MarcinLDK napisał(a):Fakt, zapomniałem o "co najmniej", ale dlaczego - po dodaniu tego wyrażenia - zdanie miałoby nie mieć sensu w przypadku wyłącznie dróg dojazdowych? Wynikałoby z niego to, że w przypadku dróg twardych nie ma skrzyżowania wtedy, gdy co najmniej jedna z dróg jest drogą dojazdową, a zatem z zakresu nazwy "skrzyżowanie" wyłączałoby przecięcia się, rozwidlenia i połączenia twardych dróg dojazdowych zarówno z twardymi drogami dojazdowymi, jak i z innymi drogami twardymi.
Chodziło mi o to, że nie istnieje taki twór jak przecięcie się (oraz inne wymienione w definicji relacje) dróg, o których zgodnie z prawdą stwierdza się, że wszystkie są dojazdowe. Na marginesie, wypada określić czym jest droga dojazdowa (w brzmieniu nadanym komentowaną def. skrzyżowania). W szczególności warto pochylić się nad cechami funkcjonalnymi takiej dojazdowej drogi. Moim zdaniem droga "dojazdowa" jest konstrukcją zależną (względną) od otoczenia, do którego przypisać można (trzeba?) punkt wyjścia i charakter destynacji (miejsca docelowego) w ruchu drogowym z perspektywy takiego dojazdu/wyjazdu. Na przykład wyjazd ze stacji paliw uznamy za drogę "dojazdową" względem drogi publicznej, która stanowi tutaj "środek ciężkości". Natomiast ta sama droga dojazdowa nie spełnia już funkcji dojazdu do obiektu znajdującego się przy drodze z perspektywy kogoś, kto wjeżdża na nią z innej drogi dojazdowej (np. prowadzącej do marketu w pobliżu "CPN").
Inna kwestia, już sygnalizowana przeze mnie na tym forum, sprowadza się do przyjęcia za prawdę zdania, że < każda droga dojazdowa jest drogą wewnętrzną >. Przy czym proszę nie łączyć tego określenia z klasą drogi jako dojazdowej "D".
Marcel2727 napisał(a):To, że droga jest publiczna nie ma nic do rzeczy w takim razie.
Podobnie odczytuję przepis, choć z drugiej strony potrafię sobie wyobrazić, że ustawodawca inaczej widział przez siebie "komponowane ratio legis" niż efekt w postaci zapisu legislacyjnego. Mógł bowiem uznać, że chodzi mu generalnie o połączenie (w domyśle dowolnej drogi) z jakąś inną, rodzajowo wyszczególnioną drogą. Gdyby taki zamysł chciał przelać na tekst prawny, to musiałby zakończyć, nie zaś rozpocząć, pseudo-wyliczenie wariantem "drogi twardej z drogą gruntową". Przy okazji warto wspomnieć też na inny błąd – użycie spójnika "LUB" zamiast "ORAZ" przy wyłączaniu spod def. skrzyżowania poszczególnych konfiguracji dróg.
Unaocznię te dwa podejścia przez rozwinięcie logiczne zdania wyjściowego:
A) (...) określenie to nie dotyczy
przecięcia (...) drogi twardej z drogą gruntową,
przecięcia (...) z drogą stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy drodze lub
przecięcia (...) z drogą wewnętrzną.
B) (...) określenie to nie dotyczy
przecięcia (...) drogi twardej z drogą gruntową,
przecięcia (...) drogi twardej z drogą stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy drodze lub
przecięcia (...) drogi twardej z drogą wewnętrzną.
Nie zapominajmy też, że jeśli jakaś droga X przecina się z drogą Y, to jednocześnie można powiedzieć, że droga Y przecina się z drogą X. Tym samym, jeśli droga twarda okaże się "okazjonalnie" drogą wewnętrzną, to jej przecięcie się z dowolną drogą wewnętrzną oznacza nie mniej ani więcej, że relacje dróg wewnętrznych, z których co najmniej jedna jest twardą, nie spełnia warunku na skrzyżowanie.
Stąd przecięcie się np. dwóch dróg twardych wewnętrznych (lub jak kto woli dwóch dróg wewnętrznych twardych

) nie stanowi skrzyżowania.
No i na koniec ważny warunek
sine qua non: każda z dróg musi mieć jezdnię. Jeśli jakiś "wlot" hipotetycznego przecięcia (połączenia, rozwidlenia) takiej jezdni nie posiada, to oznacza że droga związana z tym wlotem nie bierze udziału w formalizowaniu się skrzyżowania, aczkolwiek nie kasuje skrzyżowania (z uwagi na występowanie w tym obszarze innych wlotów posiadających jezdnię i spełniających dodatkowe warunki).
"Jak widać" – używając określenia klasyka tego Forum

– hermetyzacja treści legislacyjnej nie zawsze popłaca. Albo chcemy mieć na pozór proste i wizualnie nieodstraszające objętością prawo albo na pozór skomplikowane i wizualnie rażące obszernymi konstrukcjami stylistycznymi potencjalnego prawobiorcę (najczęście uczestnika ruchu drogowego). Optimum leży gdzieś po środku.