Kolizja na zwężonej jezdni

Tu możecie podzielić się uwagami lub wątpliwościami związanymi z poruszaniem się na drogach

Moderatorzy: dylek, ella, klebek

Postprzez piotrz » piątek 26 lutego 2010, 12:40

athlon napisał(a): Jeżeli juz nawet pan "ja" wepchał się pod prąd to powinien sie zatrzymac w takim miejscu aby najmniej utrudnić ruch pojazdom jadącym prawidłowo

A jeśli zatrzymał się w innym miejscu, to "pan x" miał prawo go staranować? Ja twierdzę, że nie. I jeśli "ja" stał, to nie jest w żaden sposób winien spowodowania kolizji. "Pan x" miał dość miejsca i czasu, żeby się zatrzymać i zawołać policję, żeby wlepili "ja" mandat, za wymuszenie pierwszeństwa i/lub utrudnianie ruchu (albo, żeby poczekać, aż "ja" go uszkodzi podczas omijania)
piotrz
 
Posty: 113
Dołączył(a): czwartek 06 sierpnia 2009, 12:39

Postprzez lith » piątek 26 lutego 2010, 14:36

piotrz napisał(a):I jeśli "ja" stał, to nie jest w żaden sposób winien spowodowania kolizji.


To znaczy, ze mogę się zatrzymać na środku drogi i czekać na sponsora? LOL najlepiej schować się gdzieś za zakrętem.

"Pan x" miał dość miejsca i czasu, żeby się zatrzymać
Może 'pan x' liczył na to, ze pan 'ja' zjedzie do prawej. A potem było już za późno. Przecież często jak jest wąsko to jedzie się środkiem tylko na mijanki się zjeżdża. Czemu 'pan x' miał zakładać, że 'ja' zjedzie za mało, albo się zatrzyma na środku?
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Postprzez athlon » piątek 26 lutego 2010, 15:55

piotrz po pierwsze pan "ja" do konca nie wie sam czy sie zatrzymał, więc to już coś świadczy o jeździe pana "ja". Po drugie chwile przed kolizją oba pojazdy sie poruszały (więc nawet hipotetycznie nawet jakby pan "ja" zatrzymał się chwile przed kolizją nie znaczy ze nie jest winien kolizji (podobnie jak ktos z podporządkowanej się wysuwa metr, zatrzymuje się i po chwili otrzymuje strzał od pojazdu jadącego drogą z pierwszeństwem który nie zdążył wyhamować, to według twojej teorii winien jest wtedy pojazd który sie poruszał drogą z pierwszeństwem).

Ale fakty są nadal takie ze pan "ja" miał zajęty swój pas przez parkujące auta, nie chciał czekać aż będzie miał możliwość bezpiecznego ominięcia parkujących aut, władował się na pas dla ruchu przeciwnego pomimo tego iż poruszały się nim inne pojazdy, wymusił na innych pojazdach pierwszeństwo zmuszając je do znacznej zmiany prędkości i częściowo kierunku, doprowadził do kolizji z autem i jeszcze uważa ze postąpił prawidłowo.
"Pan x" miał dość miejsca i czasu, żeby się zatrzymać i zawołać policję, żeby wlepili "ja" mandat, za wymuszenie pierwszeństwa i/lub utrudnianie ruchu (albo, żeby poczekać, aż "ja" go uszkodzi podczas omijania)


Jakby pan X miał tak postepować to praktycznie co kilkaset metrów musiał by wzywać policję i czekać na ich przyjazd (czasem nawet po kilka godzin), więc jak kilku takim "kierowcom" co ładują sie pod prąd uszkodzi sie auta i jeszcze obciąży mandatami i kosztami sądowymi to reszta przestanie tak robić.
Avatar użytkownika
athlon
 
Posty: 1184
Dołączył(a): środa 05 sierpnia 2009, 01:20
Lokalizacja: Francja, St-Brieuc

Postprzez piotrz » niedziela 28 lutego 2010, 18:15

Napisałem "jeśli się zatrzymał" i myślę, że był dobrze widoczny, pan x chyba miał czas na zastosowanie zasady ograniczonego zaufania; niektóre głosy w tej dyskusji są w stylu "pan x miał pierwszeństwo, a więc miał prawo uderzyć ja i z całą pewnością nie jest winien" i chciałem powiedzieć, że takie rozumowanie nie jest słuszne, pan x nie miał prawa jechać jak czołg, jeśli mógł, to powinien się zatrzymać. Czy mógł - nie rozstrzygniemy.
piotrz
 
