Nie mogę zdać egzaminu.

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez Ozone » wtorek 06 listopada 2012, 04:14

Pierwszy egzamin miałam prawie 4lata temu. Instruktor mówił, że nie jeżdżę źle, że dam sobie radę. Po trzech próbach trzeba było wykupić dodatkowe jazdy. Instruktor, u którego zrobiłam kurs dał mi kwitek, żeby zapisać się na egzamin i powiedział, że nie muszę wykupować jazd, bo przecież nie jest tak źle z moją jazdą. I tu kolejne 3próby. Wykupiłam dodatkowe jazdy u starego instruktora, wyjeździłam te pięć godz. i dalej 3egzaminy oblane. I tak to się toczyło ok. roku. Zrobiłam sobie długą przerwę w jeździe. Od 2012r. miały zmienić się przepisy co do egzaminowania i nagle wszyscy chcieli mieć prawo jazdy. Znalazłam innego instruktora, zresztą ośrodek tamtego i tak upadł... Ten instruktor wiele mnie nauczył i jednocześnie uświadomił, że ośrodek, w którym zrobiłam kurs to była totalna porażka. Jednak prawie większość czasu z tych 5godz. poświęciliśmy na dojazd do miasta, gdzie miałam mieć egzamin. Po czym kolejne 3nieudane próby.. Znowu ponad rok przerwy od jazdy samochodem. Znalazłam kolejnego instruktora. Już myślałam, że w końcu się uda. Na egzaminie owszem przejechałam całą trasę, ale raz wyłączył mi się kierunek, a ja go nie powtórzyłam przy zawracaniu i drugi raz to samo,ale w czasie skrętu w lewo. Po tym wszystkim przestałam wierzyć, że w końcu mi się uda. Kolejne 2 oblałam i też z głupich powodów. Ostatni egzamin miałam na koniec października. Od tamtej pory ciągle zadręczam się myślami, dlaczego nie mogę zdać. Wszyscy naokoło chwalą się, że zdali góra za piątym razem, chociaż i tak wielu z nich boi się jeździć. A ja naprawdę znam przepisy, umiem panować nad autem, ale zawsze na egzaminie trafi mi się kierowca, który chce mnie wpuścić, a egzaminator uzna to za wymuszenie, najadę minimalnie na linię, wyłączy mi się kierunek itp. Bardzo chciałabym mieć prawo jazdy. A może jednak powinnam sobie to wszystko odpuścić?
Ozone
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 06 listopada 2012, 03:16

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez Anett » wtorek 06 listopada 2012, 07:44

Ja mam tak samo. 7 razy już nie zdałam nie za wymuszenie czy coś tylko za jakiś głupi błąd typu brak kierunku przy parkowaniach .
Też zmieniłam OSK tylko z innego powodu niż ty.
Ale nie poddaje się bo nie warto i czekam na kolejny egzamin.
Anett
 
Posty: 952
Dołączył(a): sobota 13 października 2012, 20:44
Lokalizacja: Wa-wa

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez lith » wtorek 06 listopada 2012, 09:44

To może zamiast kolejnych 5h + 3 kolejnych oblanych egzaminów lepiej wykupić od razu z 15h? Skoro pierwszy osk to by była porażka to musisz to nadrobić, a nie chodzić na egzaminy 'a może się uda', bo tylko kasę tracisz.
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez mesta » wtorek 06 listopada 2012, 15:33

