Otóż niedaleko mojego miejsca zamieszkania znajduje się malownicze skrzyżowanie dwóch dróg osiedlowych - lokatorskiej i niemcewicza.
Skrzyżowanie jak skrzyżowanie, żadnych znaków, rozsądek i logika podpowiada że jest to skrzyżowanie dróg równorzędnych.
Inna sprawa, że lokatorska jako ulica większa traktowana jest przez sporą część jak droga z pierwszeństwem przejazdu. Ja osobiście dojeżdżając do tego skrzyżowania zawsze przyjmuję założenie, że poprzeczna ma pierwszeństwo dzięki czemu oszczędzam sobie nerwów i testów refleksu ;)
Kolizji jest tam dość sporo, aczkolwiek dzięki małym prędkością zazwyczaj kończy się na startach w sprzęcie.
Jakiś czas temu również doszło tam do kolizcji - kierowca samochodu jadącego lokatorską nie ustąpił pierwszeństwa nadjeżdząjącemu z jego prawej strony kierowcy jadącemu niemcewicza.
Panowie nie mogli się dogadać, przyjechała policja i zaproponowała panu "z lokatorskiej" mandat itd. Pan mandatu nie przyjął i sprawa została skierowana do sądu grodzkiego.
Wyrok to prawdziwa perełka.
Otóż okazało się, że skrzyżowanie dwóch dróg asfaltowych nieoznaczone znakami, które rozsądek i logika nakazuje traktować jako skrzyżowanie dróg równorzędnych w istocie jest skrzyżowaniem z drogą wewnętrzną! Jadący tą drogą (niemcewicza) zresztą powinien się domyślić, że na takowej drodze się znajduje i ustąpić pierwszeństwa nadjeżdżającemu z jego lewej strony kierowcy jadącemu lokatorską!
Jednocześnie sąd stwierdził, że drugi kierujący również nie jest winny, ponieważ jechał zgodnie z oznakowaniem (a właściwie jego brakiem xD).
Mamy więc dwa skasowane auta i sprawę dwaj kierowcy kontra miasto Łódź.