Witam. Prawo jazdy mam od roku. Wczoraj jechałem z moim kuzynem który przyjechał do mojego miasta na wakacje i który zaczął mi wpierać dziwne jak dla mnie definicje dotyczące skręcania na światłach np w prawo kiedy ma się zielone światło no i piesi na drodze poprzecznej w którą skręcamy też mają zielone światło i przechodzą sobie przez jednię. Uczono mnie zawsze tak - zgodnie z artykułem 26.1 paragraf 2, który mówi co następuje: Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa pieszemu przechodzącemu na skrzyżowaniu przez jednię drogi, na którą wjeżdża. Według kuzyna powinienem czekać do konca, aż pieszym zapali się czerwone światło, a przecież nigdzie tego w przepisach nie ma. Ja zawsze robie tak, mam zielone, skręcam - jeśli piesi mają zielone i ktoś przechodzi przez przejście to czekam, no ale jak już nikogo nie ma do przechodzenia to wtedy ruszam nawet jeśli na sygnalizatorze dla pieszych jest nadal zielone. Przecież jakby się tak czekało przed pasami po skręceniu w drogę poprzeczną a nikt przez przejście by nie przechodził to byłoby to tamowanie ruchu. Kto ma rację? Bo już zgłupiałem. Mówiłem mu, że to on robi błąd jeżdżąc tak w swoim mieście. Pokazuję mu nawet cytowany wyżej przepis z kodeksu, ale on mówi, że nie jest w nim ujęte czy trzeba czekać jak nikt nie przechodzi czy nie i że to nie jest dowód.
Pozdrawiam