Moderatorzy: dylek, ella, klebek
przez przemekmartyka » poniedziałek 30 października 2006, 21:19
przez to ja » środa 01 listopada 2006, 01:16
przez kanek » czwartek 04 stycznia 2007, 20:29
przez djskorpion » niedziela 21 stycznia 2007, 13:32
zmartyka napisał(a):Kochani! Po opisaniu przez nas tragedii naszej i naszego Sławka otrzymalimy proby, aby opisać te dziwne wydarzenia, które zaszły w zwišzku z jego mierciš. Oto najistotniejsze:
1) Jak wspomniałem, ławek pojechał do koleżanek, aby opowiedzieć im o zdobytych w Tatrach szczytach. Były tam dwie dziewczyny i ich rodzice. Wszyscy zgodnie twierdzš, że przyjechał do nich gdzie po godz. 17.oo. pobył ok. pół godziny a potem nagle wstał i powiedział, że musi już jechać. Wyjechał od nich gdzie przed 18.oo. Starsza córka spoglšdał nawet na zegarek, bo wychodziła na imieniny. Po odjedzie Sławka minęło jakie 30 do 45 min. Mama koleżanek zdšżyła w tym czasie posprzštać naczynia po posiłku i usiadła, żeby odpoczšć. Po ok. 5-10 minutach od końca pracy w kuchni dostała ode mnie telefon z informacjš, że Sławek nie żyje. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ja nie mogłem zatelefonować po 30, 45, min od wyjazdu Sławka od nich z takš informacjš, bo sam dowiedziałem się o jego mierci po ponad 2 godzinach! A Sławek zginšl o godz.... 16.oo!!!. Sprawdzalimy to we wszelki możliwy sposób (dyspozytorka pogotowia, informacja z policji, wiadkowie itd.) Nawet gdyby przuyjšć, że zegarki u naszych znajomych le wskazywały czas, to wszyscy czworo sš zgodni, że na pewno od wyjazdu Sławka do otrzymania telefonu nie minęło więcej jak 45, 60 min. A tymczasem minšć musiało ok. 2,5 godz. Nawet nie patrzšc na zegarek nie można tak błędnie okrelić minionego czasu. Przykładowo: ja piszę to na razie ok. 10, 15 min. (nie patrzę na zegare). Ale gdyby mi któ usiłował wmówić, że piszę to 1,5 godz, to od razu powiedziałbym, że to niemożliwe. Najprostsze rozwišzanie to takie, że znajomi musieli na jakie 1,5 do 2 godz. zapać w niewytłumaczalne odrętwienie(???). Bo przecież (jak sami mówiš) nie był u nich żaden duch, tylko nasz Sławek. Do tej pory nikt nie potrafi tego wyjanić.
2. W ostatnim roku Sławek mówił do wielu osób, że będzie wiecznie młody (do nas, do brata, do koleżanek i kolegów). Zaczęło się od przysłowia, które powiedzielimy:"staroć nie radoć - młodoć nie wiecznoć". Na to Sławek: "a ja będę wiecznie młody". Ja się nawet zdenerwowałem, bo nie lubię, jak kto mówi nielogicznie i powiedziałem:"co ty mylisz, że ty się nie zestarzejesz? że nie będziesz miał nigdy zmarszczek?" A Sławek: "Ja się nigdy nie zestarzeję. Przekonasz się". Nie wiemy, czemu on tak mówił droczšc się jakby z nami. Pewnie, gdyby go skłonić do poważnej odpowiedzi, to sam nie wiedziałby, skšd mu przychodziły takie myli. Teraz sobie tłumaczymy, że Pan Bóg wkładał w tym ostatnim roku w jego usta słowa, z których znaczenia nawet on nie zdawał sobie sprawy. Było to po to, bymy sobie w odpowiednim momencie to przypomnieli i zrozumieli, że taka była wola Boża i że tak po prostu miało być.
