Miałem dzisiaj małą przygodę.
Otóż moja Vectra wylądowała na jakiś czas u mechanika - uszkodziłem ostatnio wydech, a wersją WRC po mieście za bardzo jeździć nie wolno.
Tak więc drugi dzień z rzędu jeżdżę moim pierwszym autkiem - maluszkiem z 88 roku, który ostatnimi czasy stał sobie dość bezproduktywnie na parkingu.
Dzisiaj mój maluszek definitywnie chyba zakończył swój żywot doczesny - zostałem praktycznie zepchnięty z drogi przez Opla Corsę 1.2 ze śliczną Elką na dachu....
Jechałem sobie środkowym pasem al.Mickiewicza i nie zostałem zauważony ani przez kursantkę ani przez instruktora elki, która ot tak zmieniła sobie pas.
Efekt - wbity do kabiny prawy przedni wahacz, zmasakrowany bok i urwane lusterko.