.egzaminator woził mnie po wszystkich mozliwych pułapkach(zakaz wjazdu dla L-no wiem,że takiego znaku nie ma,jest sam zakaz wjazdu lub zakaz wjazdu dla ciężarowych ,a pod spodem tabliczka niebieska L )
Przepraszam, czy to są jakieś żarty? Jeśli już to żarty ze strony zarządcy drogi, ale też po części egzaminatorów. Dlaczego instruktorzy, którzy przygotowują do egzaminu i wynajdują takie "miny" nie zgłoszą tego do odpowiednich służb? Dlaczego egzaminatorzy respektują ten znak, choć nie ma go w przepisach?
Oraz dlaczego pojazdy nauki jazdy są tak dyskryminowane? Jeśli spełnia warunki dotyczące masy, wymiarów, czy innych parametrów, jak samochód "nie L", to niby dlaczego nie mógłby tam wjechać? Czy po ściągnięciu "koguta" już nagle jest on "w porządku"?
I pytanie-bomba. Czy zarządca drogi (miasto, gmina, powiat itp. itd. - nie mówię o terenie prywatnym) może ustawić znak "Zakaz ruchu" byle gdzie z tabliczką "Nie dotyczy pojazdów koloru czerwonego z odcieniem szaro koperkowego brązu z kierowcą o blond włosach i wąsach o szerokości 4cm"?