Mysle,ze Lith ma racje lepiej dokupić godziny w ilosci powyżej 10 w jakims porzadnym osrodku i pojezdzic wiecej - widocznie masz jakies zle nawyki - ja bym to nazwala roztrzepaniem, niby to pierdołki typu brak kierunku ale niestety takie detale sa bardzo istotne bo kiedys nie wlaczysz kierunku bo po prostu zapomnisz i ktos w Ciebie wjedzie. Jak ktos Cie puszcza na egzaminie pomimo, ze nie masz pierszenstwa to powiedz do egzaminatora" nie mam pierszeństwa ale kierowca mnie puszcza, czy moge skorzystac z uprzejmosci"? czy cos w ten desen. Powoli, skup sie na tym co robisz, przemysl kazdy manewr i na pewno zdasz. Mi moj instruktor zawsze sciagal noge z gazu bo jak za szybko jechalam to robilam pelno bledow wiec jechal ze mna nawet i 30 na godz bylebym miala czas na przemyslenie tego, co robie i pojechala wolniej ale poprawnie, oczywiscie na egzaminie nie polecam jechac ponizej dopuszczalnej ( o ile warunki tego nie zabraniaja) bo wtedy polegniesz na dynamice. Z czasem ta predkosc byla zwiekszana i pozniej juz normalnie, az Ci pewne rzeczy wejda w nawyk i bez wzgledu na predkosc bedziesz je wykonywac automatycznie nawet specjalnie sie nad nimi nie rozczulajac :).Powodzenia na pewno w koncu sie uda :)
Kat. B,
1 egzamin, 11.09.2012:
Teoria + Plac + Miasto - 52 min walki zakonczone niepowodzeniem :(

2 egzamin 01.10.2012
Plac + Miasto+ 53 min walki zakonczone sukcesem :D
mesta
 
Posty: 180
Dołączył(a): czwartek 13 września 2012, 15:46
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez karen » wtorek 06 listopada 2012, 16:46

Oj tam oj tam..

Pech jest i owszem, ale niemożliwym zdaje się, żeby był sprawcą Twojego nieszczęścia aż tyle razy. Jeśli uważasz, że jeździsz w miarę (ja tego nie wiem), to powinnaś się skupić przede wszystkim na swojej psychice, bo jeśli jest tak jak mówisz, to ona jest winna braku koncentracji. Skup się na tym, żeby jechać dobrze, a nie wbijaj do głowy "muszę zdać, muszę zdać" na zmianę z "a jeśli znowu się nie uda", i powinno być dobrze. Przed samym egzaminem się rozluźnij, nie analizuj, nie wyobrażaj sobie jak to będzie, gdy już będziesz jechać. Powodzenia :)
13.04.2010 - zdana kat. B :)
30.08.2012 - zdana kat. A :)
karen
 
Posty: 18
Dołączył(a): środa 14 kwietnia 2010, 16:14
Lokalizacja: Wrocław

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez gwrnet » wtorek 06 listopada 2012, 18:46

Ozone napisał(a):Pierwszy egzamin miałam prawie 4lata temu. Instruktor mówił, że nie jeżdżę źle, że dam sobie radę. Po trzech próbach trzeba było wykupić dodatkowe jazdy. Instruktor, u którego zrobiłam kurs dał mi kwitek, żeby zapisać się na egzamin i powiedział, że nie muszę wykupować jazd, bo przecież nie jest tak źle z moją jazdą. I tu kolejne 3próby.


Powiedzmy sobie szczerze tekst typu "dasz sobie radę" mówi większość instruktorów swoim kursantom na koniec kursu i to jest ich cała "profesjonalna" ocena poziomu Twoich umiejętności. Co więcej (pewnie) 99,9% osób które wyjeździło 30h dostaje zaświadczenie, że "został(a) uznana za przygotowanego(ą) do złożenia egzaminu państwowego", a statystyki egzaminów państwowych mówią coś wręcz przeciwnego.

