Jako że to mój pierwszy post - mam na imię Krzysiek; prawo jazdy mam od 3 lat, póki co żadnego mandatu czy stłuczki (odpukać).
Jakiś czas temu na poznańskim Rondzie Rataje miałem dosyć niemiłą sytuację. Mianowicie: są trzy pasy, jeden do jazdy w prawo, jeden prosto, jeden prosto i lewo. Wybrałem lewy z uwagi na to, że chcąc jechać prosto w pierwsze skrzyżowanie za rondem chciałem skręcić w lewo.
Rondo ma sygnalizację świetlną, ale tylko przy wjeździe, nie kierunkową.
Tak czy owak - na świetle zielonym (jakby inaczej) wjechałem na rondo. Z uwagi na to, że to były godziny szczytu, na rondzie nie było korka, ale samochody jechały powoli bo było tłoczno. No i niestety, za rondem ktoś na czerwonym wtargnął na przejście, wszystkie samochody się zatrzymały, i w efekcie tego nie zdążyłem ze skrzyżowania zjechać zanim samochody zaczęły jechać z mojej prawej strony (zapaliło im się zielone światło).
Rondo ma taki profil, że miejsce mojego zatrzymania powodowało, że blokowałem lewy pas także tym jadącym z prawej (generalnie jak samochody zaczęły jechać to nie mogli oni wiedzieć, że ja wjechałem jeszcze z innej strony niż oni), tak więc kierowcy z tyłu gorączkowo ponaglali mnie swoimi klaksonami. Z drugiej strony z uwagi na możliwą kolizję nie mogłem szybko opuścić skrzyżowania.
Całą sytuację rozrysowałem na rysunku niżej - różowe pudełko to mój tor ruchu, czerwone - miejsce gdzie się zatrzymałem, niebieskie pudełka to samochody jadące z prawej strony; na czarno zostały oznaczone pasy obowiązujące mnie, na szaro - tych z prawej.

I moje pytanie - o tyle, o ile w przypadku gdyby rondo nie było wyposażone w sygnalizację świetlną sytuacja byłaby jasna (opuszczający rondo ma pierwszeństwo), o tyle w tym momencie chciałbym spytać: kto tutaj ma pierwszeństwo, i kto byłby winnym kolizji, jeżeli ta nastąpiłaby na przecięciu namalowanych strzałek?
Pozdrawiam