Witam.
Wczoraj moja żona miała egzamin na Kat. w WORDzie na Oldewniczej. Wszystko ładnie pięknie, wyjechała na miasto zrobiła wszystkie manewry i praktycznie już wracała na ośrodek, ale nieważne.
Otóż znalazła się w takiej sytuacji.
Skrzyżowanie drogowe ze znakiem T-6a

(znak pokazujący któe drogi na skrzyżowaniu mają pierwszeństwo - w naszym przypadku jest to droga lewa i dolna). Moja żona znajduje się na drodze po prawej (będzie skręcać w swoje lewo czyli w drogę na dole), na przeciwko niej (czyli na drodze po lewej - z pierwszeństwem) stoi auto, reszta dróg jest wolna. Oczywiście przed skrzyżowaniem, na drodze prawej są namalowane trójkąty, przed którymi moja żona się zatrzymała. Następnie auto na drodze lewej daje kierunek, że będzie skręcało w swoje prawo (czyli w drogę na dole) ale jeszcze przepuszcza pieszego, który akurat przechodzi "na pasach". Pieszy przeszedł, auto z drogi lewej zaczęło skręcać, więc moja żona zaczęła popuszczać sprzęgło i jej auto zaczęło ruszać do przodu. Auto z przeciwka normalnie sobie przejeżdża a egzaminator wciska na hamulec i mówi, że to koniec egzaminu. Na protokole wpisuje, że wynik jest negatywny z powodu nieustąpienia pierwszeństwa przejazdu. Dodam tylko, że auto z drogi z pierwszeństwem przejazdu, nie musiało zmieniać ani prędkości, ani kierunku jazdy w związku w tym, że żona zaczęła ruszać. Ale egzamin jest nie zdany. Moje pytanie, czy egzaminator miał podstawy prawne żeby oblać egzamin za takie zachowanie.