Posty: 113
Dołączył(a): czwartek 06 sierpnia 2009, 12:39

Postprzez athlon » niedziela 28 lutego 2010, 23:29

niektóre głosy w tej dyskusji sa takie, że pan "ja" może wymuszać pierwszeństwo na innych pojazdach i zmuszać inne pojazdy do stosowania zasady ograniczonego zaufania i z całą pewnością nie jest winien. Zgadza się pan x nie miał prawa jechać jak czołg a pan "ja" nie miał prawa pchać się tam gdzie się pchał.
Avatar użytkownika
athlon
 
Posty: 1184
Dołączył(a): środa 05 sierpnia 2009, 01:20
Lokalizacja: Francja, St-Brieuc

Postprzez DEXiu » poniedziałek 01 marca 2010, 17:53

A ja tak zapytam nieśmiało (wybaczcie jeśli bzdury plotę - może z niewyspania :wink: ): athlon i inni piszą o "nieswoim pasie" pana "ja" i o "wymuszaniu pierwszeństwa" na "jadących prawidłowo" "swoim pasem" (w tym na "panu x"). To proszę mi pokazać przepis, który mówi, że w opisywanej sytuacji pas sąsiadujący z pasem zajętym przez samochody w jakiś sposób należy do jadących z naprzeciwka? Co czyni go "ich" pasem a nie pasem pana "ja"? Który przepis o tym mówi? :twisted: W PoRDzie mamy tylko niewiele mówiące ogólnikowe stwierdzenie
Art. 16. 1. Kierującego pojazdem obowiązuje ruch prawostronny.
, z którego nie wynika de facto nic. Oprócz tego mamy także następujące przepisy:
Art. 16. 2. Kierujący pojazdem, korzystając z drogi dwujezdniowej, jest obowiązany jechać po prawej jezdni; do jezdni tych nie wlicza się jezdni przeznaczonej do dojazdu do nieruchomości położonej przy drodze.
3. Kierujący pojazdem, korzystając z jezdni dwukierunkowej co najmniej o czterech pasach ruchu, jest obowiązany zajmować pas ruchu znajdujący się na prawej połowie jezdni.
4. Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni. Jeżeli pasy ruchu na jezdni są wyznaczone, nie może zajmować więcej niż jednego pasa.

Zakładam, że nie była to droga dwujezdniowa, więc ust. 2 odpada. Nie jest również napisane, czy była do droga o co najmniej czterech pasach ruchu, ale z kontekstu i rysunku wnioskuję, że nie, więc ust. 3 też odpada. Zostaje nam ust. 4 który to nakazuje jazdę możliwie blisko prawej krawędzi jezdni. Pan "ja" go spełnił (a przynajmniej tak zakładamy). No więc? Zostają nam tylko przepisy o obowiązku dostosowania prędkości, zachowaniu ostrożności i unikaniu działań mogących zagrozić bezpieczeństwu - wszystkie pogwałcone przez "pana x". A pan "ja" - czysty jak łza.
Na ewentualne czepianie się dopowiem (do przemyśleń): skoro na wolnym pasie mogły się mijać pojazdy wielośladowe, to znaczy, że były tam dwa niewyznaczone pasy ruchu.

athlon ==> O ile do tej pory czytając Twoje posty zgadzałem się z Tobą mniej lub bardziej (a czasem się nie zgadzałem, ale szanowałem odmienne zdanie), tak teraz czytając je w tym wątku dopiero przy którymś z kolei zorientowałem się, że to nie kopan jest ich autorem :roll: Słowo daję. Odnosząc się do Twojego (i pośrednio także lith) przykładu - uważasz, że jeżeli na skrzyżowaniu typu T z drogą podporządkowaną "od strony nóżki" jakiś wariat zapychający drogą z pierwszeństwem 200 km/h uderzy w wyjeżdżający z podporządkowanej pojazd, to winny jest ten drugi? :roll: (załóżmy, że w momencie, kiedy wyjeżdżający z podporządkowanej rozpoczął manewr, tego "człowieka-rakiety" nie było widać na horyzoncie, bo np. droga główna miała lekki łuk).
Inny przykład: w omawianej w tym wątku sytuacji zarzuca się nieustąpienie pierwszeństwa "panu x". Ale z czego wynikał ten obowiązek?

