Witam wszystkich.
W zeszłym tygodniu miałem egzamina na prawo jazdy kategorii B, zdałem go jednak miałem jedną dziwną sytuację, która nie daje mi spokoju.
Dojeżdżam do przejścia dla pieszych oznaczonego znakiem D-6 (przejście dla pieszych), widzę, że na chodniku stoi pewna pani z zamiarem przejścia na drugą stronę jezdni, więc wciskam hamulec i zatrzymuje się przed przejściem, po tym jak starsza pani przeszła przez jezdnie ruszyłem i tu się zaczęło:
E: - Dlaczego zmusił pan tą panią do przejścia przez jezdnię, muszę wpisać N
Ja: - Dlaczego zmusiłem? przecież stała na przy przejściu, więc się zatrzymałem, żeby ją przepuścić.
E: - Ponawiam pytanie, dlaczego zmusił Pan pieszego do przejścia przez jezdnię zatrzymując pojazd.
Na początku myślełem, że ten człowiek sobie żarty robi, ale po dłuższej wymianie zdań stwierdziłem, że rzeczywiście chce mi wpisać N, więc postanowiłem działać i nie dać zrobić się w bambuko :D
Ja: - Wydaje mi się, że zatrzymywanie się przed przejściem dla pieszych nie jest zabronione, poza tym ta pani ma swój rozum i nie przechodziłaby przez przejście dla pieszych tylko dla tego, że się zatrzymałem.
E: - Zachował się pan nieprawidłowo zatrzymując pojazd przed przejściem, muszę niestety wpisać N.
Ja: - Dobrze, proszę tylko o wskazanie mi przepisu, który zabrania zatrzymywania się przed przejściem.
Po tym egzaminator zrobił się cały czerwony ze złości i omało nie złamał długopisu, odłożył kartę i nic nie wpisał.
Jestem pewien, że gdybym się nie zatrzymał była by to samo, poprostu chciał mnie uwalić za wszelką cenę.
Czy egzaminator miał prawo wpisać N za to, że zatrzymałem się przed przejściem? Dodam, że żadnego zagrożenia nie spowodowałem, nie hamowałem gwałtownie, nikogo nie zmusiłem do hamowania itp.