sankila napisał(a):cman napisał(a):Droga zatrzymania z prędkości 200 km/h (...) jeżeli nawet doliczysz czas reakcji (do średniej wartości 150 m) na poziomie 2 s (czyli olbrzymi), to będzie to w sumie 260 m (...)
Przykład "życiowy" z Twojego pierwszego postu:
(...) znajdujące się ok. 200 metrów dalej przejście dla pieszych [...] ten czynnik ogranicza prędkość do okolic 200 km/h".
Właśnie rozjechałeś "swojego" przechodnia.
Po pierwsze, wyliczenie to wzięło się z uwzględnienia czasu reakcji na poziomie 2 s, czyli olbrzymiego, co w nawiasie zaznaczyłem, więc nie można go używać jako jakiegokolwiek argumentu.
Po drugie, szkoda, że przynajmniej nie przeglądałaś tego wątku, kiedy kolejna tego typu próba podważenia moich wypowiedzi była prostowana:
cman napisał(a):Ale tu już przestaje się zgadzać - tutaj nie ma żadnych czasów reakcji - jest to wyrwana klatka z filmu, nie wiemy co było przed, wiemy w tym momencie, że kierujący już widzi (a nie dopiero zobaczył) pieszego przechodzącego przez przejście dla pieszych, więc jako że w miarę zbliżania się do przejścia prędkość musi maleć, hamulce już w tym momencie muszą działać. I kiedy usuniemy czasy reakcji, uzyskamy wynik: 171 m, który i tak jest zawyżony, bo tamten kalkulator nie uwzględnia oporów aerodynamicznych.
(...)
Jeżeli mówimy o ciągłej jeździe z maksymalną prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, to jazda taka składa się niemal wyłącznie z dynamicznego rozpędzania i intensywnego hamowania. W przeciwnym razie, gdybyśmy w jakimś danym miejscu przyjęli, że kierujący jadąc np. 120 km/h może hamować łagodnie, żeby wyhamować przed czymś przed czym musi wyhamować, to oznaczałoby, że w tamtym miejscu, warunkach i sytuacji kierujący ten nie jedzie już z maksymalną prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, bo mógłby jechać szybciej gdyby tylko intensywnie hamował.
Może takie przykładowe zobrazowanie pomoże: rusza sobie jakiś kierujący, rozpędza się na tyle dynamicznie, na ile pozwala mu jego pojazd (pusta, prosta droga itd.) i po jakiejś chwili jedzie np. z prędkością 150 km/h, w tym momencie widoczna jest już z jakiejś odległości zakorkowana jezdnia, ale odległość jest jeszcze duża, nadal się można spokojnie rozpędzać (oczywiście gdyby tylko kierujący miał mocniejszy pojazd, to mógłby już jechać np. 200 km/h, bo w takim miejscu i warunkach prędkość zapewniająca panowanie nad pojazdem dla niego wynosiłaby np. 300 km/h) i tak rozpędza się do np. 210 km/h jednocześnie zmniejszając odległość do korka i w pewnym momencie musi rozpocząć mocne hamowanie, żeby na krótkim odcinku wyhamować z tych 210 km/h do 0 i zatrzymać się na końcu korka. Oznacza to, że przynajmniej od momentu rozpoczęcia hamowania prędkość pojazdu oscylowała w okolicy maksymalnej prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem (przynajmniej od momentu rozpoczęcia hamowania, bo wcześniej nie wiemy, możliwości pojazdu mogły nie pozwalać na osiągnięcie tej prędkości), czyli gdyby pojazd zaczął hamować wcześniej, to już nie byłaby to maksymalna prędkość zapewniająca panowanie nad pojazdem.
Oczywiście, że taka jazda w praktyce byłaby co najmniej poroniona i mogłaby stwarzać ryzyko przekroczenia jednak prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem, ale jeżeli w opisie mówię o maksymalnej prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem, to musi to być maksymalna, a nie jej np. 60%, o czym zresztą też wspominałem:
Po trzecie, tym razem nie wycinając pewnej istotnej części zdania:
cman napisał(a):Dla takich warunków, danego pojazdu i kierującego ten czynnik ogranicza prędkość do okolic 200 km/h.
Nie opisywałem tam żadnych szczegółów dotyczących pojazdu czy kierującego, jest to
jakiś pojazd (może np. McLaren MP4-12C) i
jakiś kierujący (może np. z czasem reakcji 0,2 s - który to czas i tak nie ma żadnego zastosowania w tym przypadku) - jest to po prostu orientacyjny
przykład.
sankila napisał(a):Zaznaczałam: dobra, szeroka droga - pasy po 4,5 m;
Nie ma takich pasów ruchu, najszersze przewidziane przez warunki techniczne dla dróg mają 3,75 m i występują (mogą występować) tylko na autostradach i drogach ekspresowych poza terenem zabudowy (nie mylić z obszarem niezabudowanym), czyli pozbawionych ruchu pieszych.
sankila napisał(a):więc 7 s + 1 s na decyzję. Razem 8 s.
