Radhezz napisał(a):Praworządny obywatel w tym momencie powinien a) zawrócić ponad 16-metrowym zestawem na jezdni o szerokości 6 metrów, czy może b) cofać z naczepą/przyczepą kilkaset metrów do ronda i kombinować jak przejechać wracając pod Namysłów i np. atakować kierunek na Opole? A może opcja c) stanąć przed znakiem i zacząć płakać?
Ja bym się zatrzymał i zawiadomił Policję.
Nie twierdzę, że kierowcy w ogóle nie muszą myśleć. Podałeś swój przykład, ale istnieją przecież znacznie częściej występujące sytuacje, np. pojazdy na czterech wjazdach na skrzyżowanie równorzędne. Tutaj też nie wystarczy prosta norma prawna i trzeba trochę pomyśleć. To są sytuacje, których nie rozwiążesz tylko poprzez zastosowanie przepisu/dyspozycji znaku. Jechałeś, nie wiedziałeś, że będzie zakaz (bo niby skąd?), a jak już go zauważyłeś, to nie mogłeś nic zrobić. Ale to nie jest wytłumaczenie dla kierowcy, który nie zatrzymuje się na B-20, S-2 albo przekracza dopuszczalną prędkość. To są zupełnie proste sytuacje, w których kierowca ma prawidłowe rozwiązanie wręcz podane na tacy i tylko od niego zależy, czy zechce z niego skorzystać.
Radhezz napisał(a):Skoro już o tym mowa, to B-20 to znak, który w zasadzie powinien zniknąć z dróg i zostać ew. na szlabanach w firmach, na granicach, itd... A-7 informuje o tym że nie mamy pierwszeństwa, i to generalnie nikogo nie obchodzi czy się zatrzymam czy nie. Jeśli mam dostateczną widoczność to po co się zatrzymywać? A jeśli nie mam, to przecież się nie wpierdzielę "na Jana" komuś pod koła, tylko zachowam się rozsądnie i zatrzymam jeśli jest to konieczne. A "B-20" - zatrzymaj się bo tak. Gość w osobówce może i rzeczywiście nic nie widzi w wielu miejscach, ale siedząc w kabinie 2 metry nad ziemią mam taki ogląd sytuacji, że nieraz widzę kilometr w jedną i kilometr w drugą stronę, jeszcze na kilkanaście metrów przed skrzyżowaniem. Ale kulson siedzi w krzakach z lornetką/dronem i już go bloczek swędzi...
Tak jak pisałem wcześniej - checklista. Dlaczego pilot chowający podwozie nie tylko przesunie dźwignię do góry, ale powie "gear up"? Dlaczego japoński maszynista, mijając znak ograniczenia prędkości, nie tylko dostosuje prędkość pociągu do tego znaku, ale wskaże ten znak ręką i jeszcze coś powie? Przecież najważniejsze jest wykonanie danej czynności, a nie opowiadanie o tym, że ją wykonujesz, albo jakieś gestykulowanie. Jednak historia pokazuje, że te z pozoru niepotrzebne czynności przyczyniają się do wzrostu bezpieczeństwa.
Ustawodawca stwierdził, że masz się zatrzymać. Dostajesz dodatkowy czas na ocenę sytuacji. Musisz go wykorzystać. Nie jest ważne to, czy go potrzebujesz. Znaków B-20 widzę coraz więcej - wygląda na to, że kierowcy zbyt często myśleli, że ocenili sytuację, a jednak tego nie zrobili. Ja wiem, że może ty widzisz, może ty naprawdę nie potrzebujesz tego zatrzymania, ale po prostu było zbyt wielu takich, który też tak twierdzili.
Radhezz napisał(a):Także podsumowując - oczekiwać poszanowania prawa to można od obywateli wtedy, gdy się samemu te prawo szanuje i znaków używa zgodnie z ich przeznaczeniem - one mają pomagać kierowcom, a nie stanowić na nich pułapkę.
Znaki mają przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo i porządek ruchu, a nie pomagać kierowcom. Swoją drogą, to nie najlepiej świadczy o kierowcach, jeśli dają się złapać w takie "pułapki". Duży, czerwony znak "stop". Nawet nie trzeba wiedzieć, co on oznacza, bo napis na tarczy dość mocno podpowiada. A oni i tak wpadają w "pułapkę".
Używanie znaków zgodnie z przeznaczeniem? Brzmi trochę jak nieśmiertelna wymówka. "Będę przestrzegał przepisów, ale pod warunkiem, że przepisy będą takie, jakie będę chciał". W Polsce mamy pewnie około 20 milionów kierowców. Jeśli zapytasz ich o to, jakie ograniczenie prędkości powinno obowiązywać na danym odcinku drogi, to każdy powie co innego. Chyba że pomijamy arbitralne decyzje, nad którymi można dyskutować, i jesteś w stanie wskazać przepisy rozporządzenia, które w jasny sposób wykażą, że dany znak jest użyty niezgodnie z przeznaczeniem. Wtedy takie stwierdzenie ma sens.
Cyryl8 napisał(a):Gdy pracowałem przy budowie AOW mieliśmy wytyczone drogi dojazdowe zaopatrzenia budowy, zatwierdzone przez zarząd dróg, a to że na tych drogach są mosty do 30t, czy wiadukty poniżej 4m jakoś sam zarządca nie zwrócił uwagi.
Cyryl8 napisał(a):Gdyby każdy kierowca zespołu pojazdów o wadze i wymiarach jakie dopuszcza polskie prawo wykonujący transport jeździł zgodnie z ograniczeniami jakie mamy na drogach, to nie mielibyśmy co zjeść, w co się ubrać i na końcu czym się podetrzeć.
A jak myślisz, co by było, gdyby każdy kierowca odmówił przejazdu wytyczonymi drogami dojazdowymi? AOW by nie powstała?
Nie będziemy mieli co jeść i w co się ubrać? Super. Niech tak będzie. Kilka takich dni i będziemy mieli zmiany w oznakowaniu. Sposobem na bezsensowne przepisy (oznakowanie) jest po prostu skrupulatne stosowanie się do tych przepisów (oznakowania). Jeśli wyniknie z tego jakiś absurd, to prawdopodobnie szybko doczekamy się zmian. Jeśli nic strasznego się nie stanie, to może te przepisy (oznakowanie) nie były wcale takie bezsensowne.