Wg mnie przepisów należy przestrzegać ale w połączeniu z rozsądkiem. Co przez to rozumieć? Ano to, że jeżeli w danej sytuacji (w której mamy np. obowiązek komuś ustąpić albo nie utrudniać ruchu) nie widać nikogo, komu mielibyśmy ustąpić (ani nie ma żadnych symptomów jego zbliżania się), to mamy prawo zakładać, że takiego kogoś nie ma. Pojawi się? Trudno - nie było go, więc niech teraz on zastosuje się do przepisów ogólnych. Wymaganie jasnowidzenia od uczestników ruchu jest co najmniej śmieszne.
Ostatnio zmieniony poniedziałek 01 marca 2010, 18:20 przez DEXiu, łącznie zmieniany 1 raz
DEXiu
 
Posty: 1093
Dołączył(a): wtorek 12 czerwca 2007, 17:17
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez lith » poniedziałek 01 marca 2010, 18:17

IMO wyjeżdżający z nóżki nie będzie czysty. Wina pewnie leżała by między. Tak samo tutaj. w zależności od tego jakby ta sytuacja dokładnie wyglądała winny może być, 'ja', 'x' albo obaj. Dlatego staram się zwrócić uwagę na to że nie koniecznie musi winny być 'pan x' który bezczelnie wjechał w stojącego przestraszonego pana 'ja'. Bo akurat kilka razy dziennie jadąc do domu/ z domu spotykam sie z takimi sytuacjami i raz jestem 'panem ja', raz 'panem x'. I problemem nie są tylko kierowcy, którzy jadą jak czołg, bo im wszystko wolno, bo są przy swojej prawej, ale tez tacy, którzy się nie podsuną, na bok, bo nie ogarniają i boją sie zbliżyć, żeby lusterka nie urwać. I jak tacy dwaj sie spotkają to mamy co mamy. I IMO jeżeli już się zderzyli to największa szansa, że obaj nie są bez winy. Bo jak panowie 'ja' i 'x' trafiliby na normalnego kierowcę, a nie na siebie to pewnie by się jakoś minęli i najwyżej zostali zwyzywani :P
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Postprzez athlon » poniedziałek 01 marca 2010, 23:35

DEXiu napisał(a):To proszę mi pokazać przepis, który mówi, że w opisywanej sytuacji pas sąsiadujący z pasem zajętym przez samochody w jakiś sposób należy do jadących z naprzeciwka? Co czyni go "ich" pasem a nie pasem pana "ja"? Który przepis o tym mówi?

eee, nie bardzo rozumiem twoje pytanie. Może zacznijmy od początku. Na tej drodze były dwa pasy ruchu, po jednym w każdym kierunku. I teraz nie bardzo rozumiem pytanie, pytasz na jakiej podstawie pojazdy z przeciwka mają prawo się poruszać "lewą"stroną jezdni? No przecież podałeś art 16.1
ponadto nie pamietam czy byly tam wyznaczone pasy ruchu.
to wtedy by jeszcze łamał ten przepis o poruszaniu się po dwóch pasach ruchu.
"cytowane bzdury" i:Na ewentualne czepianie się dopowiem (do przemyśleń): skoro na wolnym pasie mogły się mijać pojazdy wielośladowe, to znaczy, że były tam dwa niewyznaczone pasy ruchu.


No wlaśnie tu tkwi błąd twojego myślenia. Na wolnym pasie mogły się wyminąć pojazdy wielośladowe tylko pod warunkiem, iż jechały bardzo powoli, kazdy zjezdzając maksymalnie na prawo (nie znamy w tym przypadku gabarytów wymijających się aut bo niestety auta róznej klasy mają rózne szerokości oraz nie znamy dokładnych miejsc wyminien pojazdów co za tym idzie nie wiemy jak dokładnie były tam zaparkowane auta) wiec zgodnie z twoim rozumowaniem po pierwsze w sumie to tam byly 3 pasy (jeden zajety przez parkujace auta), i rozumiem ze u ciebie w miesice wszystkie pasy mają po 1,7m? A swoją drogą do końca się nie mijały SKORO MIAŁY ZE SOBĄ KOLIZJĘ.

