mesta napisał(a):No wlasnie Ty uczac się, widocznie byleś tak zarombiaszczy,
Widać, ze myślałem za kółkiem a nie patrzę bezmyślnie przed siebie. Mój nauczyciel też a nie patrzył na Bóg wie, co.
ze wychodzac z teorii wsiadles do auta i jezdziles jak kozak,
No widzisz, nie wiem co to jest jazda jak kozak. Trzy razy zdawałem, z czego dwa razy z placu nie wyjechałem. Za trzecim razem poszło z płatka.
niektorym nauka obslugi maszyn przychodzi ciezej
Po to sa instrukcje obsługi, pomoce techniczne, ludzie którzy nauczą. Jeżeli nauczyciel śpi, gada z ładną kursantką i nie zwraca uwagi na to, co się dookoła niego dzieje, to inna para kaloszy.
stojac za jakas lajza, co ruszyc nie umie ale cierpliwie czekalam bo wiedzialam ze ktos sie uczy) i wszystkim sie spieszy? kopnac ja w zad zeby sie pospieszyla, czy za nią ruszyc no bo ile tamte auta moga czekac?
Stojąc za samochodzem szkoleniowym, widzę co się mniej więcej dzieje w aucie, które stoi na zielonej strzałce. Widzę, że oboje patrzą w stronę sygnalizatora - czyli co, za blisko stoją? Nie zwracają uwagi na otoczenie? Co robi zatem instruktor? Bezmyślnie patrzy i nawija makaron na uszy kursantki? Pomijam sytuacje, gdy komuś auto gaśnie czy innne tego typu rzeczy. Czekam. Ale jak instuktor też śpi, to niech się wreszcie obudzi. Do uczących sie nic nie mam, żeby była jasność.
- to jest wlasnie nauka, zeby sie sama nauczyla ruszac wiec on siedzi i czeka az lajza ruszy, tlumaczac jej 10 razy to samo az zalapie, wyczuje itd i w d.. ma tych za nim - taka prawda, jego zadaniem jest laske nauczyc w koncu, wiedzac ze za nim wszyscy go lub tez kursantke przeklinaja. Nie wiem moze mam takie podejscie bo jestem swiezo po kursie albo po prostu jestem takim czlowiekiem, ze nikogo nie poganiam choc tez nie lubie flegmatykow.
Za kółkiem generalnie jestem oazą spokoju i staram się nikomu nie przeszkadzać ani nie poganiać (no chyba, że ktoś np. tarabani się środkowym pasem albo ne patrzy, co robi...
To, ze ktos utrudnia ruch na drodze o dopuszczalnej predkosci 70 a delikwent jedzie 40 - wiadomo, ze niedobrze ale pomysl z innej strony, ze np ktos na 1 czy 2 lekcji nie panuje jeszcze na tyle nad autem zeby rozwinac predkosc 70, moim zdaniem L-kom nalezy dac swiety spokoj siedzi tam czlowiek z uprawnieniami do nauki i wie co robi ( no chyba, ze jak ktos juz wyzej wspomnialal jest pod wplywam itp.)
Na pierwszej czy drugiej lekcji nie wyjeżdża się na takie trasy. Swoje pierwsze jazdy miałem za miastem. Na ekspresówce zawitałem po 20h gdy instruktor miał pewność, że nie zrobię czegoś głupiego (a babole się zdarzały - np. jak przejazd przez przejazd kolejowy bez zatrzymania, bo normalnie tam była sygnalizacja ale się zepsuła a jakiś jełop "rogatka uszkodzona" postawił w takim miejscu, że jej widać nie było... ja mu mówię - stojąc przednimi kołami - że tu stoi ten znak a on mi na to, że sorry ale nie patrzył: "mój błąd"). Toteż widząc L zakładam, ze koleś na fotelu pasażera wie, co robi. No ale... w moim przykładzie, jak safety car stoi na światłach, ma możliwość przejazdu, ani pieszych ani aut i widzę, że dalej stoją... to co robi instruktor? Może wie co robi, ale nie zawsze uważa na to, jak to robi...? Tak trudno się przyznać, że się zaspało?
A od wozenia do szpitali w ciezkich przypadkach sa karetki i maja sygnaly dzwiekowe wiec wiadopmo ze taki instruktor zareaguje i zjedzie a jak slyszy klakson to nie wie czy ty tam rodzisz czy umierasz bo mysli ze to zwykly gosciu, ktoremu sie standardowo spieszy jak wszytskim a on wykonuje swoja prace wiec ma cie w nosie wiec se trab do woli jak Ci to przyjemnosc sprawia i tak ci to nic nie da, tylko wkurzasz ucho i mozesz sie mandatu nabawic ale co kto woli

Ciężki przypadek to zagrożenie życia. Do złamanej nogi nie trzeba wzywać karetki (baa... nawet niechętnie to zrobią - znam taki przypadek z autopsji...). Trąbić do woli - trąbienie trąbieniu nierówne. Napisałem wcześniej, że mnie to ryba ale niech się niektórzy instruktorzy nad sobą zamyślą... w tym jednym przypadku. Wszyscy doskonale wiemy, że jazda elką to nie tylko sucha praktyka ale ludzie ze sobą rozmawiają dla rozluźnienia atmosfery w aucie ale to nie jest powód do tego, by nie patrzeć co się robi.
alicja500 napisał(a):a Melowi pewnie chodziło o przypadki rozemocjonowanych jednostek, na które jak się krzyknie zniecierpliwionym, że znów robią ten sam błąd, to roztelepią się jeszcze bardziej i uwstecznią z pięć godzin nauki

Widzę, że wycofanie obowiązku służby wojskowej (albo chociaż szkolenia rezerw...) to był głupi pomysł... Dziecko to inna sprawa niż ktoś, kto aspiruje do bycia dorosłym. Nie mówię, że jestem twardzielem bo bywają sytuacje, że wymiękam ale w takiej armii, gdy ktoś po kimś wrzeszczał zdecydowanie nie były powodem do płakania. Żeby uchronic sie od tekstów, że to ryje psychę czy inne takie - to też ma ucyzć przede wszystkim samodyscypliny i radzenia sobie w mniej lub bardziej kryzysowym sytuacjom. Chrzesniakowi do znudzenia tłumaczę wiele rzeczy, bo to dziecko. Ale jak ktoś dorosły dalej czegoś nie kuma, to albo nauczyciel powinien sprawdzić, dlaczego albo uczeń ma problem...
Tak wiem - krzyk czy też klakson to nie jest metoda nauczania. Z drugiej zaś strony, może być nauką na przyszłość: jeżeli robi sie coś nieświadomie a ktoś nam zwraca uwagę, to może lepiej jednak zastanowić się nad tym, dlaczego ktoś to zrobił i przyjąć krytykę na klatę zamiast oburzać się - trza twardym być, nie miętkim
