szymon1977 napisał(a):Cos Ci sie pokrecilo - zawracajacy roscilby sobie prawo do PP jezeli zawracajacy mialby obowiazek ustapic PP.
Nie może nabyć prawa do PP w trakcie manewru, jeśli nie miałby go przed rozpoczęciem wykonywania zawracania.
No i przede wszystkim, jezeli byl ktos, komu zamierzajacy zawrocic moglby ruch utrudnic to nie ma zawracajacego.
Może lepiej byłoby powiedzieć, że nie powinno być zawracającego. Jeśli, jednak, zamierzający zawrócić rozpoczął swój manewr, ustępując czy nie ustępując PP, to staje się zwracającym i jest nim do końca swojej czynności..
A jezeli jest zawracajacy, zabierajacy miejsce do kontynuowania jazdy to zawracajacy w spokoju konczy zawracanie i ze skrzyzowania w spokoju zjezdza, bo nikt na skrzyzowanie wjechac nie moze.
Jeśli blokuje skrzyżowanie, to oczywiste, że nikt go nie rozjedzie, a przynajmniej nie powinien.
Obaj nie wiemy, dlaczego "czerwony" zdecydował się na rozpoczęcie zawracania i nie wiemy skąd "nagle" wziął się niebieski na skrzyżowaniu? Samochody w zasadzie nie wyskakują nagle (jak nie przymierzając Atena z głowy Zeusa

) na szosę, a w tym wypadku na skrzyżowanie. Zawsze gdzieś w pobliżu się znajdują, tylko wystarczy dobrze się rozejrzeć.
Ze skromnego opisu autora wątku, nasuwa się pytanie, czy "czerwony" wybrał stosowne miejsce i czas na zawracanie?
Bo w praktyce jest pisk opon, trabienie, pukanie sie w czolo i teorie o smiganu komus przed maska z pasa na pas bez migacza bo przed skrzyzowaniem stalo d-1, czy nie istniejacych w PoRD za to podobno w praktyce zakazow wyprzedzania i zmiany pasa ruchu.
Z tym trąbieniem to, niestety, często prawda, ale co ma do tego tematu zmiana pasa i zakaz wyprzedzania?