Zostają nam tylko przepisy o obowiązku dostosowania prędkości, zachowaniu ostrożności i unikaniu działań mogących zagrozić bezpieczeństwu - wszystkie pogwałcone przez "pana x". A pan "ja" - czysty jak łza.
czytam i oczom nie wierze. Az mnie zatkało.

tak teraz czytając je w tym wątku dopiero przy którymś z kolei zorientowałem się, że to nie kopan jest ich autorem
jakby to pisał kopan to chyba drugi raz w dziejach forum bym się z nim zgodził.
uważasz, że jeżeli na skrzyżowaniu typu T...

po to ktos wymyslil ograniczenia prędkości aby sie do nich stosować, wiec jak ktos przekracza prędkośc iles razy to jest sobie sam winien, akurat twój przykład niczego nie wnosi do dyskusji

w omawianej w tym wątku sytuacji zarzuca się nieustąpienie pierwszeństwa "panu x". Ale z czego wynikał ten obowiązek?

no najpierw musimy dojsc do porozumienia czy pan "ja" jechał swoim pasem czy nie. Jeżeli dojdziemy już do tego że nie jechał swoim pasem (a przynajmniej częściowo nie swoim, co ja uważam) to musimy nastepnie dojsc do tego czy jego działanie (wjazd częściowo na nie swój pas) zmusiło innych kierujących do zmiany prędkości i/lub kierunku jazdy.

nie widać nikogo, komu mielibyśmy ustąpić (ani nie ma żadnych symptomów jego zbliżania się), to mamy prawo zakładać, że takiego kogoś nie ma.
a nie wiem, ale chyba mi sie przysnilo ze tam sie cały czas poruszały pojazdy z przeciwka.
Z całym szacunkiem do ciebie ale jak utkniesz w zaspie, albo pogniesz sobie felge lub rozwalisz rękę, bo jakiś "bartek" pcha się choć nie ma miejsca to moze zmienisz zdanie. W podobnej sytuacji co pan "x" byłem ja, tyle ze miejsca było na 1,5 auta, a juz drugi miesiąc mam blizny na palcach :/.
Avatar użytkownika
athlon
 
Posty: 1184
Dołączył(a): środa 05 sierpnia 2009, 01:20
Lokalizacja: Francja, St-Brieuc

Postprzez DEXiu » wtorek 02 marca 2010, 17:57

athlon napisał(a):pytasz na jakiej podstawie pojazdy z przeciwka mają prawo się poruszać "lewą"stroną jezdni? No przecież podałeś art 16.1
ponadto nie pamietam czy byly tam wyznaczone pasy ruchu.
to wtedy by jeszcze łamał ten przepis o poruszaniu się po dwóch pasach ruchu.

Owszem, ale jak dla mnie to ten przepis jest nieco zbyt ogólnikowy. Chyba że to ja jestem niedouczony i ktoś potrafi mi wskazać przepis (przepis - nie "uświęconą latami tradycję") który by definiował co to znaczy "ruch prawostronny"?
I o to tutaj mi chodzi - że jakby się tak głębiej zastanowić, to poza tym niewiele mówiącym art. 16 ust. 1 oraz ową uświęconą latami tradycję (która z punktu widzenia prawnego ma znaczenie znikome albo żadne) nie ma ŻADNEGO przepisu, wedle którego w opisywanej sytuacji (całkowicie zastawiony prawy pas) pas lewy (z perspektywy pana "ja") w jakikolwiek sposób należałby do tych jadących z naprzeciwka. Bo pan "ja" w opisywanej sytuacji jedzie możliwie blisko prawej krawędzi jezdni (a przynajmniej tak zakładamy).
Ja wiem, że to takie czepialstwo i "sztuka dla sztuki", ale postanowiłem poruszyć tę kwestię gdyż wydaje mi się ciekawa. Ponawiam pytanie: co sprawia, że ten lewy pas jest "ich" a nie "mój" w sytuacji, gdy jest to jedyny dostępny pas jezdni? To, że wjechali na niego wcześniej? No ok, ale w tym momencie przechodzimy o dywagacji na temat ewentualnego wymuszenia pierwszeństwa przy zmianie pasa ruchu. Ale przy zmianie - nie przy jeździe nim.
DEXiu
 
Posty: 1093
Dołączył(a): wtorek 12 czerwca 2007, 17:17
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez athlon » wtorek 02 marca 2010, 21:27

DEXiu napisał(a): który by definiował co to znaczy "ruch prawostronny"?


