Ten problem nie daje mi spokoju - a to oznacza, że jest PROBLEM
Wszystko się rozchodzi o to, żeby dojść do ustalonej wykładni, która wskaże nie tylko winnego kolizji ale zabezpieczy też możliwość wyłudzania odszkodowań - na przyszłość, gdy wyrok ujrzy światło dzienne.
O ile na skrzyżowaniach nie można (w sensie ogólnym i tez odpowiadającym ostatniej "opowieści") wyprzedzać w taki sposób, że korzysta się z pasa ruchu przeznaczonego dla kierunku przeciwnego, o tyle sprawa komplikuje się, gdy dochodzi do podobnych w efekcie kolizji podczas wyprzedzania pojazdu skręcającego w lewo lecz nie na skrzyżowaniu.
Ja bym zatem rozdzielił tematykę na dwa przypadki: wyprzedzanie na skrzyżowaniu (
jeden) oraz wyprzedzanie poza skrzyżowaniem (
drugi). W obydwu z nich domniemywałbym na korzyść skręcającego, iż włączył kierunkowskaz zawczasu i wyraźnie - bowiem ciężko jest stwierdzić czy taki fakt miał miejsce, jeśli brakuje obiektywnych świadków. Za sprawę kluczową uznałbym zbadanie okoliczności wykonywania manewru skrętu - chodzi o Art. 22.2. PoRD.
W
pierwszym przypadku winą obarczyłbym wyprzedzającego, jeśli wyprzedzany ustawił się na jezdni zgodnie z Art. 22. W przepisach czytamy o zakazie wyprzedzania na skrzyżowaniu(z pewnymi wyjątkami) - bardzo precyzyjnie brzmiący akt prawy. Natomiast wyciąganie daleko idących(co do winy) wniosków na podstawie obowiązku zachowania szczególnej ostrożności płynących w tym kierunku, że szczególna ostrożność polegałaby w rezultacie na niezajechaniu drogi pojazdowy poruszającemu się z tyłu (pośrednio dzięki obserwacji lewego lusterka bocznego), oceniam za niestosowne, nieobiektywne a wręcz stronnicze podejście.
W
drugim przypadku, skłoniłbym się do winy skręcającego w lewo. Dlaczego? Zjazdy do posesji lub do obiektów przydrożnych nie zawsze są poprzedzone zalecanym oznakowaniem poziomym (czasem pionowym), z których wynika, że zakazuje się wyprzedzania w szczególności w sposób wymagający korzystanie z pasa ruchu "do jazdy przeciwnej" (mam na myśli P-4 i wzdłuż nich P-1e oraz oczywiście B-25). Takie miejsca - zwłaszcza na obszarze niezabudowanym i w miejscach gdzie Ustawa przyzwala na "większe" prędkości - są słabo widoczne dla wyprzedzającego. Oczywiście zakładamy, że skręcający ma włączony lewy kierunkowskaz oraz że wyprzedzający go widzi przed odpowiedni czas. Jednak obarczanie bezsporną winą wyprzedzającego - nie zawsze jest do udowodnienia, gdy chcemy skorzystać z przepisu Art. 24.5.
Wyprzedzanie pojazdu lub uczestnika ruchu, który sygnalizuje zamiar skręcenia w lewo, może odbywać się tylko z jego prawej strony
Bowiem tak utarta(dość sztywna) wykładnia może zachęcić nieuczciwych uczestników ruchu do wyłudzania odszkodowań.
Wyobraźmy sobie, że taki wyłudzacz nie włączy lewego kierunkowskazu a prędkość zmniejszy "silnikiem", po czym widząc w lusterku Ofiarę nagle zajedzie mu drogę. Po zdarzeniu oznajmi policji kłamiąc, że miał włączony kierunkowskaz bardzo wyraźnie i długo a wyprzedzenie nastąpiło gwałtownie.
Wobec powyższych rozważań, uważam że kierunki podejścia do opisanych "bliźniaczych problemów", a więc i taktyka wyjściowych założeń w drodze ustalania wyroku sądowego powinna być zgoła odmienna.
Oczywistym jest, że należy rozważyć wszystkie zebrane na miejscu dowody i zeznania, które mogą rzecz jasna taką taktykę odwrócić.