Napisałeś nieprawdę, a ja z kolei napisałem zbyt skrótowo, więc się rozwinę...
Definicja ustawowa mówi:
skrzyżowanie – przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia, połączenia lub rozwidlenia; określenie to nie dotyczy
To nie jest pułapka językowa. Jaki sens miałoby skrzyżowanie drogi samej ze sobą? Jak to widzisz? Pewnie że można to zbudować, ale będzie to miało tyle samo sensu, co sygnalizacja świetlna postawiona dla dowcipu na prostej drodze, bez przejścia dla pieszych czy jakiejś uliczki, torowiska. Byłoby to zwykłe utrudnienie nie służące niczemu.
Tak samo musi być połączenie większej liczby dróg w jedną, aby było to skrzyżowanie. Tak samo musi być rozwidlenie jednej drogi na przynajmniej dwie - bo rozwidlenie jednej drogi na jedną drogę i nazwanie tego skrzyżowaniem to oczywisty absurd, co z czym tu się ma krzyżować?
Może natomiast istnieć połączenie dwóch jezdni tej samej drogi w jedną jezdnię oraz rozwidlenie jednej jezdni w dwie jezdnie należące do tej samej drogi. Nie jest to skrzyżowanie, bo znów - co się tu niby krzyżuje?
Definicja jest skonstruowana całkiem prawidłowo i celowo wskazuje na mnogość dróg, które muszą się krzyżować. Powtarzam pytanie - co to za skrzyżowanie, gdzie droga krzyżuje się sama ze sobą? Jaki jest sens takiej konstrukcji, nie tylko językowej ale i praktycznej?