Ale co ty chcesz definiować? Chyba jestes na tyle rozumną istotą, ze nie będziesz miał większych problemów ze wskazaniem osi jezdni? A skoro potrafisz wskażać oś jezdni to potrafisz także wskazać co znajduje sie po prawej stronie a co po lewej od osi jezdni. Więc to będzie raczej najprostsze i chyba najlepsze zdefiniowanie prawej i lewej strony, a co za tym idzie zdefiniowanie ruchu prawostronnego i lewostronnego (narazie dla ułatwienia przyjmijmy najprostszy układ jakim jest jezdnia o dwóch niewyznaczonych pasach ruchu)

Bo pan "ja" w opisywanej sytuacji jedzie możliwie blisko prawej krawędzi jezdni (a przynajmniej tak zakładamy).

Co nie zmienia faktu, że przekroczył os jezdni i porusza się przynajmniej częściowo lewą stroną jezdni.
Ale nie mozesz rozpatrywać w ten sposób twierdzenia "możliwie blisko prawej krawędzi", a co w przypadku gdy na jezdni o szer 5m porusza się np. kombajn rolniczy o szer 4,5m. To zgodnie z twoim twierdzeniem możliwie blisko prawej krawędzi bedzie mógł spychać pojazdy jadące z przeciwka na pobocze, bo on jedzie możliwie blisko prawej krawedzi - i bedzie "czysty jak łza". Ponadto pojazdy jadące z przeciwka także jadą możliwie blisko prawej krawędzi jezdni, co nie zmienia faktu ze na drodze o szer. 5m nie ustawisz obok siebie kombajnu o szer 4,5m i auta 1,8m.

Wiec także w przypadku pana "ja" i pana "x" oboje jechali mozliwie blisko swojej prawej krawędzi co nie zmienia faktu iz i tak doszło do kolizji.

Ja wiem, że to takie czepialstwo i "sztuka dla sztuki", ale postanowiłem poruszyć tę kwestię gdyż wydaje mi się ciekawa.

do czasu jak są przedstawiane twoje sensowne argumenty/pytania ja widze sens kontynuowania rozmowy :P

Ponawiam pytanie: co sprawia, że ten lewy pas jest "ich" a nie "mój" w sytuacji, gdy jest to jedyny dostępny pas jezdni? To, że wjechali na niego wcześniej?

A to juz chyba bardziej temat o zwężeniu drogi. Bo niestety kolega podał zły temat postu. Nie była to kolizja na zwężonej jezdni, tylko kolizja pojazdu omijającego zaparkowane auta podczas wymijania z innym pojazdem lub kolizja podczas wymijania z autem omijającym zaparkowane pojazdy.

post edytowany przez moderatora (poprawiony cytat)
Avatar użytkownika
athlon
 
Posty: 1184
Dołączył(a): środa 05 sierpnia 2009, 01:20
Lokalizacja: Francja, St-Brieuc

Postprzez DEXiu » czwartek 04 marca 2010, 20:22

athlon napisał(a):Ale co ty chcesz definiować? Chyba jestes na tyle rozumną istotą, ze nie będziesz miał większych problemów ze wskazaniem osi jezdni? A skoro potrafisz wskażać oś jezdni to potrafisz także wskazać co znajduje sie po prawej stronie a co po lewej od osi jezdni. Więc to będzie raczej najprostsze i chyba najlepsze zdefiniowanie prawej i lewej strony, a co za tym idzie zdefiniowanie ruchu prawostronnego i lewostronnego (narazie dla ułatwienia przyjmijmy najprostszy układ jakim jest jezdnia o dwóch niewyznaczonych pasach ruchu)


