Ja jeszcze wczoraj chciałem skomentować sprawę w sposób zbliżony do Mirosa, ale jakoś nie mogłem tego odpowiednio w słowa ubrać. :D Krótko mówiąc, niezatrzymanie się w tamtej sytuacji czy ogólnie rzecz biorąc nieupewnienie się dokładne, że nic się nie stało, to błąd z Twojej strony. Owszem, bardzo poważny błąd. Ale z drugiej strony jeszcze gorszą rzeczą, niż to niezatrzymanie się, jest łapanie później z tego powodu doła na pograniczu depresji (tak jak Ty, jeżeli piszesz prawdę, bo mi też aż się nie chce wierzyć, że można po fakcie aż tak rozpaczać z tego powodu) i łykanie NAWET JEDNEJ, a co dopiero pół paczki tabletek na uspokojenie! (Nie no, z tymi tabletkami to chyba trochę "ubarwiłeś" ;)). Trudno, stało się. Wielkiej krzywdy temu komuś na pewno nie zrobiłeś, a gdyby nawet teoretycznie później miało coś z tego dalej wyniknąć, to przypuszczam, że przeszłoby z Twojej strony wytłumaczenie, że nie zauważyłeś całej tej sytuacji.
Na przyszłość pamiętaj, że ze zwykłej grzeczności w takiej sytuacji należy się zatrzymać, przeprosić jeżeli było się choć trochę winnym (akurat w Twojej sytuacji mogło nie być tej winy po Twojej stronie) i upewnić się, czy wszystko OK. Ale jeżeli już się stało jak się stało, to naprawdę nie powód do takiego zamartwiania się. Na pewno 100 razy poważniejszym powodem do zamartwiania się jest to, skąd wziąć 100 zł, które jest się komuś dłużny itp. itd. ;) :D