przez scorpio44 » piątek 21 września 2007, 13:41
No to tutaj moje obserwacje są niestety dużo mniej kolorowe. Bo z nich wynika, że przynajmniej połowa kierowców wyłącza długie za późno (pomijając czubków, którzy nie wyłączają ich wcale - bo ich niestety też nie brakuje). Ale teraz rozwinę trochę myśl. Nie we wszystkich tych wypadkach owo "za późno" oznacza 'wtedy, kiedy już zdążyli mnie oślepić'. Czasem tylko, że wyłączają 'za późno w stosunku do tego, co mówią przepisy'.
Fragment podstawowego przepisu (art. 51 ust. 3 pkt 1) mówi wyraźnie, że jeżeli jeden z kierujących wyłączył światła drogowe, drugi jest obowiązany uczynić to samo. Ten sam ustęp mówi o sytuacjach, kiedy MOŻNA używać świateł drogowych. Można, a nie trzeba. Obowiązku nie ma nigdy, wszystko zależy od kierowcy. Jeżeli o mnie chodzi, to w ogólnym rozrachunku można powiedzieć, że stosunkowo rzadko używam świateł drogowych. Ogólnie rzecz biorąc, używam ich tylko na dłuższych prostych (oczywiście nieoświetlonych) - czyli wtedy, kiedy tak naprawdę te światła spełniają swoją funkcję. Jazda na długich np. na zakrętach po pierwsze mija się z celem, a po drugie jest dużo większe ryzyko (a może wręcz małe prawdopodobieństwo!) zdążenia z wyłączeniem ich przed pojazdem wynurzającym się (a niewidocznym wcześniej) z przeciwnej strony bez oślepienia jego kierującego. Dodam jeszcze, że jeżeli już jadę na długich, to wyłączam je od razu w pierwszym momencie, kiedy tylko zorientuję się, że coś z przeciwka nadjeżdża.
Poza tym niewykluczone, że również w jakimś stopniu w niektórych sytuacjach ma tutaj znaczenie mój dobry wzrok (że nie odczuwam włączenia długich wtedy, kiedy przeciętny kierowca by odczuwał). :D
Teraz do czego zmierzam - łącząc te dwie sprawy, trzeba stwierdzić, że jeżeli ja jadę na światłach mijania, a z przeciwka nadjeżdża ktoś na drogowych, to w świetle przepisów (w jakiejkolwiek by był ode mnie odległości) widząc mnie i to, że jadę na mijania, ma obowiązek wyłączyć długie. Ja oczywiście od nikogo tego nie wymagam, dopóki nie zbliży się na tyle, że zacznie mnie oślepiać (zresztą inna sprawa, że trudno, żeby on wiedział dokładnie, w którym momencie już mnie oślepia). Ale stwierdzam tylko, że tak wynika z przepisów.
Co do mrugania długimi - warto robić tak na zakrętach i wzniesieniach, kiedy po łunie światła widzimy, że z przeciwka nadjeżdża ktoś na długich. Wtedy zawczasu zorientuje się (bo może nie widzieć), że nadjeżdżamy, i długie wyłączy. A my możemy uniknąć oślepienia.
Na koniec wypadałoby dodać, że niezależnie od całej reszty kluczowa sprawa w każdej nocnej jeździe to dobrze ustawione światła mijania (zarówno pod kątem dobrej widoczności drogi, jak i nieoślepiania innych - bo źle ustawione mijania również skutecznie oślepiają ;) ).