Jadąc po lewej bez powodu bym pewnie oblał, ale nie za 'jazdę pod prąd', tylko za to, że nie jechałem możliwie blisko prawej krawędzi'. Chyba, że miałbym jakiś powód- np. zły stan nawierzchni po prawej stronie- to spokojnie mógłbym jechać przy lewej krawędzi i żadnego 'pod prąd' by przecież nie było.
Po to nie można wyprzedzać z prawej strony jak nie ma wyznaczonych pasów, bo właśnie ten z przodu może być innego zdania co do ilości pasów na jezdni i wcale nie uważać, że skręca z lewego pasa. Nie można się pakować pomiędzy taki pojazd , a prawy krawężnik.
To czy ktoś chciał wyprzedzić, czy nie chciał nie ma żadnego znaczenia i nigdzie nie przejdzie takie tłumaczenie. Gdyby nie chciał to by hamował.
edit: BORek mi po prostu ze spalonego chciał nastrzelać
Jedyną jasną okolicznością jest wyprzedzanie przez czerwonego, którego nie miał prawa wykonać. Reszta póki co to domysły. Bo może czarny miał powód, żeby jechać lewą stroną. Może uznał, że musi skręcić będąc dalej od prawej krawędzi. Może uważał, że wcale nie jedzie lewym pasem, tylko właśnie jezdnia jest na tyle wąska, że jest tam 1 pas niewyznaczony.
Imo jak było poprawnie zasygnalizowane to współwina/wina czerwonego;
jak nie było sygnalizowane to współwina/wina czarnego