Uważam się za rozumną istotę, potrafię wskazać oś jezdni, mogę domyślać się "co autor miał na myśli" poprzez sformułowanie ruch prawostronny. Bo wciąż nie znalazłem ani nikt nie wskazał mi przepisu, który by jednoznacznie stwierdzał, że "ruch prawostronny" oznacza to, co napisałeś, a nie np. to co jest napisane w kolejnych ustępach tego samego artykułu (tzn. że ruch prawostronny oznacza jazdę: po prawej jezdni, po prawej połowie jezdni dwukierunkowej o co najmniej 4 pasach ruchu, możliwie blisko prawej krawędzi jezdni itd.) Zauważ, że żaden z wymienionych ustępów nie nadaje "wyłącznego prawa do korzystania" ani "pierwszeństwa w korzystaniu" z lewego pasa tym jadącym z naprzeciwka. Oznaczałoby to, że jeżeli np. nie ma możliwości jazdy prawym pasem i nikt nie jedzie (zostawmy chwilowo omawiany w tym wątku przypadek) lewym pasem, to w momencie, kiedy na niego wjadę, staje się on "moim" pasem. Na jakiej podstawie ci, którzy nadjechaliby wtedy z naprzeciwka (wg Ciebie "ich" pasem), mają jakieś "większe prawo" do korzystania z niego, niż ja? Czyli spotkają się dwa pojazdy jadące w przeciwnych kierunkach po tym samym pasie. I to ci jadący z naprzeciwka powinni w tym momencie ustąpić i zjechać mi z drogi (umożliwić opuszczenie zwężonego odcinka, jeśli nie będzie możliwe wyminięcie się na nim).

Wydaje mi się, że problem po części bierze się stąd, że Ty opierasz się na własnych przeczuciach, doświadczeniu jako kierowcy i intuicyjnym pojmowaniu pewnych kwestii (m. in. właśnie kwestii lewego pasa jako "należącego" do tych jadących z naprzeciwka) a ja staram się właśnie (może nieco filozoficznie) oderwać od takich utartych schematów i oprzeć wyłącznie na literze prawa.

Co do przykładu z kombajnem to tutaj akurat podciągnąłbym to pod zajmowanie więcej niż jednego pasa ruchu, a jeżeli pasy ruchu nie byłyby wyznaczone to - tak. Może tak jechać. Ci z naprzeciwka też mogą jechać. Ale obu obowiązują przepisy ogólne o niestwarzaniu zagrożenia i nieutrudnianiu ruchu. W jaki sposób mają się do nich zastosować? To ich problem. Tak czy siak wg mnie "mikrus" jadący z naprzeciwka nie może sobie rościć wyłącznego prawa do całej połowy jezdni i zwalać wyłącznie na kombajnistę problemu "skompresowania kombajnu".

Tak na marginesie kombajnista powinien złożyć heder przed wyjechaniem na drogę :wink:
DEXiu
 
Posty: 1093
Dołączył(a): wtorek 12 czerwca 2007, 17:17
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez adriano87 » niedziela 07 marca 2010, 14:59

Athlon, szkoda gadać, mógłbyś się nie odzywać w tematach, o których pojęcia najmniejszego nie masz...
adriano87
 
Posty: 39
Dołączył(a): środa 03 września 2008, 19:15

Postprzez athlon » niedziela 07 marca 2010, 18:26

adriano87 napisał(a):Athlon, szkoda gadać, mógłbyś się nie odzywać w tematach, o których pojęcia najmniejszego nie masz...


buhehe, bardzo merytorycznie. Może tak oświecisz wszystkich na forum i podasz art z PoRD które mówią że winnym kolizji jest pan "x" a pan "ja" jest niewinnym. No czekamy :]
Avatar użytkownika
athlon
 
Posty: 1184
Dołączył(a): środa 05 sierpnia 2009, 01:20
Lokalizacja: Francja, St-Brieuc

Postprzez adriano87 » niedziela 07 marca 2010, 21:08

"buhehe", to merytorycznie odpowiem.

Otóż ja sprawę widzę tak.
"Ja" wjechał na pas ruchu należący do użytkownika jadącego w kierunku przeciwnym do niego. Wjechał, nie widząc nikogo - tak nakazuje logiczne myślenie, gdyż zdarzenie drogowe stało się pod koniec sznura zaparkowanych pojazdów zasłaniających cały pas ruchu P. "Ja". Oznacza to, iż wjechał na PUSTY pas, co, tokiem myślenia logicznego, oznacza, że manewr został wykonany w stu procentach prawidłowo i z poszanowaniem prawa ruchu drogowego. Niestety, jadący z przeciwka, nie wiem, może myślał, że ma latający samochód - i wjechał w "Ja". Gdyby miał rozum, na pewno by poczekał, w końcu nie każdy chce mieć naprawiany samochód i stłuczkę na karku.
Moim zdaniem jest tu mowa o współwinie. "Ja", chąc nie chąc, powinien ustąpić pierwszeństwa. Ale jednocześnie "Pan X" powinien uniknąć "wszelkimi siłami" zagrożenia drogowego:

