przez gof » piątek 08 stycznia 2010, 13:27
Ograniczenia prędkości nie istnieją - jeżdżę z taką prędkością jaką uważam za bezpieczną a nie z taką jaka jest dozwolona. Ale to chyba jak większość. Przy czym np. latem, na suchej, pustej, szerokiej drodze (np. Wisłostrada nocą) bezpieczna dla mnie to 180-200 km/h, może Sieną nie (to już trochę stary samochód, nie chcę jej katować, najwięcej jechałem nią 170 km/h - szeroka droga i nie było nikogo poza mną), ale na moto zdarzy mi się konkretnie odkręcić...
Pojedyncze (a często i podwójne) ciągłe też najczęściej nie istnieją, przepis o nie wyprzedzaniu w okolicy przejścia dla pieszych też.
Wysepki też czasem nie istnieją, ale to już z głową i w pełnej koncentracji.
Dojeżdżam do pracy jednokierunkową ulicą, ale ona jest szeroka, i tak wszyscy jeżdżą nią w obie strony. Ja też. Tylko raz zdarzyło mi się żeby ktoś mnie za to zjechał (długimi).
Trzymanie komórki w ręku, czy mikrofonu od CB. Mam Bluetootha w uchu bo tak wygodniej, ale jednak zanim dzwonię, to trzeba włączyć w telefonie Bluetooth, włączyć zestaw, wsadzić do ucha, wybrać numer...
No i trzymanie prawej ręki na skrzyni biegów. Podobno powinno się prowadzić oburącz, ja to robię tylko lewą ręką, prawą pomagam sobie tylko jak ostro skręcam. Nie wiem czy jest na to przepis.
Pisanie SMSów podczas jazdy. Na moto nie, bo rękawice uniemożliwiają, ale w samochodzie czasami mi się zdarza. Wprawdzie piszę bezwzrokowo ale i tak zerkam przed wysłaniem - kajam się.
Na moto czasem zawracam przez przejście dla pieszych albo skracam drogę chodnikiem - bardzo powoli i w dużej odległości od ludzi (żeby ich nie straszyć), ale sam fakt się liczy.
Jazda bez zapiętych pasów - na krótkich odcinkach (np. niecały kilometr ze stacji do pracy) nie chce mi się zapinać.
Był jeszcze taki grzech jak trzymanie się czyjegoś zadu (nie zachowanie bezpiecznej odległości od samochodów przede mną) - ale po skasowaniu auta już się nauczyłem.
Gdy byłem nastolatkiem zdarzało mi się wsiąść po paru piwach na rower i nawet fajnie się jeździło, na szczęście chyba dojrzałem zanim w ogóle zapisałem się na prawko - teraz w życiu bym nie prowadził niczego (nawet roweru) nawet po jednym piwie. To moja żelazna zasada, i nawet nie chodzi o to co mówi na to prawo, co o bezpieczeństwo. Zresztą praktycznie nie piję, właśnie dlatego że nie lubię tracić możliwości prowadzenia.
Wczoraj prowadziłem "pod wpływem adrenaliny" (czyli mocno wkurzony) i jak mi ktoś zajechał drogę (wcisnął się z pasa obok tak że musiałem mocno hamować) to wytresowałem go kilkusekundowym klaksonem i długimi, cała moja agresja przelała się na niego. Wiem że nie powinno tak być.
No i ogólnie bluzganie za kółkiem ale nie uważam tego za nic złego - lepiej puścić donośną wiązankę niż wyładować się na drodze. Niestety z pasażerami też mi się zdarza, chociaż staram się powstrzymywać.
A, jeszcze mi się przypomniało - mylenie osobówki z terenówką :D Dwa razy wjechałem w taką koleinę że cały silnik osiadł i trzeba było mnie wyciągać...
Cofanie na jednokierunkowej (2 dni po zdaniu prawka), które skończyło się pięknym dzwonem z zaparkowanym samochodem. Zostawiłem karteczkę, na szczęście poszło z ubezpieczenia.
Czasem jeszcze nie wrzucę kierunku - szczególnie jak np. wyprzedzam rowerzystę i potem wracam na swój pas, to kierunek w lewo wrzucam, ale w prawo już nie. Nie wiem czemu. Jako pokuta - zawsze wyprzedzam rowerzystów i skuterzystów bezpiecznie, z dużą odległością - za dużo jeździłem jednośladem żeby wyprzedzać na grubość lakieru (teraz motorem, więc to ja wyprzedzam samochody, ale był przez pewien czas rower a potem skuter).
Dalej... Zakaz wjazdu (z obu stron). Jest taki jeden (na Chmielnej w Warszawie), który interpretuję dosyć kreatywnie. Tam jest dobry kebab, czasem wjadę za zakaz i tam stanę.
Jak to teraz czytam to chyba powinni mi zabrać to prawko.
Ostatnio zmieniony piątek 08 stycznia 2010, 14:07 przez
gof, łącznie zmieniany 6 razy
Fiat Siena 1.6 HL 16V & Suzuki GSX 750F