Ludzie nie mając rzetelnej oceny swoich umiejętności chodzą na egzamin jak na loterię.
2012.09.15 - Zapis na kurs kat. B
2012.10.15 - Ukończenie kursu kat. B
2012.10.30 11.00 - Egzamin teoretyczny kat. B: POZYTYWNY (0 błędów)
2012.10.30 12.56 - Egzamin praktyczny kat. B: POZYTYWNY (0 błędów)
2013.03 - Zapis na kurs kat. A
gwrnet
 
Posty: 12
Dołączył(a): poniedziałek 03 września 2012, 03:21
Lokalizacja: Warszawa

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez mesta » wtorek 06 listopada 2012, 19:47

gwrnet napisał(a): tekst typu "dasz sobie radę" mówi większość instruktorów swoim kursantom na koniec kursu i to jest ich cała "profesjonalna" ocena poziomu Twoich umiejętności....

jestem w tej mniejszosci gdzie instruktor po 30 h powiedzial, ..".ja Ci wydam zaswiadczenie, ze ukonczylas kurs... pomimo, ze nie jest zle to z Twoim pradem w d.. potrzebujesz jeszcze z 10 godzin, bierz zaswiadczenie i idz jezdzic, gdzie chcesz ale pojezdzij jeszcze min te 10 godz zanim na egzamin pojdziesz..." - tak tez zrobilam, oczywiscie zostalam u swojego bo w mojej ocenie byl profesjonalny

gwrnet napisał(a):Ludzie nie mając rzetelnej oceny swoich umiejętności chodzą na egzamin jak na loterię.

a to sie zgadza, wlasnie moja kolezanka na nowo sie uczy jezdzic u mojego instruktora bo ze swojej szkoly wyszla w skowronkach, ze jest super kierowca az w szoku bylam bo tak sie chwalila ze rewelka gdzie ja plakalam ze dramat - okazuje sie ze na trasie gd glowny pruszcz gdanski lub grunwaldzka (czyt.prosta droga) - to kazdy bylby super( 4 oblane egzaminy) :shock:

z perspektywy czasu tak sobie mysle ze warto bylo pojsc chociaz na 2 godz. do jakiegos innego instruktora zeby realnie ocenil moje mozliwosci no ale juz po ptakach, tak czy siak zarowno 1 jak i 2 egzaminator powiedzial, ze jest ok wiec chyba ze mna nie tak zle :P
Kat. B,
1 egzamin, 11.09.2012:
Teoria + Plac + Miasto - 52 min walki zakonczone niepowodzeniem :(

2 egzamin 01.10.2012
Plac + Miasto+ 53 min walki zakonczone sukcesem :D
mesta
 
Posty: 180
Dołączył(a): czwartek 13 września 2012, 15:46
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez Betyska76 » środa 07 listopada 2012, 19:26

Ozone ja się męczyłam trzy razy. Dwa razy oblałam na łuku, za trzecim zdałam i łuk i miasto. Moim zdaniem wszystko zależy od tego, czy ma się predyspozycje do jazdy samochodem, czy nie. Jeśli się nie ma (tak jak ja), to niestety pewne rzeczy trzeba po prostu dobrze wyćwiczyć. Łącznie na kursie wyjeździłam ok 70h, bo przepisowe 30 to była dla mnie jakaś pomyłka. Myślę, że całkiem nieźle sobie radzę, choć wiem, ze brak mi jeszcze doświadczenia. Najlepiej wybrać dobrą, poleconą szkołę. Jeździć co najmniej dwa razy w tygodniu. Ćwiczyć i próbować. Poza tym każdy oblany egzamin, to też jest doświadczenie. Ja co prawda na mieście zdałam za pierwszym razem, ale moja koleżanka, która oblała 6 razy powiedziała, ze wszystkie popełnione błędy tak się jej wbiły w pamięć, że już ich więcej nie powtórzyła.
Kat. B
Rozpoczęcie kursu marzec 2012 r.
Egzamin teoretyczny zdany 18/18
Egzamin praktyczny zdany 26.10.2012 r.
Betyska76
 
Posty: 18
Dołączył(a): niedziela 10 czerwca 2012, 21:47

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez Biedromka » środa 19 grudnia 2012, 11:49

