Czy tabliczka informacyjna (nie znak) ma znaczenie prawne?

[mp0011]

Witam,

trochę nietypowa sytuacja...
Wzdłuż Perzyńskiego i Przybyszewskiego w Warszawie jest puszczona droga dla rowerów.
Oznakowana, wykończona, sprawna. Istnieje tam już dobre 10 lat. Zawsze nią jeździłem i nie było problemu.

https://www.google.pl/maps/@52.2709609, ... 312!8i6656

Niedawno ktoś dostawił takie znaki:




Czy taka informacja jest jakoś obowiązująca?
Czy mogę zignorować ten znak C-13 i jechać jezdnią?
Czy mogę dostać mandat za jazdę jezdnią? obok są dwie komendy...

[LeszkoII]

Czy taka informacja jest jakoś obowiązująca?

Nie jest wiążąca. Rowerzysty jako uczestnika ruchu nie interesują postępy inwestycji, jej koszta i czy została wykonana zgodnie z planem, sprawdzona przez właściwy miejscowo inspektorat nadzoru budowlanego a wreszcie czy została oddana do użytku. Wystarczy, że widzi znak C-13 dla kierunku, w którym się porusza.

Czy mogę zignorować ten znak C-13 i jechać jezdnią?

Nie.

Czy mogę dostać mandat za jazdę jezdnią? obok są dwie komendy...

Tak.

[waw]

Jeśli by było tak jak na tej tabliczce to znaki C13 powinny być przesłonięte.

[LeszkoII]

^^ wtedy ta budowla powinna być ogrodzona urządzeniami BRD

[mp0011]

Tylko że ta droga jest tam już przynajmniej 10 lat.

Jaki jest cel stawiania tego znaku po takim czasie?
Pozbycie się odpowiedzialności za jej jakość? Nie mam jej w zasadzie nic do zarzucenia, oprócz zakrętów od ekierki, wyskakujących zza żywopłotu bez widoczności... Miałem tam raz kolizję z rowerzystką która się zagapiła. Czy taka tabliczka może w jakiś sposób ograniczyć odpowiedzialność zarządcy?

Też uważam, że albo jest DdR czynny i bezpieczny, albo się kasuje znaki i jedziemy jezdnią.

[mp0011]

A tak powstał problem:
www.zm.org.pl/?a=podczaszynskiego-159

[sankila]

Czy taka tabliczka może w jakiś sposób ograniczyć odpowiedzialność zarządcy?

Nie ogranicza odpowiedzialności, bo jest bezprawna.
Skoro jest oznaczona jako DdR, a nie ma ZNAKU zakazu ruchu, to rowerzyści mają obowiązek jechać właśnie po niej.

Pomijam fakt, że jest kompletnie bezsensowna: w końcu przejazd jest zabroniony, czy dozwolony, ale na własną odpowiedzialność - bo to dwie różne rzeczy?