No i stało się, nadszedł dzien pierwszego egzaminu. Zaczelo sie slicznie: zero błedów na teori.
Potem plac. Stawił się jakiś starszy dziadek egzaminator 8), myśle sobie że to dobrze, bo doświadczony - a nie jakis mlody, co go niewiadomo kiedy ambicja ruszy.
Wsiadam do autka a on tak oficjalnie "czy zasady egzaminowania sa panu znane ?" mowie ze tak, a on "to prosze sprawdzic potrzebne el. pojazdy odpowiedzialne za bezpieczenstwo", taki mi sie wydal oschly :P
no sprawdzilem, podjechal mi na luk ... i tu sie moj horror zaczol 8)
Ruszam. Dojechalem do konca luku do przodu. Mialem wrazenie jak by ta koperta byla cholernie waska :P. Zatrzymalem sie, i ruszam w tyl. Nie wiem co ja zrobilem ... spier*** totalnie ! :twisted:, jak nigdy eLka nie wyjechalem calym kolem poza linie, tak tutaj pol samochodu mi ucieklo :shock: Nie wiem co ja porobilem ... wczoraj jeszce cwiczylem luk bylo OK.
Moze to nowe warunki ? moze stres ? moze za bardzo chcialem zdac za 1. razem :(
zly jestem na siebie przeokrutnie :twisted:
a najgorsze ze kolejny termin mam 8 wrzesnia :?
ale juz od jutra biore sie za robote, i po luku bede z zamknietymi oczami jezdzic :lol:
no ale szkoda ze nie wyszlo :cry:
cos mnie meczy tylko mysl ze jak ktos nie zda za 1. to jest gorszym potem kierowca niz Ci co zdaja za 1. razem :roll:
no ale tak jeszce bede czesto na forum zagladal :P.