Mi znów się nie udało (2gi raz)... ale staram się patrzeć na to z dystansem i całe szczęście dla mnie wiem, że przyczyną niezdania były moje błędy, nie winię za to innych. Szkoda tylko, że tak się to w czasie wszystko rozciąga... Przykre to, bo do następnego terminu muszę czekać ponad miesiąc.
Znowu będzie trzeba dokupić godzinki dodatkowe (jestem już po 40), ale widzę, że te dodatkowe godziny pomagają. I nie ma się co zastanawiać, że jeden zdał po 30h, inny po 80h - każdy inaczej się uczy i ważne, żeby wiedział ile jemu jest tych godzin potrzebne i szedł na egzamin przygotowany i w miarę pewny swoich umiejętności (wyćwiczonych i utrwalonych), a nie zadufały w sobie z nadzieją, że się jakoś uda.
Teraz już mi głupio odzywać się do mojego instruktora, więc będzie trzeba poszukać kogoś innego z dobrymi opiniami.
I męczy mnie to strasznie, bo chciałabym w końcu pochwalić się, że zdałam, że mam PJ i potrafię jeździć, a tak nie chcę mówić zwłaszcza o kolejnych nieudanych próbach...
I egzaminator był w porządku, ale niestety takie jest jego zadanie, że na grube błędy nie można przymykać oka.
Mam wielką nadzieję wobec siebie, że utrwalę w głowie właściwe zachowania na drodze i w końcu zdam.
Wiem, że mój wpis niewiele wnosi do dyskusji, ale chciałam komuś powiedzieć w końcu to, że choć zgrywam twardziela i mówię, że nic się nie stało to jednak jest mi przykro :(
Biedromka
 
Posty: 8
Dołączył(a): czwartek 22 listopada 2012, 20:53
Lokalizacja: Warszawa

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez Kay » środa 19 grudnia 2012, 16:45

gwrnet napisał(a):Powiedzmy sobie szczerze tekst typu "dasz sobie radę" mówi większość instruktorów swoim kursantom na koniec kursu i to jest ich cała "profesjonalna" ocena poziomu Twoich umiejętności.