Art. 3. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga - szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego


W imię czego uważam, że jest to prosta współwina, LUB ewentualna wina "Pana X". Absolutnie nie mogę tutaj winy skierować w stronę "Ja" - on wszystko zrobił w pełni poprawnie i nie ma gdzie, choćby na siłę, się przyczepić.

Athlon, nie mów, że nie masz sytuacji kolizyjnych.
Przyjmij, że jedziesz sobie drogą dwukierunkową, o dwóch pasach ruchu w każdą ze stron, zamierzasz skręcić w osiedlową uliczkę - w lewo. Zaczynasz więc migać kierunkowskazem, po czym patrzysz naprzeciwko - czy nie jedzie żaden samochód - jedzie, ale drugim pasem, skrajnym prawym - więc nieco wyjeżdżasz do przodu gdyż jedzie żałośnie wolno, a chcesz być nieco bliżej docelowej uliczki, gdyż zza samochodu jadącego prawym pasem widzisz nasilający się ruch. W tym momencie jadący z przeciwka zdecydował się zmienić pas na lewy, po czym uderza w Ciebie - i kogo tu wina? Twoje wymuszenie, czyż nie?
adriano87
 
Posty: 39
Dołączył(a): środa 03 września 2008, 19:15

Postprzez athlon » niedziela 07 marca 2010, 21:47

Wracając do pierwszej części twojej wypowiedzi, to pasem na który wjechał pan "ja" cały czas sie poruszały pojazdy, tylko pan "ja" jak sarna która biegnie za stadem i nie patrzy gdzie biegnie wjechał pod prąd bo tak wszyscy robili. I teoretycznie wszyscy się mijali (teoretycznie bo mogły tam się wyminąc np auta klasy A praktycznie jadąc tylko kilka km/h i zjezdzając maksymalnie na swoje prawe strony, a pan ja jak i X mogli jechac większymi autami [czy tak było naprawde tego nie wiem, wnioskuję to z wypowiedzi pana ja]).
I czy zgodnie z twoim art 3.1 wjechanie na "nie swój pas" gdy do konca nie wiemy czy przed powrotem na "swój pas" nie spotkamy innego pojazdu jadącego w przeciwnym kierunku, nie spowodujemy zagrożenia? (juz pomijam fakt ze tym pasem cały czas sie poruszały pojazdy). Nawet gdy pan "ja" juz wjechał na ten nie swój pas, powinien wybrac takie miejsce do zatrzymania się, by jak najmniej utrudnic ruch pojazdów z przeciwka. (tu tez juz pomijam fakt ze pan "ja" cały czas się poruszał tym pasem)
Mysle ze jak tutaj pan "ja" wlepi wyrok sądu, wtedy będziemy mieli o czym dyskutować.

A wracając do twojego pytania. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem sytuację, ale najpierw jechałem prawym skrajnym pasem, nastepnie wjechałem na lewy pas, a nastepnie wjechałem na pas dla ruchu przeciwnego, po czym uderzył we mnie pojazd który zmienił pas ze swojego skrajnego prawego na lewy? No oczywiście że w tej sytuacji jestem winien tylko ja.

A ja ci zadam inne pytanie, czy na rondzie o dwóch pasach ruchu, gdzie przed rondem masz znak ustąp pierwszeństwa, widzisz pojazd który porusza się pasem wewnętrznym, ty zaczynasz wjeżdzać i otrzymujesz strzała od samochodu który zmienił pas wewnętrzny na zewnętrzny to wina jest twoja czy kierowcy który zmieniał pas? Czy znak ustąp pierwszeństwa ustawiony przed rondem tyczy sie tylko pasa zewnętrznego czy wszystkich pasów na rondzie?
Avatar użytkownika
athlon
 
Posty: 1184
Dołączył(a): środa 05 sierpnia 2009, 01:20
Lokalizacja: Francja, St-Brieuc

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Sytuacje na drodze

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 73 gości