Tylko że to, chociaż pasuje do "mojej" teorii, jest akurat koniec pasa po lewoskręcie. Znaczy przed momentem ktoś skręcając w lewo trafił na ten kończący się pas i teraz musi go opuścić - widać lewostronnie przerywaną u dołu zdjęcia. Taka konstrukcja spośród różnych "dziwnych" jest dość popularna i przede wszystkim posiada wyznaczone pasy ruchu. A w ogóle kończący się lewy pas to rzecz występująca naturalnie - zapraszam na przejażdżkę choćby po Warszawie, masa tego jest. Na pierwszy ogień proponuję południowe jezdnie w ciągu Łopuszańska-Hynka-Sasanki-Marynarska, tam co chwila lewy pas się kończy za skrzyżowaniem.

Nie rozumiem skąd się wam wzięły jakieś wyprzedzania i podobne bzdury - przecież oba pojazdy stoją na światłach, więc skąd tu wyprzedzanie? Za skrzyżowaniem natomiast nie ma pasów wyznaczonych, więc jedynym słusznym jest pas przy prawej krawędzi, skoro mamy ruch prawostronny. Jeżeli jest trochę miejsca na niewyznaczony pas bliżej osi jezdni, to miejsce na ten pas niestety się kończy i trzeba zjeżdżać do prawej krawędzi, a tam - tadaaaaa! - jedzie już sobie pojazd i trzeba mu ustąpić (jest on dodatkowo po naszej prawej stronie).
Argumenty o "wirtualnej linii prostej" też są dziwne - zupełnie jak pierwszeństwo na równorzędnym "bo droga większa". Tu ruch drogowy, nie geometria.