No to ja znam zupełnie inne opowieści, a mianowicie o instruktorach, którzy specjalnie mówią, że:
1) Nie dopuszczą do egzaminu wewnętrznego, bo "nic nie umiesz"
2) Nawet jak dopuszczą i wystawią zaświadczenie, to "i tak nie zdasz".
Spora część robi to po to, bądźmy szczerzy, aby wyciągnąć pieniądze - bo sorry, ale jeśli znajoma zdała za drugim razem prawko, to czy można powiedzieć, że nic nie umie? Była w tej samej szkole, co ja kiedyś i taktyka się nie zmieniła, jak słyszę takie opowieści.
Ale co do tematu - miałam bardzo podobny problem. Ale właśnie od początku. Już nie będę wymieniać nazw miast, czy szkół - jedynie w temacie o WORD Zielona Góra napisałam, że egzamin zdałam, tak więc można się domyślić wielu rzeczy - a kto zechce, to i tak sobie dopowie. Tak więc nie wymieniając już nazwy miasta i szkoły, zapisałam się na kurs 4 lata temu (maj 2008 rok bodajże) do szkoły, która się cieszyła renomą, miała wysokie wyniki, ogólnie kupa znajomych tam poszła. I teoria ok, ale zaczęły się jazdy. Z dzisiejszego punktu widzenia wiem, że po prostu byłam młoda i głupia - na instruktora wybrałam sobie młodego gościa... Już nawet nie pamiętam dokładnie, co mną kierowało - chyba to, że jego pani w sekretariacie mi poleciła. I szczerze - nic porządnego się nie nauczyłam. Jazda z nim to był stres, nie rozumiałam wielu podstawowych rzeczy, takich jak zmiana biegu - bo on wychodził z założenia, że załapię to po 3 godzinach i nawet porządnie nie tłumaczył. Druga sprawa - rzadkie jazdy. Naprawdę bardzo rzadkie, jedna godzina na tydzień...? Przepraszam, ale co to jest. I dopiero po latach zrozumiałam, że to był błąd, bo trzeba było postawić na swoim i mówić, że chcę więcej jeździć. Nie chciał w ogóle, żebym jeździła po Zielonej Górze, bo "nie poradziłabym sobie". Co więcej z tymi jazdami to była ciekawa sprawa, że dla innych kursantek jakoś miał czas, tylko dla mnie nie. Podczas gdy to były moje pierwsze godziny za kółkiem w ogóle, byłam kompletnym laikiem - a koleś nie poświęcał czasu na naukę. W końcu jazda po Zielonej Górze... I wielki stres i płacz. Nie chcę się wdawać w szczegóły, bo w zasadzie to była pierdółka, której dokładniej już nie pamiętam, ale spanikowałam, a dodatkowo ciągle słyszałam, że ja się nigdy nie nauczę jeździć, wieczny krzyk, zamiast tłumaczenia. Po kilku rozmowach z różnymi ludźmi zrozumiałam, że to jest taktyka tej szkoły - aby mieć wysoką zdawalność, po prostu "wykopywali" tych, co sobie gorzej radzili - bo wiem, że nie tylko ja byłam w takiej sytuacji. W każdym razie skończyło się to na tym, że przeniosłam papiery do innej szkoły i podziękowałam, kontynuując kurs w innej szkole (a wraz ze mną koleżanka, która była w podobnej sytuacji). Dziś natomiast wiem, że ten facet już nie uczy w tej szkole, prawdopodobnie nie jest instruktorem w ogóle. Ale nieważne. Dokończyłam kurs z innym instruktorem, w innej szkole - i to było nieporównywalnie coś lepszego. Facet po 30, bardzo miły, cierpliwy, jeśli krzyczał, to tylko wtedy, gdy zrobiłam totalną głupotę. Ukończyłam kurs bez problemu, jazdy miałam często, dodatkowo jeszcze wykupiłam godziny przed egzaminem i... Porażka. Na łuku. Dodam, że tak było 3 razy. Po trzecim razie to był już chyba styczeń 2009 rok - zima, w dodatku matura za pasem i postanowiłam odłożyć to wszystko na bliżej nieokreślony termin, bo też szkoda mi było pieniędzy wydawać.
I ten bliżej nieokreślony termin to były tegoroczne wakacje - zaoszczędziłam pieniądze ze stypendium, obroniłam licencjat i zaraz po tym poszłam jeszcze raz na kurs, tym razem zupełnie gdzie indziej, ale z opinii znajomych szkoła wydawała mi się w porządku - o, jeszcze dodam, że wszystko było w cenie, to też było ważne. Zarówno podręczniki, jak i badania lekarskie - bo w tej pierwszej szkole było tak, że jeszcze dodatkowo się za to płaciło, niezależnie od ceny kursu : / Na dzień dzisiejszy niby zmienili taktykę, bo teraz jest to w cenie kursu, ale 4 lata temu było właśnie tak. Ukończyłam teorię, czas na instruktora. Z racji, że szkoła była duża, a instruktorzy mieli pozapychane terminy, to wybrałam tego, do którego dostałam numer od właściciela OSK, bo miał wolne miejsca. Okazało się, że też młody facet, ale z trochę innym nastawieniem. Przynajmniej początkowo. Do połowy kursu to "bywało różnie" - też dochodziło