athlon napisał(a):(wiem, lubię przejaskrawione przykłady)
Ilekroć widzę takie
przejaskrawione (a w rzeczywistości - po prostu skrajnie chybione, by nie rzec: głupie) przykłady to mam ochotę zagłosować na jakiegoś zamordystę, który zabroni wygłaszania analogii bez posiadania stosownego, potwierdzonego egzaminem państwowym, uprawnienia.

Za dużo po świecie chodzi ludzi, którzy myślą, że jak porównają coś do czegoś, biorąc durne i niepasujące kompletnie do dyskusji przykłady - coś udowodnią.

To do Ciebie,
athlonie:

athlon napisał(a):To tak jakby dziecko wpadło do stawu i sie topiło, a ty nie pomożesz bo jest trawa, a nie wolno deptać trawników. Zakaz to zakaz.
Na wypadek jednak, gdybyś naprawdę nie widział różnicy pomiędzy sytuacją pokazaną na zdjęciu a tą, którą przytoczyłeś, wytłumaczę: jeżeli kiedykolwiek, jadąc autem, zobaczysz topiące się dziecko, udzielam Ci błogosławieństwa na porzucenie auta gdzie popadnie (nawet na ciągu pieszo-rowerowym) i rzucenie się na ratunek.
W przypadku, który opisujemy, nikt jednak nie był zagrożony, więc nie było powodu do porzucania auta i biegnięcia na ratunek. Możliwości były co najmniej trzy:
a) zaparkować jak ostatni męski członek na ciągu pieszo-rowerowym;
b) zaparkować prawidłowo na jezdni;
c) odjechać i zaparkować gdzie indziej.
Pierwsza odpada, bo nielegalna i najzwyczajniej w świecie chamska, druga odpada jeżeli boisz się, że staniesz się pośrednią przyczyną katastrofy w ruchu lądowym (nie mam pojęcia skąd ten strach, u mnie pod domem pełno aut stoi na jezdni i jakoś nikt nie jest tym szczególnie przerażony), więc zostaje trzecia. I z niej polecam korzystać.
Nie znam ciebie, ale podejrzewam że nie zrobiłeś za duzo kilometrów autem, więc nie dziwie sie twoim wypowiedziom
Nie znam ciebie, ale podejrzewam, że jesteś typem człowieka, który - jakby mógł - zaparkowałby samochód na klatce schodowej, żeby mieć bliżej do mieszkania. Nie dziwię się więc, że obce są ci nie tylko zasady ruchu drogowego, ale także dobre obyczaje i zwykła kultura, która nakazuje poszanowanie prawa, oraz tych mniej chronionych użytkowników ruchu drogowego, którym prawo to zapewniać ma jako-takie względne bezpieczeństwo.