Mam nadzieję, że w dobrym miejscu piszę. Otóż jakąś godzinkę temu oblałem egzamin, Placyk wszystko za pierwszym razem, wyjeżdżając kierunkowskaz mi odbił i zapomniałem powtórzyć (ale pierwszy błąd wybaczony), parkowanie i cała reszta OK, po 30 minutach dojechałem do skrzyżowania równorzędnego z 3 wlotami, ja jechałem prostopadłą uliczką. Prawa strona pusta, z prawej pieszy powolutku i smętnie zbliża się do przejścia, wiec chciałem wykorzystać sytuację i pojechać. Niestety pieszy okazał się strasznie odważny, ja sobie jechałem ok., 30 km/h a ona powolutku kontynuowała marsz, ostatecznie chwilę po tym jak minąłem linię zatrzymania się (jadą cały czas te 30 km/h nie dając żadnych znaków pieszemu ze mam ochotę go wpuścić) egzaminator wcisnął hamulec. Pieszy był twardy i też wszedł na pasy. Z tego co wiem, to pieszy jak wlezie na pasy to ma pierwszeństwo, ale z tego co również wiem, to pieszy nie ma prawa włazić na pasy bezpośrednio przed samochodem.
Oczywiście można było się zatrzymać i urwać z egzaminu te minutkę na puszczanie pieszych, ale często to robiłem i nie chciałem by egzaminator mnie trzymał na mieście 60 min zamiast 40. Cóż, interwencja to koniec egzaminu z oceną negatywną, ale chciał bym się zapytać czy warto pisać jakieś zażalenia? Z mojego punktu widzenia to pieszy wymusił pierwszeństwo na mnie a nie ja na nim.