Wasza desperacja mnie poraża.
Załóżmy, że macie zewnętrzny pas wolny, a na wewnętrznym zbliża się pojazd nic nie sygnalizując.
Mówicie, że śmiało wychylacie dziób poza linię warunkowego zatrzymania...
A koleś widząc "frajera" czym prędzej dodaje gazu, odbija w prawy pas nic nie sygnalizując, bo zależy mu tylko na tym, by się spotkać z tym waszym dziobem...
Co powie policja, sąd w sytuacji kolizji ?
Tu nie ma najmniejszej wątpliwości kto zostanie uznany winnym...
Pomyśleliście o tym ?
Tak, wiem... się zacznie, że nie sygnalizował, że stworzył tym zagrożenie... itp, itd...
A fakty będą jakie będą...Człek na pierwszeństwie i wyjeżdżający mu z podporzadkowania i buum..
A niech i go ukarzą za zmianę pasa bez sygnalizowania...
Tyle, że to nie zmieni faktu, iż on na pierwszeństwie i podporządkowany wyjechał przed niego...
Baaa.... nawet w dziób was trafić nie musi...
Wyora wam lewy błotnik, pogniecie drzwi kierowcy... i co ? No zmieniał pas, bo mu wolno, a tu jakiś podporządkowany próbował się przed nim ustawić na tym pasie...
Nawet gdyby "łowca frajerów" dopadł dopiero wasz tylny zderzak, to i tak szczerze wątpię, czy udało by wam się wybronić przed winą za kolizję...
Nijak się bronić, choć to on celowo spreparował kolizję, by z waszego OC se furmankę wyklepać... A-7 widział ? Widział . Ustąpił ? Nie - wyjechał, bo liczył, że się uda...a się nie udało...
Instynktu samozachowawczego nie macie, czy jak ?
