Godelaine napisał(a):Generalnie mam raczej liberalne poglądy, ale w tym przypadku jestem za prewencją. Jeśli kosztem braku prewencji ma być ludzkie życie i zdrowie, to ja nie mam żadnych wątpliwości.
To wyobraź sobie, że jest jakaś droga z ograniczeniem do 50 km/h, jest zima, jest jakiś bardziej śliski zakręt. Wszyscy jadą tam 50 km/h i nic się nie dzieje, a w pewnym momencie ktoś jednak wypada tam z drogi. I od tego momentu policjanci zaczynają zatrzymywać wszystkich, którzy jadą ponad 40 km/h i wlepiają im mandaty za przekroczenie bezpiecznej prędkości i Tobie też się akurat trafi taki mandat. No co? Prewencja...
Godelaine napisał(a):Niekoniecznie. Śmiem wątplić, czy wiele z Ciebie lub przewożonego przez Ciebie pasażera zostanie, gdy walnie w Was samochód, który wymusi pierwszeństwo.
Ja nie mówię o tym jakie będą konsekwencje pochodzenia "zdrowotnego", tylko konsekwencje prawne. Przyczyną wypadku była nie moja prędkość, tylko jego wymuszenie. I dlatego też właśnie kary za np. wymuszenia powinny być takie, żeby nikomu nawet do głowy nie przyszło, że można wymusić.
Godelaine napisał(a):Nie wspominając oczywiście, że tłumaczenie - "dziecko/pieszy wtargnął na przejście" dla sądu może byc malo wystarczające w kontekście tego, że owe dziecko/pieszy nie zyje. Ty również złamałeż prawo - znacznie przekroczyłeś prędkość, nie zachowałeś szczególnej ostrożności.
I tu jest właśnie mój największy ból, że pomimo ewidentnej winy kogoś innego, ja mogę być również obciążony za zdarzenie, tylko dlatego, że przekroczyłem dopuszczalną prędkość - co nie powinno być żadnym wykroczeniem i żadną okolicznością obciążającą! Bo nie to było
przyczyną wypadku, to tylko pogorszyło
skutki wypadku. Wypadku, o który ktoś sam się doprosił.
Godelaine napisał(a):Cóż za wybiórcze podejście do sprawy. Ja, jako kierowca mogę łamać przepis - przekroczenie prędkości, pieszy nie może łamac przepisu wchodząc na przejście bez zachowania nalezytej ostrożności. Nie sądzisz, że jest to odrobinę egoistyczne podejście?
Sądzę, że nadal nie rozumiesz mojego toku rozumowania. Pieszy nie może łamać żadnego przepisu i kierujący nie może łamać żadnego przepisu, oprócz przekroczenia dopuszczalnej prędkości. Innymi słowy, w przepisach przekraczanie dopuszczalne nie powinno być zabronione przy jednoczesnym, całkowitym wyeliminowaniu popełniania innych wykroczeń. Kiedy by to nastąpiło, prędkość, która i tak jest nagminnie przekraczana, nie stanowiłaby żadnego niebezpieczeństwa.
Godelaine napisał(a):Zgadzam się. Tylko często owe inne wykroczenia w połączeniu z nadmierną prędkością tworzą ową wybuchową mieszankę.
Czyli co, 60 km/h na autostradzie? A w zabudowanym może 30 km/h, bo przecież przy 50 km/h też można pieszego zabić?
Godelaine napisał(a):Jasne. Tyle że jednak na terenie niezabudowanym pieszych spotykasz sporadycznie. Na drodze ekspresowej takowych być nie powinno. Skrzyżowania to również rzadkość.
Ale też się zdarzyć może, nie? Więc na wszelki wypadek 40 km/h?
szerszon napisał(a):Tu pozwolę się z Tobą nie zgodzić.Dla Ciebie jest jakaś tam okreslona predkość bezpieczna np 120km/h,jednoczesnie ta predkośc nie jest bezpieczna dla kogoś,kto ma pełne prawo zakładać/oprócz psa/,że będziesz się poruszał z prędkością bezpieczną dla niego.
Ma prawo zakładać, bo takie są przepisy, ale gdyby z przepisów zostały wyeliminowane dopuszczalne prędkości, tego rodzaju problemów by nie było, bo każdy musiałby zdawać sobie sprawę, że może spotkać pojazd jadący dużo szybciej niż do tej pory i musiałby się do takich warunków dostosować.
Wyobraźcie sobie PRD i rozporządzenia towarzyszące w takim brzmieniu jak teraz, z wyłączonymi jedynie prędkościami dopuszczalnymi (art. 20) i znakami określającymi dopuszczalną prędkość. Jednocześnie wszyscy uczestnicy ruchu stosują się do istniejących przepisów (w końcu po to te przepisy są, nie?).
Jaki może się w tym momencie zdarzyć wypadek?
Pomijając sytuacje całkowicie losowe, typu nieprzewidywalna niesprawność techniczna samochodu, nagłe zasłabnięcie itp., czyli takie sytuacje, które zawsze się będą zdarzać, niezależnie od przepisów i prędkości.