Oblałem dzisiaj trzeci egzamin w WORD Warszawa na Bemowie. Pierwszy egzamin oblałem na parkowaniu, mogłem o sobie jeszcze jakoś wybaczyć. Niby dopiero pierwszy egzamin, poza tym było ciemno. Drugi egzamin oblałem na łuku, bardzo mnie to zdołowało. W między czasie przed kolejnymi egzaminami podliczając wszystko, wziąłem ponad 30 godz. doszkalających. Przećwiczyłem parkowanie, z którym nie miałem już problemu. Przećwiczyłem, też łuk z którym nigdy wcześniej i tak nie miałem problemu. Poprosiłem tez instruktora żeby ze mną przećwiczył skręt w lewo, bo moi koledzy na tym często oblewali i uznałem, że wole poćwiczyć zawczasu a nie dopiero gdy kolejny egzamin obleje skręcając w lewo. Ostatni egzamin oblałem na skrzyżowaniu skręcając w lewo z Wrocławskiej w Powstańców Śląskich (są dwa skrzyżowania Wrocławskiej z Powstańców Śląskich, mówię o tym bliżej ośrodka). Jechałem za L-ką, która też skręcała w lewo. Po przejechaniu L-ki nie zauważyłem, że zdążył dojechać samochód z naprzeciwka skręcający w prawo. Wymusiłem na nim pierwszeństwo. Przyznam, ze perspektywa kolejnych 5 godz. doszkalających jest dla mnie trochę dobijająca. Jasne... Całe szczęście, że to się stało teraz, na egzaminie, a nie samodzielnie w ruchu miejskim, gdzie mogłoby to skończyć się dużo tragiczniej. Nigdy nie uważałem się za dobrego kierowcę. Podchodziłem do tego z dużą pokorą. Kurs zacząłem w maju 2011, z powodu wakacji i małej dyspozycyjności mojego instruktora skończyłem go dopiero w połowie października 2011. Wielu moich znajomych zdarzyło dużo później zacząć kurs i zdać egzamin. Najbardziej dołujące było dla mnie jednak, gdy zdali moi dwaj najlepsi koledzy przede mną obaj za drugim razem a zaczynali kurs gdy ja miałem wyjeżdżone 24 godz. Wiem, że traktowanie prawa jazdy jako rywalizacji jest głupie ale tu nie chodzi o rywalizacje tylko poczucie "co oni takiego mają/potrafią czego ja nie mam/nie potrafię?, w czym jestem od nich gorszy?, to naprawdę jest takie trudne?".
Przed pierwszym egzaminem, chciałem pojeździć z innym instruktorem, który może zauważy jakieś błędy, których mój poprzedni instruktor nie zauważył. Wypróbowałem dwóch i wróciłem do pierwszego, z którym przejechałem cały kurs. Jest na prawdę porządny i wymagający, nie traci czasu na głupoty. Tak więc myślę, że nie tu tkwi problem.
Miałem tez duży problem z opanowaniem stresu, ale wziąłem przed egzaminem melisę w tabletkach, która mnie znacznie uspokoiła, a całkowicie stres odszedł po wyjechaniu z ośrodka.
Nie jestem typem człowieka, który odpuszcza sobie. poza tym, wiem, ze jak zrobię sobie teraz przerwę, później wcale nie będzie łatwiej. Zastanawiam się tylko co mogę zrobić, aby zwiększyć szanse zdania tego egzaminu. Zastanawiam się, czy po tych dodatkowych godzinach po prostu zapisać się na kolejny egzamin, czy może zapisać się na egzamin do Łomży.