Witam. Dzisiaj miałem drugie podejście do egzaminu praktycznego w Poznaniu. Za pierwszym razem wszystko było super jednak.. zapomniałem o sygnalizacji świetlnej na drodze jednokierunkowej. Mimo to egzaminator w drodze powrotnej chwalił moją dynamikę jazdy oraz ogólną jazdę ("jak na te 30 godzin jazd to bardzo dobrze jeżdżę i mam zadatki na dobrego kierowcę").
Przejdźmy jednak do sedna. Dzisiaj wystartowałem od sprawdzenia płynu chłodzącego oraz świateł wstecznych. Później wykonałem bezbłędnie łuk i wzniesienie. Wyjechaliśmy na miasto. No i tu się zaczyna bo od samego początku skręciliśmy przy tesco w lewo ( gdzie prawie nigdy się nie jedzie na początku

) i wykonałem pierwszy "błąd" egzaminator zarzucił mi, że zablokowałem się na skrzyżowaniu i już i że jest to błąd. (Nie chciałem wymusić na samochodach, które jechały z lewej strony pierwszeństwa.. dla porównania, na pierwszym egzaminie samochód byl duuuuużo dalej kiedy próbowałem ruszyć, a już widziałem nogę egzaminatora lecącą na hamulec ( na szczęście zauważyłem to i go uprzedziłem). Jako uzasadnienie błędu usłyszałem, że "już 4 samochody z naszej lewej strony pojechały a pan nadal tutaj stoi". Trudno. Stwierdziłem, że moja wina i jedziemy dalej. Pojeździliśmy trochę z maksymalną prędkością 70km/h i zrobiliśmy zawracanie z wyk. "podjazdu" (kawałek ?chodnika? który robił za podjazd do.. na.. do nikąd

) No i pojechaliśmy parkować. I tu zaczynają się moje wątpliwości co do egzaminatora. Dostałem parkowanie równoległe. Egzaminator, zamiast uprzedzić gdzie chce parkować, przy konkretnym wybranym przez siebie samochodzie mówił "tu proszę się zatrzymać. Będziemy parkować" w tym samym czasie chwytając moją kierownicę i podjeżdżając jak najbliżej boku samochodu stojącego obok ( na pewno nie był zachowany 1m tak, jak uczono mnie wykonywać ten manewr.. staliśmy prawie lusterko w lusterko. Warto wspomnieć też o fakcie, że była to dość wąska droga z ograniczeniem 30km/h, za mną jechała jakaś kobieta i z naprzeciwka również. Nie jestem również pewien, czy został zachowany odstęp 2 długości samochodów miedzy tymi, gdzie miałem zaparkować. Egzaminator zaczął mnie popędzać " bo kobitki czekają". Ja Cały w stresie, mało miejsca, blisko drugiego pojazdu i jeszcze te dwa samochody z kobitkami w środku, które próbują Cie ominąć i dodatkowo stresują. Po 2 próbach, egzaminator stwierdził, że jedziemy dalej i zaparkujemy gdzieś indziej. Wybrał sobie jeszcze lepsze miejsce.. Po raz kolejny chwycił kierownicę i skręcił ją w lewo, tak, że znowu podjechał do samochodu obok ( nie zachowując tej odległości 1 metra.. przecież sam powinienem się ustawiać tak, jak chcę!!) mówiąc w tym samym czasie, że tutaj wykonujemy parkowanie i mam się zatrzymać. Warto też wspomnieć, że po raz kolejny nie jestem pewien co do dostatecznego miejsca na zaparkowanie ( długość 2 samochodów). Dodatkowo, miejsce w którym musiałem zatrzymać samochód było na muldzie spowalniającej ( jednej z tych wyższych i większych). Była ona idealnie między przednimi a tylnymi kołami, co dodatkowo utrudniało wykonanie manewru. Po 2 nieudanych próbach (korygować pozwalał już mi samemu, jednak ciężko skorygować tak fatalne ustawienie pojazdu) kiedy na pytanie czy ćwiczyłem coś takiego odpowiedziałem twierdząco, tylko że miałem więcej miejsca, powiedział, że skoro umiem to mam mu pokazać i parkowaliśmy w innym miejscu ( kawałek dalej, gdzie " nie wiem czy tutaj właściwie można parkować, ale chyba nas nikt nie złapie przez tę chwilę." ). było tam więcej miejsca i wtedy nie chwytał już mojej kierownicy. Zaparkowałem "bardzo dobrze" jednak z tej całej wściekłości na zachowanie instruktora, nie użyłem już kierunkowskazów przy wykonywaniu manewru. ( Nie poinformował mnie o wykonaniu błędu niewłączenia kierunkowskazu za pierwszym razem, tylko poczekał do końca, i powiedział, że ani razu nie włączyłem kierunkowskazu. Egzamin zakończony negatywnie. Pozwolił mi dalej jechać, jednak nie zmieni to wyniku egzaminu. ( A czy przypadkiem egzaminator może chwycić kierownicę tylko w momencie kiedy spowoduję zagrożenie w ruchu? skoro tak, to dlaczego mogłem kontynuować jazdę?

)
Cała sytuacja wygląda tak, jakby celowo chciał mnie oblać.. Pytanie brzmi, czy takie zachowanie egzaminatora jest normalne?
Pozdrawiam