przez Austin » niedziela 18 maja 2008, 18:04
A ja mam taka sytuacje, podchodzilem do egzaminu 4x z czego 3x z tym samym egzaminatorem (ham z niego jakich malo) Za 3 podejsciem naprawd niewiele brakowalo ale nie zdalem poniewaz egzaminator nie wyrazil sie precyzyjnie i podal komende "prosto w prawo" oblalem bo wjechalem niewlasciwym pasem ruchu... Za 4 razem to byl dopiero cyrk, omawianie swiatel, plynow itd poszlo jak po masle, nastepnie łuk.Pojechalem do przodu nastepnie zaczynam cofac (patentem na jeden obrot kierownicy) Jestem w polowie zakretu i widze w lusterku ze pacholek jest troche za blisko, wiec daje po hamulcach, zeby nie zahaczyc. Egzaminator podchodzi i mowi "przerywam panu egzamin poniewaz wjechal pan na pacholek" Mowie mu ze to nie mozliwe bo widizalem jak jade i nie
zahaczylem o pacholek, wychodze z samochodu zeby obejrzec i wyraznie widac ze nie wjechalem na pacholek. Mowie mu ze widze ze nie moglem wjechac na pacholek, to nie mozliwe, na co on "Pacholek (DRGNOł)" Ja mu na to ze nie widzialem aby w jakikolwiek sposob sie poruszyl. Na to egzaminator
"- ja widzialem swoje"
na co ja odpowiadam
- "ale ja panu nie wierze"
egzaminator:
- "Moze pan nie wierzyc, do widzenia"
Podkreslam ze juz 3x raz oblał mnie ten sam facet...
Zgodnie z tym co wyczytalem w regulaminie przeprowadzania egzaminow aby egzamin zostal przerwany kursant musi popelnic DWUKROTNIE ten sam błąd, wiec własciwie po tym jak zahamowalem powinienem dostac druga probe, nie dostalem....
Co mam robic? Pisac skarge? Jak tak to w jakiej formie? Czy moze nie warto sie z nimi klocic?