do tego, że zaczęłam bać się jazd, że nie chciałam na nie iść, bo "znowu zrobię coś nie tak" i znowu będzie darcie się (niepotrzebne, ale to jeszcze do tego dojdę). I znowu było to, że za rzadko chciał jazdy. Tym razem się nie dałam i powiedziałam, że jeśli tak chce mnie ustawiać, to dziękuję i prawdopodobnie zmienię instruktora. On chyba się tym przejął, bo nieoczekiwanie zadzwonił i powiedział, że nie ma czasu w najbliższych dniach, ale może zechcę pójść na godzinę jazdy z koleżanką, która akurat ma czas. Zgodziłam się i... Przełamałam kryzys. Pani bardzo spokojna, miła, fajnie mi się z nią jeździło, mimo, że to inne auto, sprzęgło, itd. Pochwaliła mnie nawet i tym samym mój instruktor ten "główny" zmienił nastawienie. No i moje się też zmieniło. Z tą panią jeździłam jeszcze kilka razy, bo chciałam mieć egzamin przed rokiem akademickim. Cóż, nie udało się to jednak - termin na teorię i praktykę miałam 15 października. Ale w tym czasie zdawała ze mną dziewczyna z mojego kursu, która miała tego samego instruktora. Mówiła mi o podobnych doświadczeniach - a mianowicie, że gościowi nie dało rady dogodzić - albo coś robiło się za wolno, albo za szybko. Nie zdałam na mieście - nie ustąpiłam rowerzyście, choć sam egzaminator pochwalił mnie, mówiąc, że mam dobrą technikę, że po prostu to był niefart i musiał mnie tym samym oblać. Powiadomiłam o tym mojego instruktora - zero reakcji. I to mam mu za złe. Nie zależało mu widocznie na dodatkowym zarobku w postaci wykupienia dodatkowych godzin ;) Dlatego dodatkowe godziny wykupiłam w jeszcze innej szkole, u innego instruktora. Ten również mnie pochwalił, że dobrze radzę sobie z autem, zwłaszcza, że sprzęgło było takie sobie. Nie zdałam jeszcze dwa razy, obydwa egzaminy na łuku. Wykupiłam jeszcze 5 godzin w tamtej, no czwartej szkole, jakby nie patrzeć i w sobotę się udało :) Tak więc jaki jest morał z tej historyjki? A mianowicie taki, żeby się nie poddawać. Moje rady dla kogoś, kto nie mógł sobie poradzić, tak jak ja:
1) Jeśli nie miałeś/miałaś w ogóle kontaktu z samochodem - śmiało mów o tym instruktorowi, pytaj o wszystko, w końcu jest od tego, aby uczyć!
2) Staraj się jeździć jak najczęściej - przynajmniej dwa razy w tygodniu. Niestety, jedna godzina tygodniowo to za mało.
3) Ośrodek o największej zdawalności =/= najlepszy. Najlepiej popytać znajomych. Czasami "gorszy" ośrodek może mieć o wiele lepszych pracowników.
4) Nie poddawać się! Wprawdzie nie każdy ma do tego predyspozycje, ale przecież to widać już w trakcie kursu, czy ktoś się dobrze czuje za kółkiem, czy też nie.
5) Przed samym egzaminem staraj się nie myśleć, jak to ja nazywam... "Jednokierunkowo". Nie wmawiaj sobie "Muszę zdać", bo dodatkowa presja to dodatkowy stres. Ale nie wmawiaj też sobie, że "Na pewno nie zdam". Wtedy jest to, jak to się poprawnie nazywa "samospełniająca się przepowiednia". Najlepiej podejść z nastawieniem "Fajnie by było zdać, ale jak nie zdam, to podejdę jeszcze raz." Na przygotowanie psychiczne jest zawsze trochę czasu, w końcu egzaminu nie ma się z dnia na dzień.
6) Jeśli nie zdasz egzaminu, to przed kolejnym terminem zawsze warto dokupić chociażby dwie godziny, żeby chociaż sobie przypomnieć jazdę po mieście i łuk.
7) Każdy ma inne sposoby radzenia sobie ze stresem. Jednym pomaga palenie, drugim żucie gumy. Nie chcę mówić, co jest najlepsze, ale nie polecam brania leków uspokajających, nawet tych ziołowych, bo działają one otępiająco i dekoncentrująco - a właśnie odrobina stresu jednak jest potrzebna, bo to wyższy poziom adrenaliny, a tym samym skupienia. Jeśli już, to polecam czekoladę - nawet całą tabliczkę. Słuchanie muzyki. Ja czytałam książkę. I dobra rada - nie rozpowiadać wszystkim, że ma się danego dnia egzamin - potem odczuwa się większą presję, a jeśli się nie zda, to głupio też potem każdemu się tłumaczyć, roztrząsać to wszystko na nowo - to też nie wpływa korzystnie na psychikę.
W każdym razie powodzenia życzę każdemu, kto zagląda na ten temat ;) Wierzę, że przy odrobinie determinacji każdy zda ten egzamin - w końcu też nie każdy musi być kierowcą rajdowym, aby mógł o sobie powiedzieć, że "jest dobrym kierowcą" :)
15.12.2012 - zdany egzamin :)
21.12.2012 - Przyjęto wniosek - trwa postępowanie administracyjne.
02.01.2013 - prawko w moich rękach :D
Kay
 