3. Sławu zginšł w pierwszš sobotę miesišca - dzień Maryjny. Pierwszej nocy przynił się dziewczynie, która jako ostatnia widziała go żywego (to ta, która musiała uskoczyć w bok, żeby samochód z szalonymi policjantami jej nie potršcił). Dziewczyna spała przy zapalonym wietle w swoim pokoju. Przynił się jej Sławek ubrany w skórę, w kasku z podniesionš szybkš i powiedział do niej;"Ty widziała mnie żywego ostatnia. Mam do ciebie probę: odnajd moich rodziców i powiedz im, że przepraszam ich za wsystkie przykroci, jakie im w życiu wyrzšdziłem a zwłaszcza za tę dzisiejszš" I zgasił jej wiatło, żeby pokazać, że to naprawdę był on. Rano wiatło było rzeczywicie wyłšczone, a dziewczyna upewniała się, że nikt nie wchodził do jej pokoju i nie gasił wiatła.
4. Tej samej nocy Sławu przynił się swojej koleżance. Siedział na brzegu rowu, w który wpadł na motorze i był cały szczęliwy. Koleżanka była bardzo smutna , podobnie jak inne osoby, które stały na miejscu wypadku. Sławu zauważył te smutne miny, sam spoważniał i powiedział:" Nie smućcie się już, bo ja jestem już w DOMU i jestem taki szczęliwy!" Na to koleżanka: " To skoro tam jeste, to pomagaj nam w trudnych sprawach" A Sławek:"Będę wam wszystkim pomagał". Rzeczywicie - wiele osób mówiło nam potem, że w sytuacjach skomplikowanycj zwracali się do Sławka i prosili o pomoc. I sprawy się w dziwny sposób pomylnie rozwišzywały
5. Jedna z koleżanek miała sen (Sławek nił jej się wiele razy): Rozmawiała ze Sławkiem o wartociach, mówił, co w życiu się naprawdę liiczy, że nie to, kim kto jest, ale to ile miał miłoci, dobroci. Że tylko to można ze sobš wzišć na tamtš stronę. Powiedział jej:"Ty też tu kiedy będziesz, ale za chwilę. No, za dłuższš chwilę. A więcej zrozumiesz w pištek". W pištek koleżanka ta była z grupš kolegów w Tatrach. Chcieli przejć kawałek szlaku, którym szedł Sławek. Niedaleko Zawratu zdarzyło się co niezwykłego. Koleżanka ta (Jadzia) szła jako ostatnia. Nagle z góry ruszyła lawina kamieni prosto na niš. Nie były to małe kamienie. Miały rednicę co najmnie pół metra! Zbocze, po którym lawina kamieni spadała było proste, bez nieerównoci, które mogłyby zmienić tor lawiny. Jadzia stanęła jak wryta, zresztš nie miałaby dgzie się cskryć. I nagle cała ta lawina kamieni przed niš skręciła i w niewytłumaczalny sposób przetoczyła się obok. Potwierdzajš to inne osoby, które były z niš w górach. A propos - czytałem niesamowitš ksišżkę:"Swiadkowie Bożego Miłosierdzia" (współczesnej mistyczki majšcej kontakt z duszami nie tylko czyćcowymi ale także z tymi już zbawionymi - podpisuje się tylko imieniem - Anna - bo chce zachować anonimowoć) Ksišżkę można kupić w księgarniach katolickich. I tam m. in. wyczytałem, że dusze zbawionych mówiš, że dopiero będšc w niebie mogš pomagać nam na ziemi w sposób, jaki nie byłby możliwy, gdyby żyli na ziemi. I tak sobie pomylałem, że co Sławu mógłby zrobić, gdyby po prostu był wtedy z koleżankš w górach? Najbardziej przejmujšce jest jednak to, że zapowiedział jej to zdarzenie we nie.
Na razie tyle, choć były i inne wydarzenia. Postaram się opisać innym razem, bo za dużo czytania na raz może męczyć. Serdecznie wszystkich pozdrawiam - Zbigniew Martyka (zmartyka@wp.pl)
przez Pinhead » poniedziałek 26 lutego 2007, 20:25
przez marcij » sobota 07 kwietnia 2007, 22:10
przez Pinhead » sobota 07 kwietnia 2007, 23:53
przez miros » niedziela 08 kwietnia 2007, 10:30
szlyszalem w radiu
przez marcij » niedziela 08 kwietnia 2007, 11:18
przez Pinhead » niedziela 08 kwietnia 2007, 11:46