjeżdżamy do miasta. Na początek mało uczęszczane ulice i stopniowo w większy ruch. Tym sposobem oszczędzam nerwy nie tylko sobie, ale przede wszystkim kursantom.

Myślę, że powinieneś powiedzieć instruktorowi o swoich obawach i poprosić, żeby nie zmuszał Ciebie do stresów i nerwów, które w końcu mogą doprowadzić do zgrzytów między Tobą a Nim.
Wyobraźmy sobie taką sytuację:
Z niewiedzy zaczynasz popełniać jakieś błędy np. palisz sprzęgło. Instruktora zaczyna to wpieniać, bo tydzień temu przecież wymienił je na nowe. Raz, drugi i zaczynają się wrzaski. Ty zaczynasz się denerwować i bać jednocześnie. Popełniasz w związku z tym inne mniejsze lub większe błędy. Instruktora zaczyna brać derilka. Wrzeszczy jeszcze głośniej. Aż w końcu... A wystarczy tylko zatrzymać samochód i od początku wszystko wolno i zrozumiale wyjaśnić. Instruktor powinien być Tobie wzorem i przyjacielem. W końcu za to mu płacisz.

Na początku też bałem się, że sobie nie poradzę, że stanę się nerwowy, wredny. Ale opracowałem swoją metodę, która sprawdza mi się za każdym razem i problem rozwiązał się sam. Druga sprawa. Samochody traktuję jako narzędzie pracy, które mają przecież prawo się zepsuć. To naprawdę mi pomaga i moje relacje z kursantami są przez to bardziej przyjacielskie, ale przede wszystkim owocne.

Pozdrawiam i powodzenia.
sp4xkp
 
Posty: 10
Dołączył(a): piątek 10 listopada 2006, 14:30
Lokalizacja: Kresy

Postprzez barbra » piątek 01 lutego 2008, 13:20

Ale opracowałem swoją metodę, która sprawdza mi się za każdym razem i problem rozwiązał się sam. Druga sprawa. Samochody traktuję jako narzędzie pracy, które mają przecież prawo się zepsuć.

Też jestem za tym,by to instruktor indywidualnie,dostosowywał wymagania do kursanta,a nie kierował się odgórnym schematerm.Mój instruktor już po kilku lekcjach powiedział,że raczej moje szkolenie na 30-godzinach,nie ma szansy się zakończyć (oczywiście na początku nie byłam tym zachwycona),ale z czasem byłam mu wdzięczna i doceniłam jego otwartość i stanowczość.
W pełni zgadzam się z tym co powiedzaiał przedmówca :wink: .Miło jest kiedy instruktor może być jednocześnie nauczycielem i przyjacielem,nie zapominając przy tym,że nade wszystko , ma być profesjonalistą w swoim fachu........
Cieszy mnie fakt,że tu na tym forum spotkałam instruktorów i pasjonatów motoryzacji,z których doświadczenia zawodowego mogę nieustannie korzystać,bowiem mam świadomość,że edukacja motoryzacyjna,nie kończy się na kursie podstawowym.......... :]
Wszystko jest trudne,dopóki nie stanie się proste..
-----------
Kat. B-marzec 2007
Avatar użytkownika
barbra
 
Posty: 583
Dołączył(a): poniedziałek 19 marca 2007, 19:40
Lokalizacja: Poznań

Postprzez sp4xkp » niedziela 03 lutego 2008, 18:30

Dziękuję za dobre słowa.
Mam obecnie kursantkę, która dopiero po pięciu godzinach była w stanie wjechać do miasta. Po pierwszej godzinie bardzo bolały jej przedramiona, a z kierownicy ciekł sok. Następnie skręcała całym ciałem i bała się choć na sekundę odwrócić głowę. Ale w trakcie wystarczył dobry kawał i rozpoczęcie luźnej dyskusji, by po chwili zapomniała o nerwach. Potem już poszło jak z płatka. Ale miałem też w swojej karierze takie przypadki, gdzie musiałem przerywać szkolenie i oddawać pieniądze. Tylko jedna osoba (58 lat) nie mogła się z tym pogodzić (inne zrozumiały to i rozstaliśmy się w koleżeńskiej atmosferze). Po dwunastu godzinach jazdy, a raczej męczarni, podczas której w żaden sposób nie potrafiłem jej uświadomić konieczność korzystania z bocznych lusterek podczas zmiany pasa ruchu i sygnalizowania kierunkowskazami mających nastąpić zmian kierunków ruchu oraz wjechaniu prawie pod TIRa, szkolenie przerwałem. Z dygocącymi nogami odwiozłem ją do domu i na tym się to skończyło. Potem jeszcze dowiedziałem się, że pani ta wcześniej już robiła kurs w innej szkole. I też nic z tego nie wyszło.
Nie każdy może być elektrykiem, zdunem, cieślą itp. I nie każdy może być kierowcą.
Po za tym, nie czarujmy się, 30 godzin jazdy, jest tylko wstępem do prawdziwej nauki. Prawdziwa nauka rozpoczyna się już własnym samochodem, gdzie nie ma instruktora z boku, który ma przyrządy do zatrzymania samochodu w ekstremalnej sytuacji. Gdzie mlodzi ludzie jadąc z kolegami są pod nieustanną presją z ich strony.
"No co ty, maluch będzie cię wyprzedzał? Głupi jesteś? Ciśnij na gaz!"
Tylko, że takich podjudzaczy nie wolno traktować jak kolegów, ale jak największych wrogów. Bo w razie nieszczęścia pouciekają w popłochu zostawiając kierowcę samemu sobie, żeby ten odpowiadał za swoje czyny. A oni będą czyści. Dlatego zawsze trzeba mieć swój rozum i gnać takich "kolegów" jak najdalej od siebie. Zawsze podczas zajęć teoretycznych o tym wspominam, zdając sobie jednak sprawę, że puszczam słowa na wiatr. Ale warto, bo jeden chłopak, ścinając słup, przyznał mi rację żałując, że nie brał tych słów na poważnie.
"Nigdy nie rozmawiaj z idiotą, bo sprowadzi Cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem."
sp4xkp
 
Posty: 10
Dołączył(a): piątek 10 listopada 2006, 14:30
Lokalizacja: Kresy

Postprzez barbra » poniedziałek 04 lutego 2008, 21:08

Potem jeszcze dowiedziałem się, że pani ta wcześniej już robiła kurs w innej szkole. I też nic z tego nie wyszło.

Tu troszkę rozumię ta panią,bo też szybko się nie poddaję :]
Na pewno dałabym szansę jeszcze innemu instruktorowi :D :D
No cóż rozstania bezowocne,zazwyczaj są bolesne :cry2: ,i nie da się uszczęśliwić wszystkich,na miarę ich oczekiwania...........???
Wszystko jest trudne,dopóki nie stanie się proste..
-----------
Kat. B-marzec 2007
Avatar użytkownika
barbra
 
Posty: 583
Dołączył(a): poniedziałek 19 marca 2007, 19:40
Lokalizacja: Poznań

Postprzez przemek918 » czwartek 06 marca 2008, 17:44

Powiem tak light... Jestem po 6h i spoko...;)
przemek918
 
Posty: 12
Dołączył(a): środa 31 października 2007, 11:14


Powrót do Luźna gadka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 55 gości