Ja miałam ten plus, że cały kurs miałam za darmo, gdyż w mojej rodzinie jest trzech instruktorów nauki jazdy-to co miałam im płacić?nie wzięliby ode mnie pieniędzy

Moja pierwsza jazda polegała na tym,że pół godziny byłam na placu, a później od razu pojechałam na miasto, w którym miałam zdawać egzamin,żebym od razu zobaczyła co na mnie czyha na drodze

Powiem tylko, że z ruszaniem jakoś nie miałam problemów, więc nie powodowałam korków

Miasto, w którym zdawałam egzamin to Poznań-ale nie jeździłam tam tylko po trasach egzaminacyjnych-owszem, ale i również po centrum Poznaniu i w ogóle po Poznaniu. Nie jeździłam również tylko po Poznaniu, ale i po innych miastach-zawsze jak była okazja gdzieś pojechać no to ja za kierownicę(oczywiście w eLce)instruktor obok i jechałam. A co do placu-90%czasu spędzonego na placu spędziłam sama, zawsze kiedy chciałam brałam sobie samochód i ćwiczyłam(bez obaw plac mam przed domem

)ten łuk-na wyczucie-co jakiś czas tylko sprawdzali jak mi idzie i dawali mi wskazówki, a jak zrobić ten łuk-sama musiałam do tego dojść. Lubiłam ćwiczyć ten łuk. Na placu ćwiczyłam nie tylko łuk, ale i również parkowania-bo jeszcze linie do parkowań były namalowane-wiem, że teraz parkowania na placu nie obowiązują-tylko w mieście, ale ćwiczyłam je dla siebie.A w rezultacie egzamin zdałam za piątym razem!W tym dwa razy oblałam na placu co było dla mnie szokiem!A na mieście wywijałam takie numery co na kursie nie zdarzyło mi się w ogóle! Na egzaminatorów nie mogę narzekać(owszem tylko raz miałam surowego i niezbyt miłego egzaminatora)ale pozostali byli ok, więc sama nie wiedziałam w czym tkwi problem-może w tym, że za bardzo podchodziłam do tego egzaminu?Rodzina już nawet nie wiedziała czego mnie uczyć, bo wszystko umiałam...Dopiero jak podeszłam na luzie-zdałam i to bezbłędnie. Także rozumiem ludzi, którzy chcą zdać egzamin jak najszybciej, bo wiem ile to nerwów kosztuje i ile pieniędzy, żeby nie to, że miałam kurs za darmo to kosztowałoby mnie to o wiele więcej
