Witam wszystkich...
Jakiś czas temu miałem sytuację na drodze. Jadący przede mną Ford zaczął nagle zawracać 20-30m przed rondem przecinając podwójną ciągłą. Próbował wjechać w bramę budowy żeby zawrócić na tzw trzy ale za późno wyhamował i zastawił oba pasy ruchu. Ja nie zdołałem wyhamować i uderzyłem w jego lewy tylny bok. Gdy przyjechała policja facet od razu wysiadając z samochodu przyznał się do winy - tłumaczył że nie wiedział czy "skręci z ronda do centrum" (nie myśląc o tym że można np zawrócić na rondzie). Pytałem go przy funkcjonariuszach czy źle się poczuł, albo czy coś wyskoczyło mu na drogę - przyznał że nic się nie działo. Policja wystawiła mu mandat za zawracanie w miejscu niedozwolonym a mi za spowodowanie. Ja mandatu nie przyjąłem. Złożyłem później zeznania, powiedziałem również że Policja nie sprawdziła trzeźwości, świadkowie zdarzenia opowiedzieli to co ja. Momentami mam wrażenie że się znali funkcjonariusze z tym gościem od Forda - albo że mnie potraktowali tak bo on (wg. dokumentów) był miejscowy a ja mam jeszcze stary adres zameldowania czyli jakby nie stąd. Dostalem wyrok sądu że jestem winny. Moje pyt. brzmi czy warto się odwoływać. Osobiście uważam że to on był bezpośrednim zagrożeniem w ruchu drogowym a nie ja tak jak stwierdził sąd. Jeśli się odwołać - jaką linię obrony przyjąć? Pozdrawiam i czekam na sugestię ...