Więc jednak 5 s i niech będzie ta 1 s na decyzję, czyli razem 6 s. Niewiele to zmienia, a przede wszystkim, co już napisałem, tego rodzaju wyliczanki nie mają większego sensu.
sankila napisał(a):A wracając do Twoich naukowych prędkości hamowania, parę wyników testów na torze: zatrzymanie z 200/h (m)
McLaren MP4-12C - 123
Nissan GR-T (tuning Novid) - 132
Porsche 911 Turbo - 139
Ferrari 360 - 149
Audi A3 - 150
Subaru Impreza 160
A to jest tylko droga hamowania, bez czasu reakcji kierowcy, więc trzeba dołożyć po te 100 m (już pomijam fakt, że tor wyścigowy ma chyba trochę lepszą nawierzchnię niż krajówka).
Więc dołóż sobie te 100 m do odległości, które wypisałaś i co Ci wychodzi? 350 m?
sankila napisał(a):I dalej - to są wartości dla hamowania awaryjnego, a jak już zaznaczyłam, nie jest moją ideą bezpiecznej jazdy palenie gumy i klocków hamulcowych, prz okazji każdego pieszego.
Więc jeźdź wolniej.
I nie myl hamowania awaryjnego z mocnym/maksymalnym/gwałtownym. Hamowanie awaryjne jest skrótem pochodzącym od zadania egzaminacyjnego "Hamowanie wykonywane w sytuacjach awaryjnych", czyli w nietypowych, awaryjnych sytuacjach - niespodziewane i nieplanowane. To, że jakieś hamowanie jest z hamulcem w podłodze, to nie znaczy jeszcze, że jest awaryjne. Natomiast my tutaj mówimy wyłącznie o hamowaniach planowanych, a nie awaryjnych.
sankila napisał(a):Dlatego zakładam hamowanie na poziomie 70 %, czyli dalej potrzebuję 300 - 350 m.
Zakładaj sobie hamowanie jakie chcesz, ale nie mieszaj wtedy do niego
maksymalnej prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem.
Jeżeli chcesz jechać cały czas tuż pod granicą
maksymalnej prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem, to bądź przygotowana na to, że cała jazda będzie się składała wyłącznie z naprzemiennego gazu do dechy i hamulca do podłogi, zresztą we wstawionym wcześniej cytacie już to wyjaśniałem.
A jeżeli chcesz sobie hamować na poziomie 70%, to jedź z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem położoną dalej od granicy jej maksymalnej wartości, ale nie mów wtedy, że jedziesz z
maksymalną prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem (która jest przedmiotem rozważań, bo mówimy o tej właśnie
maksymalnej granicy), bo nie jedziesz z maksymalną.
sankila napisał(a):Więc dlaczego piszesz: Oczekuję na potwierdzenie przez innych:"tak, zgadza się - przekraczanie prędkości dopuszczalnej nigdy nie jest przyczyną wypadków;"
Teraz ja: "przekraczanie prędkości dopuszczalnej nie jest przyczyną wypadków, jeżeli nie towarzyszy jej przekroczenie prędkości bezpiecznej"
Widzisz różnicę między tymi wypowiedziami? Ręczę Ci, że mojej teorii nikt nie zakwestionuje.
Dlatego tak nie napiszę, bo nie ma to związku. Po co dodatek, że coś jej towarzyszy lub nie? Rozumując w ten sposób i mając na myśli na przykład wypadek, w którym skręcający w lewo (bez zapiętych pasów) wymusił pierwszeństwo na jadącym z przeciwka motorowerzyście, można by wymyślić coś takiego: "niezapinanie pasów bezpieczeństwa nie jest przyczyną wypadków, jeżeli nie towarzyszy mu nieustąpienie pierwszeństwa"... Logika ta sama, a sensu, widać tutaj chyba wyraźnie, raczej nie ma. Podobnie jak w trochę innej sytuacji miało to miejsce tutaj:
viewtopic.php?p=257638#p257638 :
cman napisał(a):To co napisał lith powinno brzmieć:
Linia podwójna ciągła: nie zabrania wyprzedzania pod warunkiem, że pojazd wyprzedzający nie przekroczy linii ani jej nie najedzie.
Nie musi i nie powinno, bo nie ma takiej potrzeby. To, że na linię podwójną ciągłą nie wolno najeżdżać ani jej przejeżdżać wynika z jej definicji i tylko to jest w niej zawarte, tam nie ma nic o wyprzedzaniu, więc z jakiej okazji mieszać tę linię do wyprzedzania? Znowu, tak samo jakby napisać, że na przykład powierzchnia wyłączona z ruchu nie zabrania wyprzedzania pod warunkiem, że pojazd wyprzedzający nie wjeżdża na tę powierzchnię - tylko co ma piernik do wiatraka?
To, że przekroczeniu prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem towarzyszyło również przekroczenie prędkości dopuszczalnej, nie zmienia faktu, że przyczyną wypadku było tylko i wyłącznie przekroczenie prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem (lub jeszcze ew. dodatkowo nieustąpienie pierwszeństwa czy jakieś inne wykroczenie, które rzeczywiście może stanowić przyczynę wypadku), a nie przekroczenie prędkości dopuszczalnej.
sankila napisał(a):No to mamy okres przejściowy, mamy ograniczenia - więc w czym problem?
Okres przejściowy niby z czego do czego? Ja nie zauważyłem, żeby cokolwiek z czegoś do czegoś przechodziło - patologia na drogach jak była, tak jest nadal i nic się nie zmienia.