Niedawno miałem egzamin na prawo jazdy. Jestem w mieście, egzaminator niemiły, arogandzki, tylko czekał aż mi się podwinie noga.Pomijam ekscesy na placu - płyny pod maską. Dojeżdżam do skrzyżowania z sygnalizacją ogólną. Komenda: "W lewo!". Daje kierunkowskaz,
samochód do osi i środka jezdni, światło zielone. Przedemną kierowca wykonuje ten sam manewr, ustępuje pierszeństwa autom z przeciwka - trochę ich było, a ja czekam za nim. Auto przedemną jedzie i ja zamin. Ledwo ruszyłem, dostałem po hamulcach i gdyby nie to wszystko byłoby OK- powód ruch poprzeczny został otwarty. Po czym kazał mi jechać, wyszarpnął kierownicę i przesiadka. Powód: Nieprzestrzeganie zasad pierwszeństwa przejazdu. Do licha ja na środku skrzyżowania, samochody mają jakieś 10m i zanim ruszą. Co Wy na to? Czy jest szansa na odwołanie?