Posty: 10
Dołączył(a): poniedziałek 17 grudnia 2012, 19:44

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez amatoreador » środa 19 grudnia 2012, 23:51

A ja wychodzę z założenia że prawo jazdy to nie przymus i nie każdy powinien je mieć. Jeśli ktoś szczęśliwym zbiegiem okoliczności zda za 10 razem to prawdopodobnie i tak będzie stwarzał zagrożenie na drodze, bo jazda samochodem nie jest dla niego.
amatoreador
 
Posty: 37
Dołączył(a): piątek 14 września 2012, 13:36

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez ks-rider » czwartek 20 grudnia 2012, 17:43

lith napisał(a):To może zamiast kolejnych 5h + 3 kolejnych oblanych egzaminów lepiej wykupić od razu z 15h? Skoro pierwszy osk to by była porażka to musisz to nadrobić, a nie chodzić na egzaminy 'a może się uda', bo tylko kasę tracisz.


Lith, potrafisz sobie wyobrazic, ze sie z Toba zgadzam

gwrnet napisał(a):"dasz sobie radę" mówi większość instruktorów swoim kursantom na koniec kursu i to jest ich cała "profesjonalna" ocena poziomu Twoich umiejętności. Co więcej (pewnie) 99,9% osób które wyjeździło 30h dostaje zaświadczenie, że "został(a) uznana za przygotowanego(ą) do złożenia egzaminu państwowego", a statystyki egzaminów państwowych mówią coś wręcz przeciwnego.

Ludzie nie mając rzetelnej oceny swoich umiejętności chodzą na egzamin jak na loterię.


I tu lezy problem. Ustawodawca stwierdzil, ze 30 h to minimum, a wszystkim sie wydaje, ze to maximum ! Wszyscy inni to debile a ja ten najszybciej sie uczacy. Na szczescie egzamin to szybko weryfikuje. Miewam czasami takich niecierpliwych ktorzy chca na egzamin. W zaleznosci od regionu w ktorym szkole biore delikwenta i robie mu egzamin wewnetrzny, srednio co 2 minuty oblewa, czyli w 45 min tak ze 25 ryzy. Po takim wewnetrznym, zapaly sa skutecznie ochlodzone.

Ludzie zrozumcie, ze aby jako tako jezdzic nie wystarczy 30 godzin, z reguly jest ich 50, i przy tym znajda sie tacy ktorzy zdaja po 80 h. Rachunek jest prosty.

amatoreador napisał(a):A ja wychodzę z założenia że prawo jazdy to nie przymus i nie każdy powinien je mieć. Jeśli ktoś szczęśliwym zbiegiem okoliczności zda za 10 razem to prawdopodobnie i tak będzie stwarzał zagrożenie na drodze, bo jazda samochodem nie jest dla niego.


