Witajcie,
Mam ogromny problem, a mianowicie:
Dzisiaj miałem egzamin praktyczny na Odlewniczej. Niestety oblałem go a powód jest następujący:
Przygotowanie pojazdu do jazdy i manewry wykonałem wzorowo. Następnie wyjechałem z egzaminatorem na miasto. Jak tylko egzaminator wsiadł do samochodu zaczął się horror! Już na wyjeździe z ośrodka, gdy chciałem ruszyć chcąc skręcić w prawo zgasł mi silnik. Następnie dojechałem do torów tramwajowych, przepuściłem tramwaje i kiedy chciałem ruszyć silnik zgasł mi dwa razy, na kolejnym skrzyżowaniu silnik zgasł mi 3 razy, na następnym 5 razy! Gdy na kolejnym skrzyżowaniu silnik mi ciągle gasł przy ruszaniu, zaczynałem się poddawać, ponieważ zupełnie nie wiedziałem co się dzieje? Nigdy nie zdarzyło mi się, aby przy ruszaniu gasł mi silnik! Spojrzałem kilka razy na nogi egzaminatora, a on cały czas trzymał stopę na hamulcu! Nie wiedziałem po co??? Dopiero po powrocie do domu zorientowałem się, że samochód mi gasł, ponieważ egzaminator wciskał pedał hamulca, gdy ja chciałem z miejsca ruszyć do przodu!!! Przez tą całą sytuacje podczas egzaminu zdenerwowałem się i wymusiłem pierwszeństwo na skrzyżowaniu równorzędnym i oblałem!
Bardzo zaskoczyło mnie to, że egzamin nadal trwał skoro samochód zgasł mi około 15 razy! Ale już wiem! Po prostu egzaminator chciał mnie zdekoncentrować i zdenerwować wciskając pedał hamulca przez co gasł mi silnik, abym stworzył zagrożenie na drodze i aby mieć pretekst do zakończenia egzaminu.
Wracając do ośrodka jeszcze usłyszałem głupi tekst z jego strony, że realnie myślał iż samochód się popsuł, bo tak często mi gasł silnik!
Proszę Was o pomoc co mogę w takiej sytuacji teraz zrobić?
Jutro chce jechać z moim Ojcem i opisać całą sytuacje dyrektorowi ośrodka i złożyć jakieś pismo o wcześniejszy termin egzaminu.