ostatnio zaszokowal mnie artykul przeczytany na interii a mianowicie ze zawracajacy ma pierwszenstwo. Nawiazaujac do tego tematu:
http://motoryzacja.interia.pl/news?inf=573521 mam kilka pytan.
Dla mnie taka zmiana prawa o ruchu drowym jest troche absurdalna.
Mianowicie jeszcze przed przeczytaniem nowo wprowadzonego w zycie przepisu mialem taka sytuacje jak pokazano na pierwszym rysunku:

Ja oczywiscie bylem pojazdem B. Strombilem kolesia co nie miara ale z tego co widze to ja powinienem ustapic mu pierwszenstwa. Tak czy nie?
Wysylilem sie i narysowalem inny rysunek obrazujacy troche inna sytuacje.
Mianowicie pojazd A wyjezdzal rowniez z drogi podporzadkowanej i proboje skrecic w lewo. Oczywiscie skrecajac w lewo powinien ustapic pojazdowi B ktory jedzie prosto przez wysepke. Mozna to jednak sobie przedstawic tak ze pojaz A wjezdzajac na wysepke znajduje sie juz na drodze z pierwszenstwem, wjechal na nia pierwszy niz pojazd B wiec to pojazd B powinien go puscic? Pomozcie mi w rozwiazaniu tej zagadki bo juz mi glowa puchnie.

Zgodnie z tym glupawym przepisem ze zawracajacy jedzie 1szy jesli znajdowal sie na drodze nadrzednej w sytuacji numer 2 pojazd A moze wykorzystac ten fakt. Skad kierowca pojazdu B moze wiedziec z ktorej strony pjazd A wjechal na wysepke jesli wczesniej go nie widzial....
W przypadku kolizji moge wmowic policji ze ja jechalem z prawej strony i chcialem zawrocic na skrzyzowaniu.
Czy jesli pojazd A wjedzie z drogi podporzadkowanej na wysepke tak jak na ryssunku i bedzie chcial skrecic w lewo to ma juz pierwszenstwo przed pojazdem B ? W gruncie rzeczy A znajduje sie juz tak jakby na drodze z pierwszenstwem. Jak to jest w kocnu Pomozcie?