Za ktorym razem zdales ? Pozatym bzdury gadasz.

:wink:
ks-rider
 
Posty: 3820
Dołączył(a): sobota 19 grudnia 2009, 21:47

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez Kay » czwartek 20 grudnia 2012, 20:52

amatoreador napisał(a):A ja wychodzę z założenia że prawo jazdy to nie przymus i nie każdy powinien je mieć. Jeśli ktoś szczęśliwym zbiegiem okoliczności zda za 10 razem to prawdopodobnie i tak będzie stwarzał zagrożenie na drodze, bo jazda samochodem nie jest dla niego.

Bzdura. Znam przypadki, gdzie ktoś zdał za pierwszym razem i nie jeździ wcale (bo się boi, nie dlatego, że nie ma możliwości), a znam takich, co zdali za 7, 8 razem i są dobrymi kierowcami. Można mieć naprawdę po prostu pecha. Albo stres zżera przez sam fakt egzaminu, a nie fakt jazdy samochodem (bo jeśli stresujesz się samą jazdą samochodem, to podczas kursu instruktor powinien to widzieć... A zresztą, chyba wtedy człowiek jest świadom swoich możliwości).
15.12.2012 - zdany egzamin :)
21.12.2012 - Przyjęto wniosek - trwa postępowanie administracyjne.
02.01.2013 - prawko w moich rękach :D
Kay
 
Posty: 10
Dołączył(a): poniedziałek 17 grudnia 2012, 19:44

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez Anett » czwartek 20 grudnia 2012, 20:58

E tam każdy kiedyś zda xD Wystarczy w to uwierzyć.
Sama nie mogłam zdać. Nim zapisałam się na ostatni (8 egzamin) wzięłam troche jaz by się doszkolić i mieć pewność że zdam.
Strach minął, zapisałam się na egzamin. Też jeszcze troche pojeździłam przed.
Poszłam na egzamin. 0 stresu i w ogóle no i zdałam
Anett
 
Posty: 952
Dołączył(a): sobota 13 października 2012, 20:44
Lokalizacja: Wa-wa

Re: Nie mogę zdać egzaminu.

Postprzez amatoreador » piątek 21 grudnia 2012, 13:27

Bzdura. Znam przypadki, gdzie ktoś zdał za pierwszym razem i nie jeździ wcale (bo się boi, nie dlatego, że nie ma możliwości), a znam takich, co zdali za 7, 8 razem i są dobrymi kierowcami.
Jak to oceniasz że są dobrymi kierowcami?
Pecha 8 razy z rzędu? No błagam... Pecha można mieć raz, dwa, może trzy, ale 7-8?
Albo stres zżera przez sam fakt egzaminu, a nie fakt jazdy samochodem (bo jeśli stresujesz się samą jazdą samochodem, to podczas kursu instruktor powinien to widzieć... A zresztą, chyba wtedy człowiek jest świadom swoich możliwości).
Nie trzeba być zestresowanym żeby stanowić zagrożenie. Można być pewnym siebie, że robi się dobrze, gdy tak wcale nie jest. Poza tym jak ktoś zapłacił 1300zł za kurs i ciągnął to przez kilka miesięcy to nie chce żeby to poszło na marne. Dodatkowo wszyscy znajomi pozdawali. Więc taka osoba raz po raz podchodzi do tych egzaminów i za którymś razem się uda, ale to świadczy raczej o szczęśliwym zbiegu okoliczności.

Nie chciałbym żeby np. operował mnie lekarz, który egzamin związany z moim zabiegiem zdał za 8 razem (tak, wiem że nie ma tylu poprawek). Tak samo samochód jest zabójczą bronią i wiąże się z dużą odpowiedzialnością.
amatoreador
 
Posty: 37
Dołączył(a): piątek 14 września 2012, 13:36

Następna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości