bruno666 napisał(a):Może, o ile będzie potrafił uruchomić pojazd. :twisted:
Ktoś kto nie umie sprawdzić jakichkolwiek płynów, świateł (w tym mijania) może wyjechać na miasto?
Hakuo napisał(a):Jednak nie stworzylo to zagrozenia w ruchu (bez przesady, samochod i tak z rana jest zawsze sprawdzany a potem 10 zdajacych przed toba tez to sprawdza. wiec sie nie dziw ze nie kazal Ci pokazywac swiatel. To byloby baaaardzo pechowe jakby akurat zarowki przepalily sie po tym jak zdajacy przed Toba je pokazywal.)
.
A co ma do rzeczy czy był sprawdzany czy nie. To egzaminujący ma się wykazać umiejętnoscią sprawdzenia.
Hakuo napisał(a):-nie pokazanie plynu =N
-nie naprawenie bledu =2xN= egzamin nie zdany
.
Co znaczy nie naprawienie błędu?!?!?!
Egzaminowany dostał polecenie pokazania gdzie jest płyn do spryskiwaczy i sprawdzenia jaki jest jego poziom.
Albo sprawdził albo nie.
Jeden błąd, to jeden błąd.
A nie, że ktoś pyta się po kilka razy o to samo i w stawia kilka N.
Albo przyjmuje się założenie: jak ktoś nie potrafi czegoś pokazać to jest oblewany, ze skutkiem przerwania egzaminu. Bo takie osoby mogą stworzyć zagrożenie w ruchu drogowym.
Albo: to nie są takie ważne sprawy. Można jednej rzeczy nie pokazać. I to jest jeden błąd. Nie oznaczający oblania egzaminu.
Nie rozumiem sytuacji. Egzamin oblany- bo jednego nie pokazał. Popełnił jeden błąd, ale egzaminator spytał się dwa razy. Więc są to dwa błędy.
Egzaminator nie ma obowiązku nikomu dawać żadnych pomocniczych pytań. Pytać się o to samo kilka razy.
Jak któryś chce, to może zadać takie pytanie. Ale chcę wierzyć, że ci którzy tak robią, kierują się założeniem, że egzaminowany jest zestresowany i mógł czegoś zapomnieć, a nie chęcią uwalania kogoś, poprzez mnożenie jednego błędu, przez kilka pytań dokładnie o to samo.