Więc o mnie:
Również strasznie "rzucam mięsem", lecz rzadko przy pasażerach, a na CB to już musiałbym być na prawdę porządnie "nabuzowany". Jednak to ostatnie bardzo rzadko się zdarza. Tak, to sobie powyzywam sam do siebie i ciśnienie schodzi. :)
Telefon - to już musi być na prawdę wyjątkowa sytuacja. Zazwyczaj mam słuchawki w uszach, więc kwestia zajętej ręki odpada.
Do sedna:
Ostatnio nie dałem 2 "człowiekom" żyć.
1. Wylot ze Szczecina, "baseniki", warunki drogowe kiepskie, słabo widać linie na drodze, ale jednak widać. Gość w jakimś starym trupie oczywiście musi zajmować lewy pas, kiedy ma jeszcze 2 pozostałe, po których inni jechali wolniej. Co widzę? Łuk troszkę w lewo, a gość jakby za późno zaczął kręcić kierownicą i się "zawiesił" na linii między środkowym, a lewym pasem. Dla mnie to było wystarczające, żeby "poinformować go o niebezpieczeństwie". Więc drogowe i klakson. Dopóki nie zjechał mi z drogi, ani myślałem "odpuścić".
2. Powrót. Również 3 pasy (zjazd z Gdańskiej w Energetyków). jadę lewym, bo chcę za chwilę zjeżdżać w lewy zjazd, jednak znów jadę szybciej, a inni mi przeszkadzają. Zaczyna się pas do zjazdu, więc szybko na niego wskakuję i rura. Oczywiście nie mogło być zbyt pięknie i szanowny pan w Saabie nie raczył mnie poinformować kierunkowskazem o swoich zamiarach. 2 razy odwalił ten sam manewr, jednak za drugim znów nie wytrzymałem. Drogowe i jazda mu "na zderzaku". W końcu chyba zrozumiał o co mi chodzi i...? "Poinformował mnie" Jednym mignięciem kierunkowskazu. Miałem więc 2 możliwości skorzystania z jego OC i naprawy, lub wymiany auta. Szkoda, że taki nie zrozumie, że źle robi, dopóki ktoś mu nie wyciągnie kasy z portfela/ubezpieczenia.
Jestem kulturalny na drodze i jeśli ktoś mi będzie sygnalizować kierunkowskazem zamiar wjazdu na mój pas, to w 99% przypadków przepuszczam. Sam również za coś takiego dziękuję. Jednak cwaniactwa nigdy nie będę tolerował.
Szczęśliwego życzę. :)