eLLka - posiadaczka licencji na zabijanie od 9 dni...
Właśnie zabrakło jej argumentów, więc zaczyna pisać o niczym....
Egzamin na prawo jazdy jako jeden z najbardziej stresujących sytuacji w życiu. O matko i córko!
Dziewczyno, z całego serca życzę Ci, żeby wspomnienia po egzaminie na prawdę pozostały wspomnieniami najbardziej stresującej sytuacji w życiu.
Życzę Ci też, żebyś nikogo nie zabiła cofając jak na przykład ten pan:
http://www.fakt.pl/Dziadek-przejechal-w ... 860,1.htmlŻyczę Ci również, żebyś nigdy nie brała udziału w żadnym wypadku samochodowym - prawdziwy stres jest wtedy, kiedy nie zauważasz, że masz złamaną rękę, a wiem o czym mówię.
Pamiętaj także, że jeśli kiedyś spotkamy się na zakręcie, to zaryzykuję stwierdzenie, że z Twojego OC będzie klepane moje auto.
Odnosząc się do innych wpisów - zgadzam się z russelem w 100%. Jasiowi nikt nie odważy się powiedzieć, że się nie nadaje do posiadania PJ.
Czemu? KASA!
Jeśli trafia się OSK, w którym instruktorzy nie są tolerancyjni i nie przepuszczają dalej głąba, który po pełnym kursie nie wie gdzie w aucie się uruchamia wycieraczki, to potem widzimy wpis w dziale "Oceń OSK" z informacją, że w tej i tej szkole, to naciągają, bo instruktor po 10 godzinach stwierdził, że na 30 się nie skończy.
Cóż, skoro na 10 godzinie wreszcie udało się ustalić gdzie jest lewa, a gdzie prawa strona auta, to pewnie mógł tak założyć....
No ale przecież kursant był miłym zdolnym, DOROSŁYM człowiekiem i żaden głąb nie będzie mu mówił, że czegoś nie wie.
Efekt jest taki, że po odbębnieniu ustawowych 30 godzin w zasadzie nikt nie ma ochoty tego ciągnąć.
OSK nie chce - no bo kursant będzie miał focha.
Kursant nie chce, no bo przecież wszystko wie, a OSK chce go naciągnąć.
A potem na egzaminie - zimno w sali, egzaminator ma wąsy, a w aucie ktoś złośliwie podmienił końcówkę bagnetu z żółtej na czerwoną.
Kursantka wsiada w auto i na łuku wbija się w płot WORDu trafiają na dwupasmówkę ze słowami, "Co się stało?".
No ale przecież eLLLka w końcu zdała.
Za trzecim razem razem, bo zimno w salo, egzaminator miał wąsy...
Przeraża mnie to.
Przeraża mnie, bo brakuje tutaj jakiegokolwiek dopuszczenia do siebie myśli, że problem leży gdzie indziej.
Bo plastik w kieszeni traktuje się jako potwierdzenie umiejętności.
Ten plastik - to pozwolenie na prowadzenie. Teraz nikt już hamulca po prawej stronie auta nie wciśnie....
Ty masz rację, a ja mam karabin.