DEXiu napisał(a): Cycu napisał(a):Wyobraźmy to sobie. Wyprzedzam pojazd, jade 90 km/h, on 40. Jestem już na lewym pasie ruchu, na wysokości jego tylnego błotnika, on włącza kierunkowskaz :) wg niektórych w tym momencie muszę wrócić na prawy pas? Przy tej różnicy prędkości jest to niemożliwe.
W takim razie sam się przyznajesz do tego, że nie zachowałeś wymaganej szczególnej ostrożności w czasie wyprzedzania.
Świetnie :) więc w jaki sposób wg Ciebie wygląda zachowanie szczególnej ostrożności w tym przypadku? Na wróżeniu z fusów że kierujący, którego wyprzedzam, gdy będę na wysokości jego tylnego błotnika, włączy sobie kierunkowskaz :?:
DEXiu napisał(a): Cycu napisał(a):Nie może mi zajechać drogi, bo ja zacząłem swój manewr wcześniej.
A to co znowu? Stosujemy zasadę "kto był pierwszy na huśtawce, a kto sobie zajął karuzelę"? Wyjeżdżając z drogi podporządkowanej i powodując kolizję też się będziesz tłumaczył że "pierwszy zacząłeś manewr"? :lol:
Rozmawiamy o drodze podporządkowanej czy o wyprzedzaniu :?:
A czy "jakby babka wąsy miała to by dziadkiem była" :?: <lol2>
Nie dziwcie się Cycu tak ma.
Może i mam kopan. Ale na pewno nie mam tak, że włączam kierunek i wszystkich dookoła mam w głęboko w nosie, to nic że są tuż za moim błotnikiem i jadą 3 razy szybciej ode mnie, niech się martwią, bo teraz mają mnie wyprzedzić z prawej strony.
Dobrze, w takim razie ja zapytam, w którym momencie wg Ciebie rozpoczyna się wyprzedzanie i na podstawie jakiego przepisu?
Już to napisałęm, zacytuję sam siebie
Cycu napisał(a):wyprzedzanie rozpoczyna się w momencie, w którym mój prawy przedni narożnik zrówna się z tylnym lewym narożnikiem wyprzedzanego
to zgodnie z definicją zawartą w art.2 PRD
w tym momencie zaczynam przejeżdżać obok innego uczestnika ruchu poruszającego się w tym samym kierunku
Khay napisał(a):Czyli Twoim zdaniem przy każdym lewoskręcie zmieniam pas ruchu, bo przecinam jakiś inny? Mocno to naciągane i moim zdaniem
masz rację, ale jak inaczej ludzi przekonać by nie zajeżdżali sobie drogi?? A w PRD nie znajdziemy każdej sytuacji, bo było by grubsze od encyklopedii PWNu, a i tak znalazły by się sytuacje nowe, nieopisane.
Odnośnie zasady szczególnej ostrożności - nadal nie rozumiem, czemu nasz bohater wcale nie musiał się do niej stosować (wyprzedzając w sposób uniemożliwiający mu jakąkolwiek reakcję, gdyby zdarzyło się coś niespodziewanego) a skręcający - musiał. Gdyby rozstrzygnięto współwinę moim zdaniem byłoby OK. Ale tu uznano, że łamiący przepisy jest niewinny. Na prawdę uważasz, że to normalne i słuszne?
Ależ musiał, i z opisu wynika że zastosował. Dostrzegł zamiar wykonania manewru skrętu, zareagował, choć przez reakcję innych kierujących dość nieudolnie, uderzenie w tylne drzwi jak dobrze pamiętam (czy nawet błotnik) może świadczyć, że hamował.
Zgodzę się z Tobą co do współwiny, tu obaj kierujący popełnili błędy, być może to byłoby najlepsze rozwiązanie, ale bez dobrego materiału możemy tylko przypuszczać.
pozdrawiam